[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy wypowiadamte słowa, kamień spada mi z serca.Cokolwiek chciałamudowodnić przyjściem tutaj, zostało udowodnione.Teraz mogęjuż iść.Muszę się wydostać z tego tłumu, uwolnić od kakofoniigłosów, przedostać przez mur falujących ciał i ramion.Wcześniejbyłam zbyt pochłonięta muzyką, by się rozejrzeć dookoła, leczteraz uderza mnie ta feeria kolorów i zapachów, przeraża laskołyszących się rąk.Hana otwiera usta być może chce zaprotestować ale wtej chwili ktoś nam przerywa.Chłopak, ciemny blondyn,któremu włosy spadają na oczy, przepycha się w naszą stronę,trzymając dwa duże plastikowe kubki.Podaje jeden Hanie,która odebrawszy go z jego rąk, z powrotem odwraca się domnie. Lena, to jest Drew, mój znajomy. Wydaje mi się, żeprzez chwilę widzę na jej twarzy poczucie winy, ale potem zarazwraca jej uśmiech, promienny jak zwykle, jak gdybyśmy poprostu stały na środku szkolnego korytarza i rozmawiały o teściez biologii.Otwieram usta, lecz nie wydobywają się z nich żadnesłowa, co może nie jest takie złe, biorąc pod uwagę, że w mojejsłowa, co może nie jest takie złe, biorąc pod uwagę, że w mojejgłowie wyje teraz przerazliwy alarm.Może to zabrzmi głupio inaiwnie, ale podczas drogi na farmę ani razu nie pomyślałam, żeimpreza może być koedukacyjna.W ogóle nie przyszło mi to dogłowy.Aamanie godziny policyjnej to jedna sprawa.Słuchanienielegalnej muzyki jest jeszcze gorsze.Za to łamanie zasadsegregacji jest jednym z najcięższych wykroczeń.Stądwcześniejszy zabieg Willow Marks i napisy na jej domu.Todlatego Chelsea Bronson została wyrzucona ze szkoły po tym,jak podobno przyłapano ją po godzinie policyjnej z chłopakiemze Spencera, jej rodzice zostali zaś tajemniczo zwolnieni, a całarodzina zmuszona do opuszczenia domu.I przynajmniej wwypadku Bronson nie było nawet dowodu.Wystarczyłaplotka.Drew macha do mnie. Cześć, Lena.Otwieram usta i zaraz potem je zamykam.Wciąż nie mogęwydać z siebie żadnego dzwięku.Przez chwilę stoimy wniezręcznej ciszy.A wtedy chłopak nagłym, nerwowym ruchemwyciąga kubek w moją stronę. Może whisky? Whisky? powtarzam skrzekliwym głosem.Piłamalkohol tylko kilka razy w życiu.W Boże Narodzenie, kiedyCarol nalewa mi ćwierć kieliszka wina, i raz u Hany, kiedywykradłyśmy z barku jej rodziców trochę likieru z czarnejporzeczki i piłyśmy, aż sufit zaczął wirować.Hana ciąglechichotała, ale mnie się to wcale nie podobało: nie podobał michichotała, ale mnie się to wcale nie podobało: nie podobał misię słodki, mdły smak w ustach ani sposób, w jaki moje myślirozpadały się na strzępy, jak mgiełka w słońcu.Brak kontroli tak nazwałabym to uczucie, i to właśnie było w nim najgorsze.Drew wzrusza ramionami. Już nic innego nie zostało.Wódka zawsze schodzipierwsza. Zawsze.A więc to nie pierwszy raz. Nie. Próbuję wręczyć mu kubek z powrotem. Dzięki.Protestuje ruchem ręki, najwyrazniej zle mniezrozumiawszy. Spoko.Pójdę po następną.Drew uśmiecha się do Hany i znika w tłumie.Ma miłyuśmiech, lewy kącik jego ust uroczo unosi się wyżej niż prawy lecz gdy tylko łapię się na tej myśli, ogarnia mnie panika, któraścina mi krew w żyłach, przypominając o całym życiu pełnymszeptów i oskarżeń.Kontrola.W tym wszystkim chodzi właśnie o kontrolę. Muszę iść udaje mi się wybąkać do Hany.To jużpostęp. Chcesz iść? Hana marszczy czoło. Przeszłaś takiszmat drogi. Przejechałam.Na rowerze. Nieważne.Przejechałaś taki szmat drogi i zamierzasz taksobie pójść? Hana wyciąga do mnie rękę, ale szybko krzyżujęramiona, by uniknąć jej dotyku.Widzę, że ją to zabolało.Udajęwięc, że trzęsę się z zimna, i zastanawiam się, dlaczego takdziwnie mi się z nią rozmawia.To przecież moja najlepszadziwnie mi się z nią rozmawia.To przecież moja najlepszaprzyjaciółka, dziewczyna, którą znam od drugiej klasy, któradzieliła się ze mną ciasteczkami podczas lunchu i raz przywaliłaJillian Dawson w twarz, kiedy tamta oznajmiła, że moja rodzinaskażona jest chorobą. Jestem zmęczona odpowiadam. I nie powinno mnietu być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]