[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem do jej oczu wkradł się wyzywający wyraz -było to spojrzenie, którym kobieta obdarza inną kobietę, gdywie, że trzyma w ręku część kart.Wtedy podniosłam z podłogi torebkę, wyjęłam komórkę izadzwoniłam do Toma.- Mam tutaj kogoś, kto chce z tobą porozmawiać -rzekłam tonem niezdradzającym niczego, podając telefonJoannie Saunders, której twarz była w tej chwili bardzo blada.- Powiedz coś do niego.- Cześć, Tom, ja, eee, jestem na lunchu z twojądziewczyną - odezwała się do słuchawki.- Chyba lepiejbędzie, jak natychmiast się tu zjawisz, ponieważ ja sobie ztym nie radzę.Jakieś dziesięć minut pózniej w pubie pojawił się Tom.Podeszła do niego Emma, pocałowała na powitanie izaprowadziła do stolika, przy którym siedziałam wtowarzystwie Joanny Saunders.Nalałam mu kieliszek wina zbutelki, z której piłam.- Lucy, uważam, że powinniśmy o tym porozmawiaćgdzieś indziej, sami - rzekł pobladły, wiedząc, że zostałprzyparty do muru.- Uważam, że powinniśmy porozmawiać o tym teraz itutaj.Obecne są wszystkie główne postacie - oświadczyłam.-A poza tym, jeśli kiedykolwiek ponownie przyjdzie wamochota na wspólny seks, zawsze przypomnicie sobie tę chwilę,138a wydaje mi się, że to z całą pewnością przytemperuje waszapetyt.Szczęśliwe zakończenia potrzebują dobrychpoczątków, a to się na coś takiego nie kwalifikuje.Joanna Saunders skuliła się na swoim krześle, a jasiedziałam, drąc podkładki do piwa.- Lucy, tak bardzo cię przepraszam - rzekł Tom,wyglądając na zrozpaczonego.- To nic nie znaczyło.To byłachwila szaleństwa.Już się nigdy więcej nie powtórzy.-Milczałam.- Tak często cię nie było w domu.Oddalaliśmy się odsiebie; nie mów mi, że ciebie nigdy nie kusiło.- Owszem, ale nigdy się temu nie poddałam.A to wielkaróżnica.W niewierności nie ma szarych stref.Myślę, że to było największe kłamstwo, jakiekiedykolwiek zdarzyło mi się powiedzieć, i wiedziałam, żepewnego dnia przyjdzie mi za nie zapłacić.Nie chciałam poprostu wyrównywać rachunku od razu wtedy.Nigdy jednaknie nadszedł odpowiedni moment na takie wyznanie i kiedy zbiegiem czasu wszystko wróciło do normalności, absurdalnewydawało się ponowne rozdrapywanie ran.A poza tymprzyzwyczaiłam się do tego, że Tom stara się zmienić nalepsze.Znacznie łatwiej jest odgrywać rolę ofiary niżczarnego charakteru.A gdybym nie przeżyła tamtejrozpoczętej w Green Roomie nocy, wtedy być może nigdy niewybaczyłabym Tomowi.- Czego sobie pani życzy, młoda damo? Przepraszam,chce pani coś do picia czy też stanowi pani dekorację? - pytabarman.Wtedy sobie przypominam, że jeśli chcesz być obsłużonyw londyńskim pubie, musisz być nonszalancki, tak jakby wgruncie rzeczy nie zależało ci na tym.%7ładnych słów, jedyniekilka subtelnych ruchów dłonią.139- Poproszę kieliszek wina i dwa kufle piwa - mówię,zadowolona z własnej efektywności.Zastanawiam się, kiedypo raz ostatni ktoś nazwał mnie młodą damą.- Jakie piwo? - pyta całkiem słusznie.- A jakie macie?- Cóż, skoro już pani pyta, to gorzkie, jasne pełne iportera.- Co zamawia większość mężczyzn? Patrzy na mnieobojętnie.- Cóż, to kwestia tego, co kto lubi.Mamy Adnamsa, IPA,Stella Artois, co tylko sobie pani życzy.Co zazwyczaj pijepani chłopak?