[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ju\ ichwymieniłeś.- Megan ziewnęła.- Och, przepraszam.- Darnellowi trochę się plątał język.- Nudzę cię?- Nie.- Megan pokręciła głową.Był w sumie całkiem zabawny.Tyle tylko, \e zrobiło się ju\bardzo pózno.- Taa.No có\.Ju\ sam siebie nudzę - powiedział Darnell i rozciągnął się na masce.Wspólnie gapili się na niebo, po którym przeleciał kolejny samolot.Wszyscy pozostalikrzyknęli z entuzjazmem, ale Megan zacisnęła mocno oczy i zakryła uszy, chroniąc je przedhałasem.- Hej.Dobrze się bawicie?Megan otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą Evana.Co za] ulga! Nie widziała go od chwili,kiedy odszedł z Hailey ponad dwie godziny temu.Teraz wreszcie się stąd wydostanie.- Mo\emy wracać? - spytała, ześlizgując się z maski samochodu.Zerknęła na Hailey,zauwa\yła wyrazną malinkę tu\ obok jej obojczyka i odwróciła oczy.Serce zabiło Megan zzazdrości.Nawet nie chciała sobie wyobra\ać, gdzie jeszcze zbłądziły usta Evana.Ale teraz,oczywiście, nie mogła się powstrzymać, \eby o tym nie myśleć.- Ju\? - spytała Hailey, sięgając po rękę Evana obiema dłońmi.- Prawie z nikim jeszcze niepogadałam.Taa? A czyja to wina?Evan rzucił Megan błagalne spojrzenie, pod którym straciła otuchę.Nagle poczuła się jeszczebardziej zmordowana ni\ kilka sekund temu.- Wiecie co? Nie ma sprawy.- Megan chwyciła Darnella za rękę i podciągnęłapółprzytomnego chłopaka do pozycji siedzącej.- Ten oto Darnell odwiezie mnie do domu.Mo\esz przecie\ prowadzić, Darnell, prawda? - spytała i walnęła go w plecy tak mocno, \eześlizgnął się z maski samochodu.Kiedy stanął na ziemi, lekko się zachwiał, ale wyłowił kluczyki z kieszeni kurtki. - Assso - lutnie - wybełkotał.- Tyko.Powiedz mi, gdzie mieszz - asz.- wymierzyłkluczykiem w zamek drzwi samochodu i trafił w okno.Megan uniosła brwi i spojrzała na Evana, a on odpowiedział rozbawionym spojrzeniem.Najwyrazniej trochę mu zaimponowała.Megan prawie nie wierzyła, \e się na to zdobyła.Zenaprawdę mu się stawia.Kto by w ogóle pomyślał, \e to mo\liwe?Oboje wiedzieli, \e nie jest na tyle głupia, \eby wsiąść do samochodu z Darnellem.To byłtylko blef Pozostawało pytanie, co w tej sytuacji zrobi Evan.Zwrócił się do Hailey.- Chyba powinniśmy wracać.Serce Megan zatrzepotało jak zwycięska flaga na wietrze.Hailey zrzedła mina, aledziewczyna szybko się pozbierała.- Jasne.Pójdę po torbę.- A mo\e.podrzuciłabyś do domu Darnella? - spytał Evan, całując Hailey w usta ispoglądając na nią z zachwytem.Wszyscy popatrzyli na zgarbioną sylwetkę Darnella, który obiema rękoma usiłowałwprowadzić kluczyk do zamka.Znów nie trafił.- Evan.- Hails, mieszkasz dwa domy od niego - upierał się Evan.- A ktoś musi to zrobić.Hailey obejrzała się na pozostałych, kiedy kolejny samolot wystartował i zagłuszył wszystkiedzwięki.- Dobra, masz rację.- Westchnęła.Podeszła do Darnella i zarzuciła ramię na jego szerokieplecy.- Nie ta strona samochodu, Di.- Hę? - wymamrotał Darnell.- Ale ja odwo\ę Megan do domu.- Zmiana planów.Teraz ja się tobą zajmę - powiedziała Hailey.- No chodz.Megan patrzyła, jak Hailey delikatnie prowadzi Darnella na siedzenie pasa\era.Evan sięgnąłpo kluczyki i otworzył drzwi.Razem usadowili potę\nego chłopaka w samochodzie.PotemHailey przesunęła fotel tak, \e Darnell nie musiał wbijać kolan w obudowę.Niewiarygodne.W tej samej chwili, w której Megan gotowa była uznać, \e ta dziewucha to wcielenie zła, onazaczynała się zachowywać jak człowiek.- Dobra, to do zobaczenia.- Hailey pocałowała Evana i wsiadła za kierownicę.