[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał,wpatrując się oczami mokrymi od łez wzruszenia w niemowlę zawinięte wniebieski kocyk.- Jest taki maleńki! - wykrzyknął.- Mógłbym włożyć go do swojejkieszeni!- Chcesz go wziąć na ręce? - zapytał Coltrain.Garon spojrzał na niego zaskoczony.- A czy mi na to pozwolą?- Zmiało - rzekł z uśmiechem Coltrain.Garona ubrano w szpitalny fartuch, posadzono na bujanym fotelu ipodano niemowlę zawinięte w kocyk.Pielęgniarka pokazał mu, jakpodtrzymywać jego głowę i plecki.Garon przyglądał się dziecku z mieszaniną podziwu i obawy.Chłopczyk był taki maleńki.Wszystkie wcześniejsze lektury nieprzygotowały Garona na szok bycia ojcem.Dotykał paluszków rączek istópek, gładził małą bezwłosą główkę.Dostrzegał podobieństwoniemowlęcia do Grace w kształcie jego oczu, a do siebie w zarysiepodbródka.Pomyślał ze łzami wzruszenia o przyszłych dniach, tygo-309RSdniach, miesiącach i latach.Proszę Cię, Boże, modlił się w duchu, niepozwól, abym musiał wychowywać go samotnie.Chłopczyk się poruszył i drobną rączką chwycił go za kciuk.Wciążmiał zamknięte powieki.Zaciekawiony Garon zapytał o to pielęgniarkę,która rozpromieniła się i wyjaśniła, że niemowlęta dopiero po mniejwięcej trzech dniach otwierają oczy i rozglądają się wokoło.Wciąż jednakniewiele jeszcze widzą.Garon nie przejmował się tym.Spoglądał na synkaz wyrazem twarzy, którego nie zdołałby oddać żaden malarz.Obserwujący go zza szyby Coltrain i Cash uśmiechali siępobłażliwie.- Cóż za ujmujący obraz - rzekł zachwycony doktor.- Obraz! - wykrzyknął Cash.Wyjął telefon komórkowy, odwrócił go,spojrzał przez wizjer i pstryknął kilka zdjęć Garona tulącego w ramionachdziecko.- Pokażę je Grace - rzekł do Coltraina - kiedy już wyzdrowieje.Lekarz skinął głową.Miał nadzieję, że to przewidywanie się spełni.Wiedział o wiele więcej, niż zamierzał wyjawić Garonowi lub jego bratu.Powie im to dopiero wtedy, gdy nie będzie już miał żadnego wyboru.Cztery godziny pózniej zjawił się doktor Franks.Wyglądał nakrańcowo wyczerpanego.- Grace się nie poddaje - powiedział Garonowi.- Wszystkorozstrzygnie się w ciągu najbliższych ośmiu godzin.- Rozstrzygnie się? - powtórzył Garon, podchodząc do niego bliżej.-Co się rozstrzygnie?Franks westchnął głęboko, a Coltrain się skrzywił.Potem chirurgspojrzał na Garona i rzekł łagodnie:- W ciągu ośmiu godzin ona albo się obudzi.albo nie.310RSTo była najbardziej przerażająca rzecz, jaką Garon kiedykolwiekusłyszał.Blady jak śmierć wpatrywał się w chirurga.Coltrain położył mu ciężką dłoń na ramieniu.- Nie trać wiary - powiedział.- Ja oszaleję - rzekł Garon ochrypłym głosem.- Czekać aż osiemgodzin.!- Pojedziemy do motelu.Zamówiłem dla ciebie pokój - zaczął Cash.- Mam teraz opuścić szpital? Chyba zwariowałeś! - rzucił z furiąGaron.- Tylko na krótko - przyrzekł Cash, wymieniając nad ramieniembrata ukradkowe spojrzenia z lekarzami.- Chodz, zaufaj mi.- Wezwiecie mnie, jeśli w stanie zdrowia Grace zajdzie jakakolwiekzmiana? - zapytał Garon niepewnie.- Obiecuję - odparł rudowłosy doktor.- Dla ciebie też zarezerwowałem pokój - zwrócił się do niego Cash iwręczył mu klucz.- Nie spieraj się ze mną, bo naślę na ciebie kumpli,których wolałbyś nie spotkać.Coltrain zachichotał.- Wobec tego zgadzam się.Dzięki.Pójdę tam za kilka godzin.- Niedługo wrócimy - oświadczył Garon.Jego brat się nie odezwał.Za godzinę Garon zasnął kamiennym snem na kanapie wapartamencie, który jego brat zarezerwował dla nich obydwu.Cash miałwrażenie, że Garon jest bliski zawału, toteż wcześniej napoił go szkocką zwodą sodową.Ponieważ Garon prawie w ogóle nie pijał alkoholu, więcpołączenie zdenerwowania, znużenia i whisky sprawiło, że padł jak ściętyi zasnął niczym niemowlę.311RSCasha zdumiewała głębia uczuć brata do młodej żony.W ciąguostatnich kilku miesięcy Garon nieczęsto wspominał o Grace.Kilka razyoboje zjawili się w domu Casha na obiedzie, a Tippy i Grace niemalnatychmiast się zaprzyjazniły.Grace uwielbiała ich córeczkę Tristinę,którą nazywali Tris.Brała ją na ręce.Garon przyglądał się żonie tulącej dosiebie małą dziewczynkę i na jego zazwyczaj niewzruszonym obliczupojawiał się wyraz niezmąconej radości.Garon rzadko mówił o żonie, alekiedy już to czynił, w jego głosie brzmiała duma.Być może nie zdawałsobie sprawy z własnych uczuć, póki nie poznał tragicznej prawdy ochorobie Grace.Obecnie był w pełni świadom swej miłości do żony.Obudził się po sześciu godzinach.Zamrugał i rozejrzał się wokoło.Był w pokoju hotelowym.Ale dlaczego się tu znalazł? Potem spostrzegłCasha rozmawiającego przez telefon.Nie potrafił sobie przypomnieć.Nagle przerażony usiadł prosto na kanapie.- Która godzina? Dzwoniłeś do szpitala? A Grace? Co z Grace?! -zawołał.Cash uniósł rękę, skinął głową i powiedział:- Zaraz tam pojedziemy.Grace się obudziła, ale jest oszołomiona ponarkozie.- Obudziła się - powtórzył Garon z drżeniem wzruszenia.- A więcżyje!- Tak.Na razie nie reaguje; wciąż jeszcze jest pod wpływemnarkozy.Ale lekarze wyrażają ostrożny optymizm.Nowa zastawkafunkcjonuje doskonale.Garon zerwał się na nogi, a potem ścisnął rękami głowę.- Do diabła! Co ty we mnie wlałeś?312RS- Szkocką whisky, wodę sodową oraz substancję, której nie wolno miposiadać, a nawet o niej mówić, ponieważ jest zabroniona - odparł zuśmiechem Cash.Garon nie potrafił powstrzymać chichotu.Jego brat to naprawdęwcielony diabeł.Ale stał się też dobrym przyjacielem.Podszedł do Casha,klepnął go w ramię z szorstką serdecznością i powiedział:- Jeśli kiedykolwiek wpadniesz w tarapaty i będziesz musiał kogośaresztować, możesz zawsze na mnie liczyć.- Będę o tym pamiętał.Chodzmy.Garonowi pozwolono tylko na parę minut wejść do pokoju izobaczyć Grace
[ Pobierz całość w formacie PDF ]