[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy lista stała sięzbyt długa, postanowiła skupić się na ważniejszych sprawach.Na przykład na domu, za który zapłaciła majątek.Co ma z nim zrobić?Wprowadzić się do niego, zamienić go w pensjonat i wynajmować gościom pokoje?W porządku, ale wtedy co będzie z budynkami, którymi zarządza w Bostonie?Wprawdzie sprzedała część nieruchomości, by zdobyć gotówkę potrzebną na remontRockland, ale mimo wszystko trochę ich zostało.Poza tym prowadzenie pensjonatunigdy jej nie interesowało.Inną sprawą wymagającą uwagi była ciąża.Zaparzywszy sobie filiżankę herbaty, Lauren przeszła do sypialni na górze,usiadła w głębokim fotelu i uznała, że czas najwyższy przeanalizować sytuację.Chociaż spodziewała się komplikacji, jakie ciąża zwykle za sobą pociąga, wsumie cieszyła się, że będzie miała dziecko.Dziecko poczęte z miłości.Od latprzyglądała się przyjaciółkom, które wychodzą za mąż i zakładają rodziny,przyglądała się swoim siostrom.Sama cały czas ciężko pracowała, zarabiałapieniądze, by rodzeństwo mogło pokończyć szkoły, a potem miało czym jezdzić igdzie mieszkać.Teraz nadeszła jej kolej.Psiakość, jej też należy się coś od życia.Chciała urodzić to dziecko.Chciała poślubić Camerona.Przesunęła się na brzeg fotela.Tak, zaraz do niego zadzwoni, przekaże muwiadomość.Nagle zawahała się.Na miłość boską, jak ma to zrobić? Odkąd wróciła nawyspę, ani razu nie powiedział, że ją kocha, ani razu nie rozmawiali o przyszłości.Wdodatku, zważywszy na tragiczny stan jej finansów, jeszcze gotów pomyśleć, że chcesię dobrać do jego pieniędzy.A już na pewno tak będą twierdzić jego rodzice.Właśnieo chęć wzbogacenia się oskarżyli ją piętnaście lat temu.Nawet gdyby tym razemwstrzymali się z uwagami, nie bardzo widziała siebie w roli synowej Pru i Claytona.Nie, wiadomość o ciąży zachowa w tajemnicy.- 204 -SRZ drugiej strony nie może przecież nie powiadomić Camerona.Ojcowie majątakie same prawa do dzieci jak matki.Wciąż siedziała w fotelu, ważąc wszystkie za i przeciw, gdy rozległ siędzwonek do drzwi.Odstawiwszy filiżankę, zbiegła na dół.Nacisnęła klamkę i nawidok niespodziewanego gościa przypomniała sobie stare powiedzenie, żenieszczęścia chodzą parami, choć w jej wypadku chodziły trójkami.Najpierw testciążowy dał pozytywny wynik, potem matka odmówiła przyjęcia domu, a teraz.Nie bardzo wiedziała, co złego teraz wyniknie, ale nie miała cienia wątpliwości,że Prudence Hathaway nie przyszła z towarzyską wizytą.Rozdział 16- Pani Hathaway! - zawołała i zdziwiona cofnęła się w głąb mieszkania,zupełnie jakby dmuchnął w nią lodowaty powiew.Pru Hathaway potraktowała to jako zaproszenie i skinąwszy na powitaniegłową, weszła do środka.Przez chwilę w milczeniu rozglądała się wkoło.Kiedychciała, potrafiła być elegancką kobietą.Dziś miała na sobie długie czarne botki orazpiękny kaszmirowy płaszcz w kolorze ciemno-fioletowym, podkreślającym jejsrebrzyste włosy oraz niebieskie oczy.Jednakże chłód, jakim od niej wiało, sprawiał,że Lauren jakoś nigdy nie potrafiła dojrzeć jej urody.Patrząc na matkę Cama, pomyślała o własnej - czułej, dobrodusznej, życzliwejwszystkim Audrey.Zważywszy na to, z kim przyszło Claytonowi dzielić życie, czymożna się dziwić, że spodobała mu się miła, pogodna Audrey?- Co za niespodzianka.- Lauren stała z rękami skrzyżowanymi na piersi iczekała.Pru Hathaway nie spieszyła się z wyjaśnieniem.- Wygląda na to - oznajmiła wreszcie - że słowa pochwały, które bez przerwysłyszę pod adresem Rockland, wcale nie są przesadzone.Musisz być z siebie bardzodumna.- Wyciągnęła głowę, usiłując zajrzeć do salonu.- 205 -SR- Owszem.Oprowadzić panią? - spytała Lauren, gotowa zaspokoić ciekawośćPrudence, jednakże w głosie tej ostatniej nie było zachęty ani najmniejszej nutysympatii.- Nie, dziękuję - odparła chłodno kobieta.- Nie przyszłam tu na zwiedzanie.-Zciągnęła czarne skórzane rękawiczki.- Przyszłam po to, żeby pomówić z tobą omoim synu.Lauren starała się zachować kamienny wyraz twarzy.- Może zechce pani zdjąć płaszcz?- Nie ma potrzeby.Rozmowa nie potrwa aż tak długo.Lauren wprowadziła gościa do salonu i wskazała ręką fotel.Pru usiadła;wyglądała tak, jakby miała deskę przybitą do pleców.Lauren spoczęła na kanapie,założyła nogę na nogę i ponownie skrzyżowała ręce na piersi.- Pozwolisz, że od razu przejdę do rzeczy - zaczęła Pru.- Wiem, że się spotykasz z moim synem, więc nawet nie próbuj temuzaprzeczać.- Umilkła, dając Lauren czas na odpowiedz, nie doczekała się żadnejreakcji.- Jak się zapewne domyślasz, pan Hathaway i ja jesteśmy bardzo tą sytuacjązaniepokojeni.Miasteczko znów trzęsie się od plotek.- I dlatego pani tu przyszła? - spytała Lauren, nie kryjąc zniecierpliwienia.- Zpowodu plotek? Bo jeżeli tak, to niestety będę musiała panią poprosić o opuszczeniemojego domu.Nie mam czasu na takie bzdury.Pru zmierzyła ją lodowatym wzrokiem i pogroziła jej palcem.- Znacznie bardziej od plotek martwi mnie chaos, jaki wprowadziłaś w życieCamerona.Tylko nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię.Przez ciebie zerwałzaręczyny.Lauren poczuła wyrzuty sumienia, ale złość wzięła górę.- Stosunki pomiędzy Camem a Eryką psuły się od wielu miesięcy.Nie jestemniczemu winna.- Ależ jesteś, moja droga.Twój powrót na Harmony idealnie zbiegł się z ichrozstaniem.No trudno, co się stało, to się nie odstanie.Bardziej martwią mnie kłopoty,które dopiero Camowi sprawisz.- 206 -SR- Słucham? - Chociaż pragnęła zachować spokój, było to coraz trudniejsze; poprostu krew w niej wrzała.- Zawsze chciałaś się na nas odegrać.Pod tym względem wdałaś się w swojegoojca.Cameron uważa, że pozbyłaś się złości, kiedy go przelicytowałaś, ale ja i mąż niejesteśmy tacy naiwni.Pan Hathaway podejrzewa, że poprzez Camerona będzieszchciała zniszczyć nas finansowo.Zgadzam się z mężem, tym bardziej że remont domupoważnie nadwerężył twoje konto, prawda?Lauren zaczerwieniła się po samą Unię włosów.Co za wiedzma! Musi miećkonszachty z diabłem, inaczej skąd by wiedziała o stanie jej konta?- Pomijając jednak finanse, jestem przekonana, że prędzej czy pózniejwyrządzisz mojemu synowi krzywdę emocjonalną.- Popatrzyła Lauren prosto w oczy.- Nie pozwolę na to.Nagle Lauren doznała olśnienia.Pru Hathaway jest zapewne wredną, złośliwąjędzą, ale przecież powoduje nią miłość do syna.Autentycznie wierzyła, że musi gochronić przed zakusami żądnych zemsty młodych kobiet.Ni stąd, ni zowąd, zimnymtonem wiedzma Pru-Pru przedstawiła ultimatum:- Mąż i ja żądamy, żebyś przestała uganiać się za naszym synem.Lauren roześmiała się ponuro.- Pani uważa, że.- Nieważne, co uważam - przerwała jej Pru.- Chcemy, żebyś to ty zakończyławaszą znajomość.Tylko upór i duma nie pozwoliły Lauren się przyznać, że sama ma wątpliwościco do przyszłości jej związku z Cameronem.- A jeżeli nie zechcę? Zmarszczywszy czoło, Pru pokręciła głową.- Popełnisz duży błąd.- Czyżby?- Tak.Widzisz, Cameron jest naszym jedynym dzieckiem.I oczywiściewszystko po nas odziedziczy.- Na moment zamilkła.- Przynajmniej zamierzaliśmymu wszystko zapisać w spadku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]