[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bezniego moje łóżko było strasznie puste, a poza tym zle mi sięspało.Rano wyrwał mnie ze snu telefon - dzwoniła mama.Jak coroku po to, żeby mi złożyć życzenia urodzinowe.Kartki od braci iojca przyszły już tydzień wcześniej, czekałam już tylko naprezent od mamy.Zastanawiałam się, co na moje urodziny zaplanował Alex.Zanim jednak dane mi było się o tym przekonać, musiałamprzetrwać jeszcze godzinę fotografowania ciężkiego makijażu ipodbródków na dłoniach.I boaz piór.I zastanawiania się, czy można kogoś ukatrupić tiarą.Wreszcie skończyłam.Zadośćuczynieniem za trud było kilkacałkiem niezłych napiwków.Pognałam do domu, a do drzwimojego mieszkania zaprowadził mnie zapach czosnku.- Dobrze wyglądasz w mojej kuchni.Wieszałam płaszcz iczapkę na wieszaku, kiedyAlex stanął w zasięgu mojego wzroku.Znów miał na sobiefartuch z roznegliżowaną kobietą, choć sam -ku mojemurozczarowaniu - był kompletnie ubrany.- Wszystkiego najlepszego.- Mmm.urodzinowe pocałunki, najlepsze ze wszystkich.-Byliśmy przesłodzeni i ckliwi.Przyznam, że byliśmy parą, jakązawsze chciałam stworzyć.- A co powiesz na urodzinowe klapsy? - Zcisnął mój tyłek.- Dla mnie czy dla ciebie? Zaśmiał się.- Możesz wybrać, to twoje urodziny.- Pomyślę o tym.- Uśmiechnęłam się chytrze i jeszcze przezchwilę Pozwoliłam mu się podotykać.- Przyszły do ciebie jakieś paczki, położyłem je na krześle.- Och, prezenty! - Zobaczyłam pudełka.Jedno ciężkie, zAmazon.com, drugie znacznie mniejsze, ze zwrotnym adresemmojej mamy.Zabrałam się za to cięższe: wyciągnęłam trzy książki wtwardych obwolutach.Nie od razu zrozumiałam, ale w końcuskupiłam się na tytułach, odłożyłam książki do pudełka izamknęłam je.- Od Patricka - powiedziałam.- Autostopem przez galaktykę idalsze części.Alex spojrzał na pudełko, potem na moje stopy.- Dobre książki.- Usiłuje mnie udobruchać.A poza tym - dodałam zsarkazmem - już mam te książki, ale tak się składa, że są u niego.Więc po prostu kupił mi to, co już mam, bo nie zwrócił mi starychegzemplarzy.Odsyła prezent, który ode mnie dostaje, ale nie coś,co należy do mnie.- W moich słowach było tyle jadu, żestarczyłoby dla kilku grzechotników.Alex odsunął pudełko stopą.Zmarszczyłam brwi.- Otwórz drugie - powiedział.Od mamy dostałam srebrny naszyjnik.Aadny.GwiazdaDawida z sercem w środku.Przyłożyłam go do szyi i przezchwilę zastanawiałam się, czy rzeczywiście chciałabym nosić cośtakiego.- Zapniesz mi? Proszę.- Oczywiście.- Alex stanął za mną, odgarnął mi z szyi włosy,a potem zapiął.Gwiazda wpasowała się dokładnie we wgłębieniew szyi.Dotknęłam jej.- Jak wygląda?- Aadnie.Spojrzałam na niego.- Zostało coś jeszcze do otwarcia?- Ach, ty mała pazerna bestio.- Tak, taka właśnie jestem.- Nie było sensu zaprzeczać.Ktoś,kto mówi, że nie lubi dostawać prezentów, okłamuje samegosiebie.- Najpierw obiad, potem prezenty.Zrobiłam smutną minkę, ale obiad pachniał zbyt ładnie,żebym mogła odmówić.Zrobił lazanię i chlebczosnkowy.Przykrył mój chwiejny stół ładnym obrusem,postawił na nim kwiaty, wyjął moją najlepszą zastawę z chińskiejporcelany.Może nie kosztowała fortuny, ale była całkiem ładna.Zapalił nawet świece.Rozmawialiśmy i jedliśmy.Karmiliśmy się nawzajem.Naspółkę zjedliśmy czekoladowy sernik o wdzięcznej nazwieGodiva.Minęła godzina, potem pół następnej, a my wciążsiedzieliśmy przy stole i jedliśmy, i śmialiśmy się, i wciąż niebrakowała nam tematów.Jego oczy lśniły w świetle świec.- Masz taki piękny uśmiech.- I zęby też.- Przejechałam po nich językiem.-Bardzo długonosiłam aparat.- Założę się, że wyglądałaś prześlicznie.