[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy uczniowie wyszli z sali i zaczęli zbierać sięprzy windzie, do Maxa podszedł David. Niezłe, co? powiedział. Muszę iść nakarmićMayę.Chcesz pójść ze mną?Max pokręcił głową, przyglądając się jednemu zesrebrnych paneli kontrolnych. Nie powiedział z uśmiechem. Chyba jeszczechwilę tu zostanę. Wiedziałem, że to powiesz odparł David iuśmiechnął się, wchodząc do windy.11HALLOWEENKiedy nadszedł weekend Halloween, w Rowanzaroiło się od absolwentów, którzy przybyli na imprezę.Zjechali się z całego świata wiekowi staruszkowie nawózkach inwalidzkich, elegancko ubrani mężczyzni ikobiety oraz garstka studentów w bluzach z godłamiswoich uniwersytetów.Max z zaskoczeniem zobaczyłparę znajomych twarzy: kilku polityków, światowej sławynaukowiec, nawet pewna aktorka, którą uwielbiał panMcDaniels.Max minął w wielkim hallu kilku absolwentów iwymknął się tylnymi schodami.Nazajutrz mieli mecz zdrugim rokiem w piłkę euklidesową, który miała oglądaćreszta szkoły i absolwenci.Pierwszy rok miał zebranie najednym z podziemnych poziomów Domostwa, żebywybrać drużynę.Spotkanie zamieniło się w koszmar i Maxa rozbolałagłowa.Pierwszy rok mógł mieć w swoim zespoledwudziestu graczy, ale każda z pięciu grup była zdania, żeposiada dziesięciu godnych kandydatów.Kiedyrozgorzały kłótnie, Max i David usiedli z boku,pozostawiając negocjacje w imieniu ich grupy Rolfowi,Sarze i Connorowi.Rolf właśnie wykłócał się z innymchłopcem, kiedy David bez słowa wstał i poszedł naśrodek sali. Przepraszam zaczął.Kłótnie trwały nadal i David zaczął kaszleć. Przepraszam! powtórzył.Max odetchnął z ulgą, kiedy Cynthia przyszła mu wsukurs. Zamknijcie się! wrzasnęła, zatykając Connorowiusta dłonią, żeby przerwać potok niezrozumiałegodublińskiego slangu. David ma coś do powiedzenia.Wszystkie oczy zwróciły się na Davida, który oblałsię rumieńcem. No więc zaczął, a jego głos ledwie było słychać wwielkim pokoju tak nigdy do niczego nie dojdziemy.Mamy dwadzieścia miejsc i pięć grup.Każda grupapowinna wybrać najlepszych czterech graczy i to będzienasza drużyna. Ale to może nie być najlepsza drużyna prychnąłchłopiec z Brazylii. Możecie się sprzeczać do woli powiedział David. A mecz jest jutro o dziewiątej i chciałbym mieć kogodopingować.David usiadł z powrotem obok Maxa, a debatatoczyła się dalej. Przypomnij mi, żebym nigdy więcej tego nie robił jęknął David.Tej nocy Max nie mógł zasnąć.Chodził po pokojupodenerwowany nadchodzącym meczem z drugimrokiem.Rolf, którego wybrano na kapitana ich drużyny,przy doborze graczy postanowił położyć nacisk na mocnestrony pierwszego roku, a jedną z nich była gwałtowniepoprawiająca się szybkość Maxa. Max, idz wcześnie spać powiedział Rolf przykolacji. Liczę na twoje nogi.Być może będziesz naboisku przez większość meczu.Max obiecał to Rolfowi i śpieszył się przyoporządzaniu Nicka, który był wyraznie poirytowany.Jednak wcześniejsze położenie się nic nie dało, bo Maxprzez godzinę nie mógł zasnąć, aż w końcu wymknął sięna dół po jeden z podręczników mistyki.Przez następnekilka godzin tworzył małe kule z ciemnoniebieskichpłomieni i koncentrował się na tym, żeby ołówek turlałmu się tam i z powrotem po książce.Kiedy nadszedł świt,chłopiec zobaczył swoje odbicie w ciemnej szybie kopułyobserwacyjnej.Mała sfera niebieskich płomieni migotałamu jeszcze na dłoni, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Zmieniasz się wyszeptał i padł na łóżko.David był już ubrany w granatowy mundurek Rowan,kiedy obudził Maxa.Max