[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rytmicznie podrygiwali w takt muzyki i kolebali się naboki.Trudno było to nazwać tańcem.Wziął mnie za rękę.Spletliśmy palce i poprowadził mnie na środekparkietu.Pierwszy krok, przyciągnął mnie bliżej.Drugi, jego ręcewpasowały się w moją talię, jak gdyby zostały stworzone do pary z moimikrągłościami.Trzeci, jego udo wślizgnęło się pomiędzy moje.Zostałamuziemiona.Nie było szans na rozmowę, wśród ryku muzyki trudno byłobyUsłyszeć nawet krzyk.Bas wdzierał mi się w pępek, wgłębienie w szyi,nadgarstki i między uda.Tłum wzbierał wokół nas jak ocean wdzierającysię na skały, rozdzielał się i wycofywał, żeby za chwilę powrócić i znównas otoczyć.Napiera! na nas mocniej z każdą kolejną piosenką.Corazwięcej ludzi wciskało się na parkiet.Już się nie uśmiechał.Wyglądał tak, jakby dobijał interesu życia.Jakby już nic wokół nas nie widział, jakby jego świat zawęził się tylko domnie.Zadrżałam pod jego spojrzeniem.Kiedy położył na moim boku drugą rękę, tuż pod piersią,wzdrygnęłam się, ale nie miałam gdzie uciec.Szach i mat.Spojrzałam wgórę, w jego oczy, w te jasno-ciemne oczy, i zatraciłam się w nich.Poruszaliśmy się w jednym rytmie.Przesunęłam rękę z jego ramieniana kark.Końcówki jego piaskowych włosów łaskotały mnie w kostki.%7łarjego dłoni palił mnie przez materiał bluzki.Ogień buzował również wmoim wnętrzu, tam gdzie mój brzuch stykał się z jego kroczem.Bardzo dawno z nikim nie tańczyłam.Miałam wrażenie, że wiecznośćupłynęła od chwili, gdy po raz ostatni czułam na sobie ręce mężczyzny,gdy widziałam własne pożądanie odbite w męskich oczach.Zabrakło mitchu.Wyschnięte wargi domagały się mokrego języka.Wysunęłam go,żeby zadośćuczynić ich prośbie.Ten nagły ruch zwrócił jego uwagę, takjak uwagę kota zwraca przemykająca się chyłkiem mysz.Jego dłoń przesunęła się w górę po moim kręgosłupie, wplotła się wmoje włosy, odchyliła do tyłumoją głowę i obnażyła szyję na przyjęcie jego ust.Nachylił się imusnął je ustami.Wiedziałam, że sapię, ale się nie słyszałam.Przyciągnąłmnie bliżej i poddałam się jego woli.Tłum stał się jednym ciałem poruszanym w takt zmysłowego beatu.Niemal stopiliśmy się ze sobą, nie byłam już pewna, gdzie on się kończy,a ja zaczynam.Przez bluzkę dotknął mojej piersi.Zamrugałam oczami,nie widząc nic oprócz jego twarzy skąpanej w pulsującej w rytm muzykiniebieskozielonej poświacie.Nikt na nas nie patrzył.Nikt nic nie widział.Byliśmy niezależnączęścią większej całości.Para obok nas całowała się namiętnie - splecionejęzyki, ręce gładzące i pieszczące ciała.Parkiet stał się orgią pożądania.Wąchałam je, smakowałam, widziałam je w jego oczach.Wiedziałam, żeto samo pożądanie dostrzegł w moich.Tymczasem zmieniliśmy rytm,lecz granice między piosenkami zupełnie się zatarły.Otaczające nas ciała coraz bardziej nas do siebie zbliżały.Pot spływałmi po kręgosłupie i świecił kroplami na jego czole.Wszystko stało sięgorącem i pulsowaniem.Jego nabrzmiały kutas wciskał mi się w brzuch.Moje wargi rozchyliłysię w niemej reakcji na to doznanie, jego nienasycony wzrok zawisł namoich ustach.Twarz mial tak spiętą, jakby go coś bolało.Ale to nie ból zmienił jego usta w cienką, ściśniętą kreskę.Zrozumiałam to, obserwując, jak zaciska zęby, gdy kolejna fala tłumuprzyparła nas do siebie jeszcze bliżej.Poczułam, jak rozcapierza palce,które trzymał na mojej pupie, potem przesunął je w górę, na kręgosłup, apotem znów w dół, na pupę.Pieścilmnie i przyciskał coraz mocniej do swego nabrzmiałego penisa.Zatraciłam się.Zatraciłam się w jego oczach, w jego dotyku,dudnieniu muzyki i wszechobecnym pulsowaniu pożądania.Poddałamsię pożądaniu, któremu zaprzeczałam tak długo, że jego nagły atak prawiezwalił mnie z nóg.Jego spojrzenie się zmieniło i zrozumiałam, że mnie rozgryzł.Gdybysię zwycięsko uśmiechnął albo rzucił mi pożądliwe spojrzenie,uciekłabym.Ale jego oczy tylko lekko się zwęziły, a na twarzy malowałysię determinacja i bezradny podziw.Patrzył na mnie tak, jakby nie byłoważne, czy ta piosenka się kiedyś skończy, czy stąd wyjdzie, czy spojrzykiedyś na inną kobietę.Było tylko tu i teraz.Jego ręka zsunęła się po moim biodrze na udo.Chwycił palcami rąbekmojej spódnicy.Uniósł go w rytm muzyki i wsunął pod nią rękę.Nakryłmnie tam dłonią, twardszą jej częścią napierając na łechtaczkę przezmajtki.Teraz poruszał nami już tylko tłum.Ręką, którą trzymał na moichplecach, zdecydowanie przyciskał mnie do siebie.Kolejny zwrot tłumu ijego palce nieznacznie się przemieściły, żeby zanurkować za koronkowąkrawędz moich majtek i znalezć śliskie zródło gorąca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]