- Pfff.A ty? Jaki byłeś jako dziecko?Jego uśmiech nie zblakł, ale spojrzenie lekko się zamgliło.- Jak byłem mały, byłem idiotą.- Jestem pewna, że to nieprawda.Wzruszył ramionami i wstał, żeby sprzątnąć talerze.Niepytałam dalej.Miesiąc związku to nie jest znów tak długo,chociaż czułam się, jakbyśmy się znali wieczność.Unikałmówienia o swojej rodzinie.Razem załadowaliśmy zmywarkę, apatelnie namoczyliśmy w zlewie.Dmuchnął na mnie bąbelkami zpiany.W drodze do lodówki uszczypnęłam go w tyłek.I wkońcu, kiedy wkładałam do niej resztki obiadu, podszedł domnie, odwrócił mnie i pocałował.- Gotowa na prezent?- To jeszcze go nie dostałam? - Skubnęłam go w policzek.-Nie.- Uśmiechasz się diabelsko, Alex.Uśmiechnął się jeszczeszerzej.- Usiądz tu.Poprowadził mnie do kanapy i posadził mnie na niej.- Zamknij oczy.- Och! Zamykanie oczu zawsze oznacza, że to cośszczególnego.Klasnęłam w dłonie i zamknęłam oczy.Ja też nie mogłamprzestać się uśmiechać.Fajnie jest dostawać prezenty od kogoś,kto wie, jak je dawać.A on wiedział.Przedłużał tę chwilę.Budował napięcie, a potem wyszeptał: Teraz już możeszotworzyć oczy", i włożył mi coś w ręce.Pudełko było zapakowane w piękny papier i obwiązanewstążką z kokardą.- Sam zapakowałeś? -Tak.Pogładziłam ostre jak ostrze noża zgięcia papieru iprofesjonalnie zawiązaną kokardę.- Czy jest coś, czego nie umiesz robić?- Otwórz.Zaczęłam ostrożnie rozwijać elegancki papier, nie chciałamgo rozerwać.Ale Alex tylko z westchnieniem potrząsnął głową izmusił moje palce do zniszczenia go.Po chwili podarty papieropadł swoliodnie na podłogę.Na moich kolanach stało zwykłebrązowe pudełko.Uniosłam pokrywkę kciukiem, otworzyłam i.rozdziawiłam usta.- Co.nie.Och.nie, nie powinieneś był.Nie kupiłeś chyba.ależ tak.Och, mój Boże!Kupił mi aparat, który pokazałam mu w sklepie pana Cullena.Aparat za pięć tysięcy dolarów, o którym marzyłam od kilkudobrych lat.Podarował mi moje marzenie.- Hej.nie płacz.- Starł mi łzę z policzka.Nie zdążył zrobićnic więcej, bo rzuciłam się na niego i z całej siły zaczęłamściskać.- Kocham cię - powiedziałam.Zastygliśmy oboje, policzek przy policzku, z pudełkiem zaparatem między nami.Nie zamierzałam tego powiedzieć, wkażdym razie nie w ten sposób.Chciałam mu powiedzieć, żekocham go za to, że kupił mi aparat, tak jak się kocha lodywaniliowe albo horrory, a nie tak, jak się kocha człowieka.- Ja też cię kocham - powiedział cicho i wprost do mojegoucha, więc nie mogłam udać, że nie usłyszałam.Odsunęłam się.- Alex.- Olivia - powiedział z uśmiechem.- Dziękuję za aparat.- Pocałunek się przedłużał, aż w końcumusiałam go przerwać, żeby zaczerpnąć tchu.- To jest.,niezwykłe.To za dużo.- To nie jest za dużo.- Chodzi o to, że jest za drogi - poprawiłam się.-Nieoczekiwałam tego.- No właśnie - powiedział z miną superkolesia.-I właśniedlatego ci go kupiłem.Położyłam mu dłoń na policzku.- Dziękuję.- Nie ma za co.- A potem z radością, jak podekscytowanydzieciak, pochylił się, żeby mi pokazać,co jeszcze jest w pudełku: torba na aparat, pasek, ściereczkado czyszczenia obiektywu.- Alex - powiedziałam cicho, ale z naciskiem, tak, żeby namnie spojrzał.- Muszę ci o czymś powiedzieć.Rozdział 13- Muszę ci powiedzieć o czymś, o czym ci jeszcze niemówiłam.- Odłożyłam aparat i wzięłam go za ręce.Zmarszczyłbrwi.- Okej.Zaczerpnęłam tchu.Zastanawiałam się, jakich słów użyć i jakto powiedzieć.I nagle poczułam, że wiem.Wstałam i podeszłamdo regału.Wyjęłam z szuflady plik zdjęć i wróciłam na kanapę.Usiadłam twarzą do niego, stykaliśmy się kolanami.Podałam muzdjęcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]