[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Przybywam, aby wimieniu żony prosić o wyświadczenie pewnej przysługi.Mojej pani bardzo natym zależy.Pani Aveton poprosiła uniżenie, aby raczył usiąść.Zadzwoniła na służbę i kazałapodać napoje oraz przekąski.- Jak się miewa pańska szanowna małżonka? - spytała z fałszywą słodyczą.-Zapewniam waszą lordowską mość, że jesteśmy mu niezwykle oddani.Comożemy dla pana uczynić, milordzie?- Jak wspomniałem, mam prośbę.- Sebastian przyjął z jej rąk kieliszek wina.-Pozwoli pani, że wyjaśnię, w czym rzecz.Mój brat Peregrine wraz z żonąpojechał w odwiedziny do ciotki, a nasz przybrany syn przebywa obecnie pozaLondynem.Zerknął ukradkiem na rozmówców.Miał nadzieję, że ta wiadomość skłoni ich doustępstw.- Problem w tym, że Prudence jest teraz bardzo markotna - wyjaśnił zatroskany.-To zrozumiałe, że nie może bywać.- Naturalnie.W jej stanie to ponad siły.Nasza droga lady Wentworth musi nasiebie uważać.- Pani Aveton ogromnie pochlebiało, że jego lordowską mośćomawia z nią domowe sprawy.Ten wyniosły arystokrata niezmiernie rzadkodopuszczał innych do podobnej konfidencji.- Widzę, że pani doskonale mnie rozumie.- Sebastian rozpromienił się i dodał,pochylony ku swej rozmówczyni.-Mam nadzieję, że zechce pani wyrazić zgodę,aby Judith spędziła u nas parę dni.Moja żona ogromnie ją lubi.Zmiało mogępowiedzieć, że przepada za jej towarzystwem.Pani Aveton była zbita z tropu.- Milordzie, w innych okolicznościach najchętniej spełniłabym pańskie życzenie,ale teraz, gdy absorbują nas przygotowania do ślubu Judith.Czas nagli.Obawiam się, że będę musiała odmówić.- Spojrzała na Truscotta i umilkła.Umysł kaznodziei pracował na najwyższych obrotach.Po pierwszych słowachWentwortha domyślił się, jaki jest cel niespodziewanej wizyty.Wkrótce doszedłdo wniosku, że takie rozwiązanie byłoby mu na rękę.Miał zaledwie kilka dni, żeby definitywnie pozbyć się Margrave'a oraz jegowspólników.Gdyby ci obwiesie wyczuli pismo nosem, mogliby zwrócić się doJudith, żeby mu bruzdzić.U Wentworthów byłaby najzupełniej bezpieczna,ponieważ tamci jej nie wytropią.- Aaskawa pani, jestem odmiennego zdania - powiedział uprzejmie i dodałtonem serdecznej zachęty: - Proszę raz jeszcze rozważyć prośbę jego lordowskiejmości.Moim zdaniem, to wspaniała okazja, żeby nasza droga Judith trochęodpoczęła.Widzimy oboje, że sprawia wrażenie mocno znużonej.Wśródnajmilszych przyjaciół szybko odzyska werwę.Powinniśmy dziękować jegolordowskiej mości, że był łaskaw ją do siebie zaprosić.- Cała przyjemność po mojej stronie.Serdeczne dzięki za życzliwość izrozumienie - odparł Sebastian, ukrywając, że jest zdumiony i mocnozaniepokojony.Co knuje ten klecha? Wyraznie ucieszył się, że Judith może nakilka dni opuścić domostwo pani Aveton.- Radzę zapytać o zdanie moją śliczną narzeczoną - dodał Truscottprotekcjonalnym tonem.- Sądzę, że będzie zachwycona pańskim pomysłem,milordzie.Czy łaskawa pani zechce po nią posłać?Macocha Judith natychmiast usłuchała, co również zdumiało Sebastiana.Liczyłsię z tym, że czeka go trudne zadanie, a tymczasem poszło jak z płatka.Zapewneprzesądziła o tym wzmianka o wyjezdzie Dana.Judith przyjęła zaproszenie z nieukrywaną radością.-Chętnie was odwiedzę.o ile uzyskam pozwolenie.-Spojrzała na macochę iTruscotta, którzy pokiwali głowami.- Kiedy byłoby najwygodniej.- Powóz czeka przed domem.Najlepiej jedzmy od razu.Po co zwlekać, prawda?- Sebastian wybuchnął śmiechem.- Wybacz, moja droga, że tak cię popędzam,ale Prudence czeka.Dotrzymasz jej towarzystwa, a pokojówka spakuje twoje rze-czy i przyjedzie z nimi po południu.- Widzę, że jego lordowską mość pomyślał o wszystkim.Możesz się z nimzabrać, najdroższa.Przekaż jej lordowskiej mości ukłony ode mnie.- Truscottpromieniał.-Nie omieszkam - przytaknęła Judith, czując przypływ szczerej sympatii.Corazbardziej lubiła tego człowieka.Cierpiał z powodu choroby w rodzinie, ale to munie przeszkadzało myśleć o jej rozrywkach.- Dasz mi znać, co z twoją matką?Gdybyś mi pozwolił, natychmiast.- Mowy nie ma, najdroższa.Już o tym rozmawialiśmy.Wyłożyłem ci swoje racje.Choroba jest zarazliwa.Nie możemy zatrzymywać jego lordowskiej mości.Wielce jestem rad, że pod moją nieobecność będziesz przebywać wśródprzyjaciół.- Ujął jej dłoń i złożył na niej pocałunek.Judith nagrodziła go olśniewającymuśmiechem.- Urocze dziewczę - powiedział z westchnieniem, gdy pobiegła włożyć płaszcz.-Nie jestem jej godny.Sebastian był tego samego zdania, ale zachował je dla siebie.Z udawanymzainteresowaniem wypytywał o stan matki Truscotta.Zdawał sobie sprawę, że ma do czynienia z wyjątkowym spryciarzem, któryswobodnie dywagował na temat objawów wietrznej ospy.Wszelkie informacjemiał w małym palcu, lecz ani słowem nie napomknął, gdzie przebywa choradama i dlaczego wcześniej nie przedstawił jej Judith.Sebastian wiedział, z jakimindywiduum ma do czynienia, nie oczekiwał więc wyjaśnień i słuchał zkamienną twarzą.Judith uśmiechnęła się mimo woli, gdy Sebastian pomagał jej wsiąść do powozu.Z mieszanymi uczuciami wysłuchała nowiny o wyjezdzie Dana.Miała nadzieję,że udał się do Merton, aby porozmawiać z lordem Nelsonem.Zadawała sobie pytanie, jak by postąpiła, gdyby wiedziała, że zastanie go naMount Street.Czy zdecydowałaby się na dłuższe odwiedziny u Prudence? Niepotrafiła rozwikłać tych dylematów.Zdawała sobie sprawę z ogromuzagrożenia.Głupie serce nadal wyrywało się ku Danowi.Powinna dziękowaćniebiosom, że nie jest nią zainteresowany, lecz myśl o utraconej miłości wciążprzysparzała jej smutku.Na szczęście Dan wyjechał, a zatem pokusa zniknęła.Trzeba się z tego cieszyć.Mimo to było jej ciężko na duszy.Sebastian zauważył, że popadła w zamyślenie.- Wybaczysz mi? - zapytał.- Co takiego?- Porwałem cię, nie pytając o pozwolenie.Odpowiedz mi szczerze, moja droga,czy istotnie masz ochotę spędzić u nas kilka dni?- Oczywiście! - przytaknęła natychmiast.- Sebastianie, widzisz, że mam powody,żeby lepiej myśleć o Charlesie.Byłeś świadkiem, jak nalegał, bym przyjechała doPrudence.To miło z jego strony.Mógł przecież mnożyć przeszkody.- Istotnie.Pamiętaj, droga Judith, że dla nas wszystkich najważniejsze jest twojeszczęście, choć podejrzewam, że Prudence i Elizabeth boczą się na twojezamążpójście, ponieważ nie chcą z nikim dzielić się ukochaną towarzyszką,choćby to był twój zacny pastor - tłumaczył Sebastian.Miał nadzieję, że Judithprzyjmie jego argumentację i nie będzie się dziwiła, gdy obie damy zacznąznowu wybrzydzać na jej oblubieńca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]