- Jedz ostro\nie - poprosił Evan i zarobił na uśmiech swojej dziewczyny.- Cześć, Hailey - zawołała Megan.Hailey ruszyła bez słowa, zostawiając Megan i Evana na drodze.- Miła osóbka - mruknęła Megan pod nosem.Evan zerknął na nią z ukosa i zawrócił do swojego samochodu. - Chodz.Wracajmy do domu.- I jak, twoi rodzice nas zabiją? - spytała Megan, patrząc na zegarek: kwadrans po pierwszej.-Bo moi na pewno by to zrobili.- Nie martw się.Wszystko jest pod kontrolą - uspokoił ją Evan.Wyłączył światła, skręcając na spokojną ulicę McGowanów.Zaparkował samochód nasamym skraju podjazdu i zgasił silnik.Rozległo się cykanie setek świerszczy.W domuświeciła się tylko lampa w salonie.- Hej - szepnął Evan.- Dobrze się dzisiaj bawiłaś? Megan spojrzała na niego, a serce jejgwałtownie załomotało.Lekko nachylony, opierał się o deskę rozdzielczą.Z tak bliska mogła zobaczyć zarost, którykiełkował mu na brodzie.- Twoi przyjaciele są fajni.- Wiedziałem, \e ich polubisz - mruknął, zaglądając jej w oczy tak głęboko, \e nie mogłaoderwać spojrzenia.- A oni polubią ciebie.Megan z trudem przełknęła ślinę.- Naprawdę.?- No có\, a jak tu cię nie lubić? - powiedział Evan z uśmiechem.O Bo\e, on zamierzał ją pocałować.Tu, na środku podjazdu.A ona tak bardzo, tak bardzotego chciała.Czuła to ka\dą komórką swojego ciała.Ale on ma dziewczynę.Hailey to mo\e i suka, ale jest kole\anką z dru\yny, i chocia\ takaokazja jeszcze nigdy wcześniej się nie nadarzyła, Megan nie była dziewczyną, która kradniechłopaków innym sprzed nosa, nawet paskudnym przeciwniczkom.- Dobra, tylko pamiętaj.Megan znieruchomiała.-.\eby bardzo cicho zamknąć drzwi - szepnął Evan.Odwrócił się i wysiadł.Z Megan uszłopowietrze.Wysunęła się z samochodu.Bezszelestnie ruszyła za Evanem po podjezdzie idokoła domu.Poza świerszczami słyszała tylko własny oddech.W ka\dej sekundzie obawiałasię, \e nagle otworzy się jakieś okno albo rozbłyśnie światło, ale wszędzie panował spokój.Evan chyba naprawdę wiedział, co robi.Dotarł do tylnych drzwi i do połowy otworzył zewnętrzną ramę obitą siatką, zatrzymując jączubkiem zamszowego buta.- Lekcja numer jeden - szepnął.- Do tego miejsca nie skrzypi - Megan się uśmiechnęła.- Jasne.Wyjął spod słomianki klucz. - Lekcja druga: korzystanie z tego klucza jest znacznie bardziej ciche ni\ wyciąganie zkieszeni całego pęku.Megan wstrzymała oddech, kiedy Evan otwierał drzwi.Z powrotem odło\ył klucz podwycieraczkę i skinął głową na znak, \eby Megan poszła przodem.Przez długą chwilę stałabez ruchu, wpatrując się w wąskie przejście między Evanem a framugą drzwi.Musiała obrócić się bokiem, \eby przejść.Kiedy się prześlizgiwała do środka, całym ciałemotarła się o Evana.Noga przy nodze, pierś przy piersi, policzek pochylony tu\ przy jegonosie.Poczuła gorący oddech Evana na swojej twarzy.Spodziewała się, \e chłopak trochęsię odsunie, \eby zrobić dla niej więcej miejsca, ale ani drgnął.Megan wreszcie dostała się do holu.Uśmiechnęła się, gdy owiało ją chłodne, świe\epowietrze kuchni, potęgując łaskoczące ciepło, jakie czuła w całym ciele.Evan odwrócił siędo niej plecami, cicho domykając drzwi, a potem przekręcił klucz.W domu panowałacałkowita cisza.- Tylne schody - powiedział cicho.Jego głos przejął ją dreszczem od stóp do głów.Megan ruszyła za nim na palcach.Zatrzymałsie przy schodach, \eby puścić dziewczynę przodem.Megan postawiła stopę na pierwszymstopniu i zatrzymała się, zdając sobie sprawę, \e powinna coś powiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire