[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ile złota zbierze się na takiej skórze? Dlaczego nikt nie wspomniał o tej ich działalności? spytał Freize. Ciekawe, czy panLucretili o tym wie.Zabawnie by było, gdyby zamknął siostrę w klasztornych murach po to, byokradała go z pomocą zakonnic, które powierzył jej pieczy.Luca spojrzał na niego zaskoczony. Co? %7łartowałem& Nie, to może być prawda.A jeśli ksieni po przybyciu tutaj znalazła złoto, tak jak ty,i wysłała zakonnice do pracy? A potem doszła do wniosku, że wmówi wszystkim, iż w klasztorzedziałają siły nieczyste, żeby nikt tu już nie zaglądał i nie wierzył słowu zakonnic& Wówczas nikt by jej nie przyłapał, a ona, nadal będąc ksienią, znowu żyłaby jak na damęprzystało dokończył Freize. Szczęśliwa, tarzając się w złotym pyle. A niech mnie westchnął Luca.Przez parę chwil stali bez słowa.Potem Luca odwróciłsię, wsiadł na konia i ruszył kłusem.Uświadomił sobie, że nie tylko wstrząsnęły nim rozmiaryprzestępstwa popełnianego przez cały klasztor, ale czuł się też osobiście dotknięty przez ksienię.A chciał zrobić wszystko, żeby jej pomóc! Jakby jego obietnica pomocy coś dla niej znaczyła!Jakby ksieni chciała od niego czegoś innego niż naiwne zaufanie i wiara w jej bajeczkę. A niechmnie! powtórzył.Jechali w milczeniu.Freize kręcił głową, nie mogąc się pogodzić ze stratą wyimaginowanejfortuny, a Luca wściekał się, że zrobiono z niego głupca.Kiedy zbliżyli się do klasztoru, Lucaściągnął wodze, aż kuc pachołka zrównał się z jego koniem. Naprawdę myślisz, że to ona? Bo wydała mi się najbardziej nieszczęśliwą kobietą naświecie, córką pogrążoną w żałobie.Jestem pewien, że szczerze rozpacza po śmierci ojca.Czymyślisz, że mogłaby, patrząc mi w oczy, tak mnie okłamać? Czy jest zdolna do takiejnieuczciwości? Nie mogę sobie tego wyobrazić. Może robią to za jej plecami przyznał Freize. Choć szaleństwo w klasztorze to dobrysposób na odstraszenie obcych.Ale być może ksieni nic nie wie o tym wszystkim.Musimywyśledzić, kto zabiera złoto na sprzedaż.W ten sposób dowiemy się, kto na tym zyskuje.I czy tenproceder trwał przed przybyciem nowej ksieni.Luca skinął głową. Nic nie mów bratu Piotrowi. Szpiegowi dodał wesoło Freize. Dziś włamiemy się do magazynu i spróbujemy znalezć dowody: suszące się runa, złoto& Nie musimy się włamywać, mam klucz. Skąd? A jak myślisz, skąd wzięliśmy tak doskonałe wino?Luca pokręcił głową, a potem rzucił cicho: Spotkamy się o drugiej.I pojechali dalej, odprowadzani wzrokiem przyczajonej za nimi, robiącej mniej hałasu niższeleszczące na wietrze liście niewolnicy Iszrak. Izolda leżała w łóżku, z rękami i nogami przywiązanymi do słupów, na których opierał siębaldachim.Iszrak otuliła ją aż po brodę i wygładziła pościel. Nie mogę znieść tego widoku.Błagam, powiedz mi, że możemy stąd wyjechać, dlatwojego dobra.Nie mogę cię przywiązywać do łóżka jak wariatki. Wiem odrzekła Izolda ale nie chcę ryzykować, że zacznę chodzić we śnie.Nie mogętego znieść.Nie pozwolę się zarazić tym szaleństwem.Iszrak, nie chcę chodzić po nocy i krzyczećprzez sen.Jeśli oszaleję, jeśli naprawdę oszaleję, musisz mnie zabić.Nie wytrzymam tego.Niewolnica pochyliła się i przytuliła brązowy policzek do bladej twarzy dziewczyny. Nigdy bym tego nie zrobiła.Nie mogłabym.Będziemy z tym walczyć i pokonamy to. A inkwizytor? Rozmawia ze wszystkimi siostrami, dowiaduje się o wiele za dużo.Jego raportdoprowadzi ten klasztor do ruiny, zniszczy nasze dobre imię.To, co mu mówią, obciąża nas, ciebie,łączy początek kłopotów z naszym przybyciem tutaj.Musimy go powstrzymać. Jak?Iszrak wzruszyła ramionami i z zaciętą miną spojrzała na Izoldę. Musimy, tak czy inaczej.Trzeba zrobić wszystko, co można, żeby mu przeszkodzić.Księżyc stał wysoko, ale był to zaledwie sierp ukryty za przemykającymi chmurami.Dawałniewiele światła, gdy Luca cicho przekradał się brukowanym dziedzińcem.Z cienia wystąpiłamroczna postać: Freize.Trzymał w ręku klucz naoliwiony, by nie zgrzytał który wsunąłw zamek.Drzwi skrzypnęły cicho; obaj zamarli, ale wokół panował spokój.Wszystkie wychodzącena dziedziniec wąskie okna pozostały ciemne z wyjątkiem okna w domu ksieni, gdzie paliła sięświeca.Ale oprócz tego migotliwego światełka nic nie wskazywało na to, że pani klasztoru nie śpi.Dwaj młodzieńcy wkradli się do magazynu i cicho zamknęli za sobą drzwi.Freize skrzesałiskrę, rozdmuchał ją, zapalił łojową świeczkę, którą wyjął z kieszeni, i rozejrzał się dokoła. Wino jest tam powiedział, wskazując grubą kratę. Klucz wisi wysoko na ścianie,każdy głupi go zauważy, to praktycznie zaproszenie.Robią własne wino.Piwo trzymają tam, teżdomowe.Jedzenie tam. Wskazał worki pszenicy, żyta i ryżu.Pod sufitem kołysały się wędzone szynki w płóciennych rękawach, a na zimnej wewnętrznejścianie wisiały szeregi okrągłych serów.Luca rozejrzał się; nigdzie nie widział owczych skór.Ruszyli przez łukowate przejście dopomieszczenia w głębi.Tu zobaczyli sterty materiałów najróżniejszych gatunków i rodzajów,wszystkie w kolorze samodziałowej bieli, jaką nosiły zakonnice.W innym kącie leżała stertabrązowej juty, z której były szyte robocze habity.Nieopodal znajdowały się uporządkowane wedługgrubości schludne stosy płatów skóry do wyrobu butów, sakw i nawet uprzęży.Rozchwierutanedrewniane schodki prowadziły na stryszek. Na dole nic nie ma zauważył Freize. Następnym razem przeszukamy dom ksieni zdecydował Luca. Ale najpierw sprawdzęstryszek. Wziął świeczkę i ruszył po schodkach. Zaczekaj tutaj. Bez światła? Nigdy. Stój i się nie ruszaj.Freize patrzył za oddalającym się migotliwym płomykiem.Kiedy wokół zapadłynieprzeniknione ciemności, zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę.Nagle z góry dobiegł gozduszony okrzyk. Co się stało? szepnął. %7łyjesz?W tej samej chwili na głowę opadła mu szmata; pochylił się, a nad nim świsnęło cościężkiego.Rzucił się na ziemię i przeturlał, wydając stłumiony krzyk.Coś łupnęło go w skroń.Usłyszał, jak Luca zbiega po schodkach, a potem trzasnęło drewno, gdy ktoś oderwał schodki odściany.Freize szamotał się w ciemnościach, walcząc z bólem, kiedy otrzymał potężny kopniakw brzuch; usłyszał krzyk Luki i głuchy łomot jego ciała spadającego na kamienną podłogę.Zawołałswojego pana, ale odpowiedziała mu tylko cisza.Obaj młodzieńcy leżeli w ciemnościach przez parę strasznych chwil.Wreszcie Freize usiadł,zdjął kaptur z głowy i zbadał, czy ma całe kości.Na twarzy poczuł coś mokrego; krew z rany naczole ściekała mu aż na brodę. Jesteś tam, wróbelku? spytał zachrypnięty.Nadal panowała cisza. O wszyscy święci, nie mówcie, że go zabiła jęknął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]