[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dołączycie donas? - zapytała Rowena.- Oczywiście, dzięki.- Dana podeszła do kominka, od którego biło miłe ciepło.- Czyu was każdy wieczór tak wygląda?- Jak? - Pitte przerwał nalewanie wina i zmarszczył brwi.- No, tak, że siedzicie wytwornie ubrani i pijecie wyśmienite wino z.co to za szkło,Baccarat?- Bardzo możliwe.- Pitte nalał trunku i podał Danie kieliszek.- Często siadujemy tutajrazem, żeby się odprężyć przed snem.- A jak spędzacie resztę dnia? W domu?- Ach, pytasz, w jaki sposób umilamy sobie czas.- Rowena usiadła i wygładziłapoduszkę obok.- Ja, jak wiesz, maluję.A Pitte zajmuje się naszymi finansami.Bawią gokwestie związane z pieniędzmi.Dużo czytamy.Podobały mi się twoje książki, Jordanie.- Dziękuję.- Pitte lubi oglądać filmy - dodała, obrzucając kochanka ciepłym spojrzeniem.-Zwłaszcza takie, w których mnóstwo różnych rzeczy z hukiem wylatuje w powietrze.- Więc chodzicie do kina? - zagadnęła Dana.- Rzadko.Wolimy spokojne seanse w domu.- Multipleksy - mruknął Pitte.- Tak je nazywają.Jak małe pudełka pozczepiane zsobą.Szkoda, że wielkie amfiteatry wyszły z mody.- Na pewno byliście świadkami wielu zmian w modzie przez ostatnie dwa tysiąclecia.- O tak, istotnie.- Rowena uniosła brwi.- Wiem, że to brzmi jak banalna towarzyska pogawędka - podjęła Dana - ale po prostupróbuję zrozumieć, co się tak naprawdę dzieje.Uświadomiłam sobie, że wiecie o mniewszystko.Zupełnie jakbyście mnie obserwowali przez całe życie.Obserwowaliście mnie?- Naturalnie.Bardzo nas interesowałaś już od chwili narodzin.Nie wtrącaliśmy się -podkreśliła Rowena, przesuwając między palcami naszyjnik, w którym połyskiwałyszlachetne kamienie.- W nic nie ingerowaliśmy.Rozumiem, dlaczego budzimy twojąciekawość.Jesteśmy do was bardziej podobni, niż wam się wydaje, a zarazem bardziejodmienni, niż możecie sobie wyobrazić.Oddajemy się tak zwanym ludzkim przyjemnościom,takim jak jedzenie, picie, ciepło, różne inne błahostki.Seks.Potrafimy kochać.- poszukała dłoni Pitte'a - równie szczerze, jak wy.Potrafimy śmiać się i płakać.Czerpiemy przyjemność z tego, co ma do zaoferowania wasz świat.Doceniamy szczodrość ielastyczność ludzkiego charakteru, choć ubolewamy nad jego mrocznymi stronami.- Dopóki jednak jesteście tutaj, nie należycie do żadnego ze światów, prawda? -Dotykają się w jakiś szczególny sposób, pomyślał Jordan.Zupełnie jakby ten przelotnykontakt przywracał im siły żywotne.- Możecie żyć, jak wam się podoba, ale w pewnychgranicach.W granicach tego wymiaru.Mimo to nasz wymiar jest wam obcy.Czujecie ciepło,ale ogień was nie parzy.Przesypiacie noc, lecz gdy budzicie się rano, nie jesteście ani o dobęstarsi.Nie odczuwacie upływu godzin.Nawet milion godzin was nie zmieni.- Czy tego rodzaju.nieśmiertelność - zaczął Pitte - wydaje ci się szczęśliwym losem?- Nie.- Spojrzenie Jordana zatrzymało się na twarzy Pitte'a.- Uważam ją za klątwę.To musi być kara, skoro wypędzono was z waszego świata iskazano na niekończące się godziny w naszym.Wyraz twarzy Pitte'a nie uległ zmianie, jedynie w jego oczach zapaliła się dziwnaiskra.- Wyjątkowo bystre spostrzeżenie.- Dostrzegam również inne aspekty tej sprawy.Jeśli Dana nie odnajdzie klucza,zapłaci za to rokiem życia.Nie tylko ona, ale także Malory i Zoe.Z twojego punktu widzeniato zaledwie chwila, lecz ludzie, których życie ma ograniczony zakres czasowy, zapatrują sięna to nieco inaczej.- Aha.- Pitte oparł się o obramowanie kominka.- A zatem przybyłeś z zamiaremrenegocjowania naszego kontraktu?Zanim Dana zdążyła się odezwać i upomnieć Jordana, żeby pilnował własnego nosa,posłał jej wymowne spojrzenie.- Nie.Dana znajdzie ten klucz, więc nie o to chodzi.- Widzę, że pokładasz ufność w swojej kobiecie - odezwała się Rowena.- Nie jestem jego kobietą - zaprzeczyła pospiesznie Dana.- Czy Kane też nasobserwował? Od samego początku?- Nie wiem - odparła Rowena i zbyła powątpiewający wyraz twarzy Danyniecierpliwym gestem.- Naprawdę nie wiem.Istnieją, jak Jordan słusznie zauważył, pewnegranice, których nie możemy przekroczyć.Coś się zmieniło.Wiemy o tym, bo Kane zdołałwciągnąć Malory i Flynna w sferę marzeń, a przy tym wyrządzić Flynnowi krzywdę.Wcześniej nie mógł, a może nie chciał tego zrobić.- Powiedz im, co ci zrobił.Dana zjeżyła się natychmiast, słysząc ton polecenia, a nie prośby.Zanim jednakzdążyła warknąć na Jordana, Rowena złapała ją za ramię.- Kane? Co się stało?Opowiedziała im o wszystkim.Tym razem jej głos brzmiał spokojnie.Oddaleniezmniejsza strach, pomyślała.Była o tym przekonana, dopóki nie zauważyła lęku na twarzy Roweny.Wolała niemyśleć, co mogłoby przestraszyć boginię.- Chyba nic mi nie groziło, prawda? - Miała gęsią skórkę i odczuwała mrowieniewzdłuż kręgosłupa.- To znaczy, nie mogłam utonąć, gdy wskoczyłam do morza, które taknaprawdę nie istniało.- Ależ istniało - sprostował Pitte.Jego twarz przybrała chłodny, posępny wyraz.Twarzżołnierza, pomyślała Dana.%7łołnierza, który obserwuje bitwę i oczekuje odpowiedniej chwili,by dobyć miecza.Choć to ona znajdowała się na polu bitwy, tocząc krwawą walkę.- Ten świat stworzyła twoja wyobraznia i twój lęk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]