skoczył na równe nogi,zrzucając podręcznik mistyki z kołdry na podłogę. Musisz być na boisku za dziesięć minut narozgrzewkę! powiedział David i pobiegł przynieśćMaxowi jego nowe piłkarskie buty.Max wyskoczył z łóżka i włożył granatowy pulower.Chwilę pózniej pędził na boisko, mijając drużynędrugiego roku, która ćwiczyła w białych strojach.Nadrugim końcu boiska rozciągali się wszyscy zawodnicy zpierwszego roku, oprócz Rolfa, który stał z założonymirękami.Max próbował zignorować purpurową twarzkapitana, koncentrując się na ćwiczeniach rozciągających,ze wzrokiem wbitym w parę strachów na wróble, którestanowiły całą widownię.David przyniósł mu kawałek tosta. Proszę.Lepiej, żebyś się spóznił teraz niżwieczorem. dodał z uśmiechem.Max zmrużył oczy i spojrzał na Davida, który zacząłchichotać i uciekł na trybuny.Jego kolega z pokoju lubiłsię z nim drażnić, od kiedy Sara w końcu przyjęłazaproszenie na tańce.Był rześki jesienny dzień, a przyjemny wietrzykrozrzucał złotymi falami leżące na ziemi liście.Uczniowiei absolwenci wypełniali trybuny; sadowili się z termosamii rozkładali na kolanach bawełniane narzuty.Poćwiczeniach rozciągających Sara stuknęła Maxa w rękę,zachichotała i pokazała mu przez ramię Nolanaprowadzącego z Sanktuarium podopiecznychzawodników.Olbrzymi shedu, Orion, człapał z przodu.Na grzbiecie miał białe prześcieradło, na którymnamalowano slogany bojowe.Max zastanawiał się, jakRolfowi udało się namówić dumnego shedu, żeby robił zatablicę reklamową.Max westchnął, kiedy zobaczył, jak Nolan naglepodnosi Nicka, żeby uniemożliwić mu wbiegnięcie naboisko.Lymrilla powierzono zdenerwowanej parzeabsolwentów, a Nolan tak rozmieścił podopiecznych, żebymogli oglądać mecz z trawnika.M.Renard wszedł szybkim krokiem na murawę ipodniósł ręce, żeby uciszyć widzów.Max poczuł mdłości.Kilka tysięcy widzów zaczęło klaskać i rozmawiać,przeglądając broszurki z programem i dopasowującnazwiska do numerów i twarzy.Maxa wyrwał zodrętwienia grzmiący, magicznie wzmocniony głos M.Renarda. Panie i panowie, witamy na tegorocznym meczuHalloween między uczniami Rowan!Tłum zaczął entuzjastycznie wiwatować.Max widziałNicka szarpiącego się tak mocno, że Nolan musiał goodebrać od pary absolwentów.Mężczyzna spojrzał nalymrilla wilkiem i zdjął płaszcz z wielbłądziej wełny,żeby przyjrzeć się porozrywanym rękawom.Maxskrzywił się i odwrócił do M.Renarda, który wyrazniedelektował się entuzjazmem tłumu, pokazując teatralnymgestem na pierwszy rok. Jeszcze dwa miesiące temu te oto małe globulkiprzybyły tutaj tłuściutkie i mięciutkie jak kuleczki masła! oznajmił nauczyciel gier.Widzowie zachichotali, a Max i jego koledzy zdrużyny oblali się rumieńcem. Nie ma się z czego śmiać! zbeształ publicznośćM.Renard. Na widowni też widzę kilka kuleczek masła.Niektórym z was przydałyby się dodatkowe zajęcia zwuefu powiedział z kamienną twarzą, grożąc palcem wstronę kilku korpulentnych kobiet okrytych pledem wszkocką kratę.Jedna z nich wstała, pogroziła mu pięścią i krzyknęła: Nigdy więcej!" ku uciesze absolwentów.Nauczyciel mówił dalej: Tak, przybyli tu dopiero dwa miesiące temu, ale,jak sami zobaczycie, zdążyli się nauczyć tego i owego.Proszę ich ciepło powitać w Rowan.Max wytężył wzrok w porannym słońcu, usiłującdojrzeć więcej twarzy na trybunach, z których rozległy sięprzyjazne oklaski. A nasz drugi rok powiedział M.Renard,potruchtawszy do drugiej drużyny. Któżby mógł ichzapomnieć? Zrednie dzieci" Rowan.Trzymam w tymmeczu ich stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]