[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usta Billa Northa otwierały się i zamykały, jakby chciał coś powiedzieć.Spojrzał na Kena,potem znowu na Kat i w końcu przemówił:– Jestem.wstrząśnięty.słysząc, przez co przeszło to biedne dziecko.Ale mylisz się.Jagniemiałem z tym nic wspólnego.Pokiwała głową.– To żałosne.Prawda wypisana jest na twojej twarzy, a poza tym mamy dowody.Nie ruszał się.Kat wyciągnęła rękę i podniosła prawą dłoń Northa, przyciągając ją do siebie.Rozsunęła jegopalce i uważnie przyglądała się najmniejszemu z nich.– Złamałeś ten palec w dzieciństwie? Zawahał się, ale po chwili skinął głową, zupełniezdezorientowany.– Tak.Miałem kilkanaście lat.Nie zrosło się jak należy.– Masz przez to bardzo charakterystyczny kształt kostki.Łatwo cię po tym zidentyfikować.Zauważyłam to już w Salt Lake.Ale pamiętasz, jak omawialiśmy przez telefon satelitarny tozdjęcie, które wprowadziłeś do komputera Bosticha? Chcesz wiedzieć, jak mogę przekonać ławęprzysięgłych? Powiększyłam to zdjęcie, żeby przyjrzeć się dłoni trzymającej aparat, odbitejw szybie.W tej dłoni było coś dziwnego i w końcu skojarzyłam co.Mały palec na zdjęciu jestdziwnie wygięty przy kostce.To twoja dłoń, Bill.Nagły strzał z rewolweru ogłuszył wszystkich.Kat instynktownie odsunęła się w prawo, poczym natychmiast zwróciła głowę z powrotem w stronę Northa.Zaskoczona skonstatowała, że nicmu nie jest.W ścianie kabiny kilka centymetrów nad jego głową widniała dziura po kuli.Odwróciłasię do Kena.– To nie jest sposób! To dla niego za łatwe.Wolfe oddychał ciężko.Przestąpił z nogi na nogę i wymierzył rewolwer w czoło Billa Northa.– Odsuń się, Kat.– Ken.– Odsuń się! – warknął, nie spuszczając wzroku z Northa, który kulił się w krześle.Kat zaczerpnęła tchu i szybko podeszła do kanapy.Usiadła.Prawą ręką obmacywała podłogęw poszukiwaniu torebki, równocześnie śledząc każdy ruch Kena, który w ogóle nie zwracał na niąuwagi.Wreszcie zacisnęła palce na torebce i przyciągnęła ją bliżej kanapy.Odsunęła zamek,wsunęła rękę do środka i poczuła chłodny metal swojego pistoletu.– Wstawaj, North! – rozkazał Ken.– Po co?– Wstawaj, ty cholerny morderco! – wrzasnął Ken.– Ten koszmar staje się nie do zniesienia.Teraz się nagle dowiaduję, że ktoś z mojej firmy pozwolił jej umrzeć, a jakby tego było mało,pogrzebał ją żywcem! Mogłeś ją uratować, ty łajdaku!– Słuchaj, Ken, ja.Ken podniósł broń na wysokość oczu, a potem powoli ją opuścił tak, że celował w kroczeNortha.– Jeśli natychmiast powiesz mi całą prawdę, pozwolę ci dożyć procesu.W przeciwnym raziebędę po jednej odstrzeliwał ci części ciała, aż wszystkiego się dowiem.– Słuchaj.– zaczął North.Kolejna eksplozja wstrząsnęła kabiną.North zawył i spojrzał przerażony w dół.Zezdziwieniem odkrył, że wszystko między nogami ma na swoim miejscu.– Jestem świetnym strzelcem, North.To było ostatnie ostrzeżenie.Następna będzie wybuchowakastracja.Zabiłeś moją córkę! Przyznaj się!North rozłożył ręce.– Ken, proszę, musisz mi uwierzyć.Nie zabiłem jej.Nie skrzywdziłem jej.– Kłamiesz! – Nie!– Zgwałciłeś ją i zamordowałeś!– Nie, nie, nie! Nie zrobiłem tego! Na miłość boską, wysłuchaj mnie! Nie miałem pojęcia, żeona żyje!Przez sekundę Ken stał w milczeniu, przetrawiając słowa Northa.Jego twarz wykrzywiła sięz bólu, a oczy zamknęły.Bill North natychmiast wykorzystał okazję.Rzucił się na dywan i wyciągnął rękę w kierunkumałego stolika w przedniej części kabiny.W tym momencie Kat wyjęła z torebki swój pistoleti wycelowała w Kena.– Ken! Opuść broń! Natychmiast! Nie strzelaj do niego więcej!Ken otworzył oczy.Jego rewolwer ciągle był wycelowany w miejsce, gdzie przed chwilą byłNorth.Spojrzał na Kat, potem na Northa, który wił się ze strachu na podłodze.– Jeszcze do niego nie strzeliłem, Kat.– I nie strzelisz! Odłóż broń.Natychmiast! Ken westchnął głęboko i potrząsnął głową.– Od wielu godzin usiłuję ci wytłumaczyć, że moje życie jest już skończone.Naprawdę jest miobojętne, czy mnie zastrzelisz czy nie.– Ken, przecież nie chcesz popełnić morderstwa!– I tak już popełniłem najsurowiej karane przestępstwo.– To nie pogarszaj sprawy.Odłóż broń!– Nie!Ken wycelował rewolwer w leżącego na podłodze Northa.– Wstawaj, ty przeklęty morderco! Najpierw odstrzelę ci to, co masz między nogami.– Ken! – błagała Kat – To nic nie da! Będę musiała cię zabić, jeśli spróbujesz to zrobić.– Nie zależy mi, Kat – odparł cicho.– Ale Melindzie by zależało! Chciałaby, żebyś przeżył i doprowadził to wszystko do końca.Wiesz, że mam rację.Wiem, czego córki chcą od kochających ojców.Melinda nie chciałaby, żebyśużył tej broni.Chciałaby, żeby ten drań gnił w więzieniu przez resztę życia, pozbawiony wszelkichprzywilejów.Zabicie go teraz to za lekka kara.Wolfe wahał się.Kat widziała, jak mruga, nie wie co zrobić, i wreszcie opuszcza rewolwer.Zrezygnowany obracał się ku Kat, zbyt zajęty swoim bólem, by zauważyć nagłe poruszenie przykońcu ławy.Kat za to natychmiast zorientowała się, co się dzieje.Czas jakby się zatrzymał i wydawało sięjej, że widzi wszystko w zwolnionym tempie.Gdy Ken wypuścił rewolwer z ręki, North zerwał sięniczym rozzłoszczona kobra, a w jego dłoni lśnił srebrny automatyczny pistolet kalibru 45.– Bill! – krzyknęła.Widziała, jak North unosi pistolet i celując w głowę Kena, zbliża się do niego.Jego palecspoczywał na spuście.Kat odruchowo przesunęła rewolwer w prawo i wymierzyła go w Northa.– Bill! Nie!North nie zwracał na nią uwagi.Trzymał swój pistolet wymierzony w Kena, który wreszciezorientował się, co się dzieje.Jego wzrok powędrował ku upuszczonemu rewolwerowi, potemz powrotem w stronę Northa.– Bill! Nie!North myślał już tylko o jednym i ruch jego palca nie pozostawiał żadnych wątpliwości.Niemiała czasu na wahanie.Zadziałał instynkt.Dwa strzały jeden po drugim wstrząsnęły wnętrzem gulfstreama.Kula z broni Northa przeszyłapierś Kena Wolfe’a.Ułamek sekundy później pocisk Kat dosięgnął głowy Northa.Ciało Northa osuwało się na podłogę, gdy Ken Wolfe, z powiększającą się krwistoczerwonąplamą nad prawą kieszenią białej koszuli, wlókł się w stronę ściany.Oparł się o nią, popatrzył w dółna ciało Northa, potem znowu na Kat, i osuwając się po ścianie do pozycji siedzącej usiłował sięuśmiechnąć.Kat i obaj piloci rzucili się w jego stronę.EpilogCENTRALA FBI, WASZYNGTON; DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJDyrektor FBI wstał i podszedł do okna, kiwając głową.Kat Bronsky, siedząca po drugiejstronie biurka, słyszała wyraźnie jego słowa.– Agentko Bronsky, mam tu kilka poważnych problemów.Z jednej strony są zasady i przepisy,których nasza agencja musi przestrzegać, a z drugiej strony jest pani.Obrócił się i spojrzał na nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]