- To nie jest mój chłopak - odpowiadam lodowato.- No to w takim razie pani mąż - mówi, patrząc naobrączkę na mym palcu.- Nie jest także moim mężem.Barman unosi jedną brew.- Czy lubi jasne piwo? - pyta cierpliwie.- Nie jestem pewna, co lubi - odpowiadam, wzdychając.-Wie pan co, poproszę o dwa kufle tego - dodaję, wskazując nanajbliższy kurek.Wracam więc do stolika, tuląc do piersi trzy drinki,kontemplując chwilę, kiedy usiądę i się dotkniemy.Ciało przyciele.To nieuchronne, gdyż ławka jest taka wąska.Oczekiwanie przypomina wpatrywanie się w talerz z pysznymjedzeniem, kiedy człowiek jest naprawdę wygłodniały ipowstrzymuje się jak najdłużej dla tego pierwszego kęsa,wiedząc, że żaden pózniejszy nie będzie smakował tak dobrzeani nie będzie tak satysfakcjonujący.- Dzięki, jesteś bardzo hojna - mówi Robert Bass.Stawiam drinki, obchodzę stolik, by dojść do ławki,siadam, krzyżuję nogi, kładę przedramię na udzie i opieramsię, uderzając głową o ostrą, spiczastą stopę jednej z małych140rzezbionych figurek na oparciu.To święty Eustachy, patrontrudnych sytuacji.Robert Bass pochłonięty jest ustawianiem piw.Przezchwilę martwię się, że ustawia je w linii, sprawdzającodległość pomiędzy kuflami w sposób, który przypomina miToma.Nie dlatego, że manie mojego męża mi przeszkadzają,ale z tego powodu, że naprawdę nie chcę myśleć o nimwłaśnie teraz.Wtedy uświadamiam sobie, że tak naprawdę Robert Bassprzesuwa je na bok, tak by móc podnosić kufel lewą ręką.Stwierdzam natomiast, patrząc na nieco bardziej rozwiniętemięśnie jego prawego ramienia, że z całą pewnością nie jestleworęczny.Co oznacza, że powstała kombinacja ruchów,dzięki którym jego prawe ramię znajduje się w pozycjirównoległej z moim, jest dokonana z premedytacją.Zachwycam się misternością tego planu.Emanuje z nas instynktowna potrzeba kontaktu, takjakbyśmy byli w stanie odprężyć się dopiero wtedy, gdypokonamy tę przeszkodę.Czuję gorąco bijące od jegoramienia i każdy najmniejszy ruch.Jestem nawet w staniezmierzyć szybkość i silę jego oddechu.Czekam na wydechy,ponieważ wtedy włoski na jego ramieniu delikatnie ocierająsię o wrażliwą skórę mego przedramienia, a poczucie stratyogarnia mnie za każdym razem, kiedy on czyni wdech i oddalasię ode mnie.%7ładne z nas nie powinno być tutaj.Teraz, kiedy siedzęprzy stoliku, wiem z absolutną pewnością, że w małżeństwienie ma przestrzeni pozwalającej na póznowieczorne drinki zosobami praktycznie obcymi w miejscu, na które przystaliścieoboje, ponieważ skrycie rozumiecie, iż istnieje małeprawdopodobieństwo tego, że wpadniecie tam na kogośznajomego.Wypływam na nieznane wody, lekkomyślnieoddalając się od brzegu, ale nie jest to nieprzyjemne uczucie.141 - Jak ci idzie książka? - pytam.Nerwowo pocieram grubym pasmem włosów o górnąwargę, by podrapać się po czubku nosa.To nawyk, któregonabrałam wiele lat temu podczas powtarzania do egzaminów.Muszę się postarać i wymyślić inne tematy ogólnej rozmowy,ale ten przynajmniej gwarantuje choć trochę rozwinięcia.- Nie pytaj - mówi, opuszczając wzrok na piwo.-Poradziłem sobie z tamtym kryzysem, ale teraz uwikłałem sięw nowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]