[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stykaliśmy się czołami.Jego kutas sterczał między nami, złapany wpułapkę mojej kości łonowej i jego brzucha.Kolanami dotykałam oparciajego skórzanej kanapy, ale była dość miękka i w ogóle mnie to nie bolało.- Elle, każdy ma blizny.Jego usta byty bardzo blisko moich.W jego muskającym moje wargioddechu czułam wino.Nie ruszał się.Nie naciskał.Oddychał tylko ipatrzył mi w oczy.Byliśmy tak blisko, że wyraznie widziałam niebieskozielonąpoświatę jego oczu.Pocałowałam go W usta.Nie rozległy się' ptasie serenady ani wybuchy fajerwerków.Nie byłosłychać dzwonów.Pocałowałam go tak, jak jeszcze nigdy nie całowałamżadnego mężczyzny.Prawdziwie.Pocałowałam go, ponieważ w tamtejchwili nie mogłam sobie wyobrazić, że mogłabym go nie całować.Pocałowałam go na dowód, że mogę przetrwać.Otworzył dla mnie usta i nasze języki się spotkały.Dotknęłam jegotwarzy i przekrzywiłam głowę, żeby sięgnąć głębiej, nagle głodna jegowarg, spragniona jego smaku.Chciałam go dotykać tak intymnie, choć odtej intymności cała się trzęsłam.Odwzajemnił pocałunek.Bral to, co dawałam, i dawał to, czegopotrzebowałam.Bez pytań.Bez warunków.Pozwolił mi się poprowadzić,a kiedy w końcu się od niego oderwałam, bez tchu, nie zepsułwszystkiego żartobliwym komentarzem.Przesunął tylko ręką po moichwłosach i wkręcił palce w ich końcówki.Uśmiechał się do mnie ustami wciąż wilgotnymi od pocałunku.Widziałam, jak chmury rozstępują się przed słońcem.Widziałam tęczę.Ikwiaty o poranku, otulone rosą, i zachody słońca rozpalone ogniem takbardzo, że chciało mi się płakać.I Dana, który uśmiechał się do mnie ustami wilgotnymi od pocałunku.I gdybym miała powiedzieć, który z tych obrazów poruszył mnienajbardziej, powiedziałabym, że ten ostatni. Były pewnie jakieś słowa, które mogłam powiedzieć.Zdanie, którymmogłam uczcić tę chwilę.Uwolnił mnie od tego obowiązku, nachylającsię i całując mnie, znów z tą swoją niezachwianą pewnością, która niepozwoliła mi przed nim uciec.Jego język plątał się z moim, rękąprzeczesywał mi włosy na karku, przyciągał mnie do siebie mocniej.Całowaliśmy się bardzo długo.Delikatnie i mocno.Lekkie muśnięciaprzeplatały się z głębokimi i namiętnymi ruchami języka, które wysyłałyelektryczne fale podniecenia wzdłuż mojego kręgosłupa.Całowaliśmysię tak, jakbyśmy zostali stworzeni tylko po to.Jego był oddech, mójwydech.Dzieliliśmy się powietrzem, śliną i.zaufaniem.Tak,dzieliliśmy się zaufaniem.Jego ręce krążyły po moich plecach, potem zsunęły się niżej, nabiodra, żeby mnie chwycić i przycisnąć.Jego penis pulsował międzynaszymi ciałami, a moja łechtaczka ocierała się o jego podstawę.Kołysałmną, pocierał nią.Moje podniecenie zalało nas oboje, dosłownie.Włożył we mnie palce, nie miałam nic przeciwko temu.Poruszaliśmysię razem, nasze brzuchy tworzyły kokon dla jego penisa, moje piersidrażniły jego pierś.Położył mi płaską dłoń na plecach, przycisnął mnie dosiebie i mocno wypchnął biodra - każdy jego ruch coraz bardziej drażniłmoją łechtaczkę.Fale przyjemności przypływały i odpływały.Coraz mocniejprzyciskałam się do niego, napierałam wystarczająco mocno, żeby czućwięcej i mocniej.Posadził moją śliską cipkę na swoim kutasie, gorącą imokrą od spazmów łechtaczki.Palce wbił w moją pupę, zaczął się nieznacznie ruszać w górę i w dół.Oddychałamwprost w jego usta.Kołysaliśmy się razem, bez tarcia, gładko, skóraślizgała się po skórze.Wsunął mi język do ust tak, jak pragnęłam, żeby mnie wypełniłkutasem.Jęknęłam.Zawtórował mi.Jego gorące ręce na mojej skórzeporuszały mną -byłam narzędziem dostarczającym mu satysfakcji i myślo tym, że mogę sprawić, żeby był taki nagrzany, bez wkładania go wsiebie, zakręciła mi w głowie.Zakołysał mną trochę mocniej, zadrżałam.Jeszcze chwila, jeszczemoment.Mocniej, szybciej, głębiej.Napierał kutasem na mój brzuch, pieprzył się o mnie, każdy jego ruchprzybliżał mnie coraz bardziej do szczytu.Sklejał nas pot.Mojałechtaczka płonęła.Moje usta płonęły.Moje biodra płonęły tam, gdzietrzymał ręce.Wymruczał moje imię prosto w moje usta, a potem opadł na poduszki.Zamknięte oczy, wykrzywiona twarz, penis skakał i drżał.Cały się trząsł.Ja też.Doszłam, patrząc, jak karmi się moim ciałem.Jasne płatkiprzyjemności zamgliły mi wzrok.Uda dygotały.Między nami rozlało sięciepło, spuścił się na moją skórę.Czułam jego zapach.Czułam zapachspermy i seksu zmieszany z moimi własnymi płynami.Ta woń sprawiła,że zawyłam i doszłam.Przyciągnął mnie bliżej, objął.Trzymał mnie tak i nasze ciała powolisię uspokajały.Skosztowałam skóry na jego szyi.Okazała się słona.Mojagłowa idealnie wpasowywała się w jego ramię.Nie chciałam się ruszać.Nie chciałam na niego patrzeć.Nie chciałamnas rozklejać.Poczucie, że jest mi wygodnie, było zbyt świeże, zbyt nowe, zbyt łatwo było jerozproszyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire