[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zdaje mi się, \e dziś będzie deszcz zagadnąłem ją. Ach, to pan? uśmiechnęła się.Brodacz, który równie\ rzucał spinningiem, zapytał mnie niegrzecznie: A pan ju\ nie ma całego jeziora? Musi pan nam tu straszyć ryby?Marta zachichotała. Pan się nie o ryby boi, tylko o tę panią na pokładzie.Nie zabierzemy jej, niech pan będziespokojny.Białowłosa Edyta odło\yła no\yczki i pilniczek. Ach, zabierzcie mnie, bo umieram z nudów! Dokąd płyniecie? Na ryby odrzekła Marta. Nienawidzę wędkarzy wybuchnęła Edyta. Nie ma nic gorszego na świecie ni\ mę\-czyzna, który lubi łowić ryby.Pan te\ chce łowić? zapytała mnie. Nie umiem stwierdziłem. Ale wędki pan wiezie zauwa\ył Brodacz. To są moje wędki odrzekła Marta. A na co pani łapie? z ironią zapytał Brodacz. Na zaklęcie. zaśmiała się dziewczyna.Nawet ksią\ę spinningu raczył się zainteresować. I du\o złapała pani na zaklęcie? zapytał. Pan jest dziś od rana trzeci odparła.Brodacz skrzywił usta. Stary dowcip, proszę pani. A jakie to zaklęcie? interesował się Wacek Krawacik. Na ró\ne rodzaje ryb u\ywa się ró\nych zaklęć oświadczyła Marta. Ale mo\nałowić i bez zaklęć, pod warunkiem, \e się trochę zna obyczaje ryb. Ja znam, a ryby nie biorą burknął Wacek. Ju\ od godziny rzucam tę blachę i nic.Pani te\ rzuca blachę? Czasami.Zale\y od miejsca, czasu i pogody. A co by pani łowiła w naszej sytuacji? Okonie stwierdziła. Tutaj? Okoń? Brodacz stuknął się palcem w czoło. Nie tutaj.Tylko tam dalej.Z drugiej strony półwyspu.Brodacz jeszcze raz stuknął się palcem w czoło. Niech pani u\yje dziś wielu zaklęć powiedział.To sandaczowe miejsce. Tak jest.Tutaj nale\y łowić sandacza z powagą kiwnął głową Wacek Krawacik.Niech mi pani wierzy, ja się na tym znam.W ubiegłym roku otrzymałem srebrny medal.Niektórzy nazywają mnie księciem spinningu. Wiem o tym, mości ksią\ę dygnęła w łódce panna Marta.Ala ja będę łowić okonie.Chwyciła za wiosła i popchnęła łódkę na drugą stronę półwyspu. Oni są głupi rzekła do mnie. Niech się pan dobrze rozejrzy, gdzie kręcą się mewy?Po tej czy po tamtej stronie półwyspu? Po tej stronie. A dlaczego? Nie wiem. Dlatego, \e na powierzchnię wody wyskakuje drobnica.A dlaczego wyskakuje drobnica? Skąd mogę wiedzieć? Wyskakuje dlatego, \e tu \erują okonie.I my na nie zapolujemy.Na paternoster. Co to takiego? To pani zaklęcie? Ju\ wiem: pani rzuci przynętę, a ja będę musiał po ła-cinie odmawiać Ojcze nasz. Paternoster to takie coś z drutu roześmiała się. O, mam tu w łódce.Przez górneuszko przewleczona została \yłka, a do dolnego uszka przywiązany mały cię\arek namocnej nitce.Moi bracia w ten sposób łowią okonie.Przybiliśmy z drugiej strony półwyspu.Marta zarzuciła w wodę ten swój paternoster dośćdaleko od brzegu.Krótkie wędzisko wbiła w piasek nadbrze\ny. Okoń sam się zacina wyjaśniła więc nie musimy ciągle wypatrywać.Przywiozłam wblaszance parę \ywych kiełbi, które dziś rano złapał mój ojciec.I popróbujemy szczęścia. Dlaczego pani łowi na paternoster , a nie zwyczajnie, na długie wędzisko?Wskazała palcem niebo. Chmurzy się, zaraz będzie wiatr.Zepchnąłby spławik na brzeg wytłumaczyła mi.I rzeczywiście.Za chwilę uczułem na twarzy lekki, a potem silniejszy podmuch wiatru. Ona jest czarownicą pomyślałem.ROZDZIAA DZIESITYCZY MARTA JEST INDIANINEM " TAJEMNICZY ZLAD " BIWAK W GABI LASU "DZIWNY PTAK KIWIK " OSZUST CZY ORNITOLOG? " GDZIE JEST WDKA "ROZPACZ " POTWORNY OKOC " PRZYSIGA " JAK POBITO REKORD POLSKI "BILANS STRATNajpierw przynętę chwycił maleńki okonik.Marta mruknęła coś niechętnie pod jego adre-sem.Z podziwem patrzyłem na jej sprawne ruchy, gdy skręcała kołowrotek, zdejmowałarybę z haczyka, a potem zaczepiła nową przynętę.Koniec warkocza przytrzymywała zębami,\eby jej nie przeszkadzał, i czyniła swoje wędkarskie zabiegi, co stanowiło widok sympa-tyczny i zabawny.Dopiero teraz zauwa\yłem, \e ma w sobie coś z kota.Gibkie ciało i ostro\ny koci chód.Była w obcisłych d\insach, stopy miała bose.Idąc nie pa-trzyła pod nogi, a jednak omijała starannie wszystko, co by mogło ją ukłuć.Jej sposób cho-dzenia przypominał mi chód Indian ze znanych opisów w ksią\kach przygodowych z Dzi-kiego Zachodu.Cokolwiek robiła, wydawało się, \e jest tym całkowicie pochłonięta, ale jednocześniezauwa\ała wszystko, co działo się obok niej, za jej plecami czy na jeziorze. Widzi pan tego ptaka? Niech pan spojrzy, bo zaraz da nurka.To biało-czarna dzikakaczka.Nazywa się gągoł.Ma gniazdo w dziupli drzewa, pod którym pan teraz stoi. Kaczka na drzewie? Zawsze myślałem, \e gnie\d\ą się w trzcinach lub krzakach. Owszem, ale to jest specjalny rodzaj kaczki.O, słyszy pan? Odleciała.To samczyk.Wczasie lotu wydaje odgłos podobny do dzwonienia.Znowu wziął mały okoń.Nastąpiło kolejne niechętne mruknięcie Marty. Dam większy grunt powiedziała. Przynęta powinna krą\yć nie płyciej ni\ pięć,dziesięć centymetrów nad dnem.Wbiła mocniej wędzisko w brzeg. Chodzmy na maliny zaproponowała. Nie mam cierpliwości siedzieć na brzegu.Atu, dalej na półwyspie, prawie nad samą wodą, rośnie pełno malin. O, właśnie.Ona wiedziała, gdzie są maliny, a gdzie pod koniec lata posmakować mo\na słodkich je\yn.Jesienią zapewne potrafiłaby zaprowadzić na grzybne miejsce w okolicznych lasach.Poszliśmy wzdłu\ brzegu po wąskim skrawku wymytego przez wodę piasku.Inna dziew-czyna nie omieszkałaby, idąc brzegiem jeziora, stąpać głośno po wodzie i chlupać.A onatak szła, \e nic nie plusnęło, a na piasku nie pozostał ślad jej stopy: Indianin w spódnicy pomyślałem o niej \artobliwie.Nad wodą nie gwizdała, mówiła zawsze półgłosem, a łowiąc ryby tak siadała na brzegu,\eby ją z jeziora jak najmniej było widać.Starała się odgradzać od wody choćby krzakiemczy wysoką trawą.Jakby dla potwierdzenia, \e moje porównanie jest trafne, dziewczyna raptem zatrzymała się. Niech no pan tu popatrzy rzekła swoim zwyczajem.I wskazała palcem nadbrze\nyskrawek piasku.Byliśmy ju\ oddaleni o jakieś pięćdziesiąt metrów od miejsca, gdzie Marta wbiła w brzegswoje wędzisko.Popatrzyłem na piasek.Nie wyró\niał się niczym specjalnym, nic na nim nie le\ało.Aha,widniały w nim dość płytkie wgłębienia. Przed chwilą ktoś wyszedł z jeziora z płetwami na nogach stwierdziła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]