[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako ostatni zbliżył się Myrsa, Wieczny Wojownik zgóry Fauschlag, składając na blacie ciężki młot bojowyz oplecionym skórą trzonkiem i żelaznym obuchem wkształcie szczerzącego się wilka.- Nie jestem królem, Sigmarze - rzekł Myrsa.- Alewojownicy z północy są na twoje rozkazy.Co każesznam uczynić?Sigmar wstał, zaszczycony i onieśmielony wiarą, jakąpokładali w niego obecni w sali władcy.- Nadchodzi zima, dlatego też wracajcie do swoichkrajów - powiedział Sigmar.- Pozwólcie wojownikompowrócić do rodzin, ponieważ to przypomni im, o cowalczą.Przygotujcie się do wojny i w pierwszymmiesiącu wiosny stawcie się w Reikdorfie znaostrzonymi mieczami i sercami pełnymi otuchy.- A potem?- A potem wydamy wojnę zielonoskórym - obiecałSigmar.- Pokonamy ich na Przełęczy Czarnego Ognia izapewnimy naszym ziemiom wieczny pokój! Rozdział 20Obrońcy Imperium- Zostaw mnie, chłopcze - wykrztusił Svein,spluwając krwią pieniącą się w kącikach ust.- Wiesz.że musisz.to zrobić.- Ucisz się, staruszku - syknął Cuthwin, ciągnąc ciałoprzyjaciela i mentora zarazem w stronę sterty kamienipokrytych śniegiem i opierając go o jeden z głazów.Krew przesiąkała przez skórzaną kamizelę Sveina iplamiła jego wełniane spodnie.Rana została zatkanastrzępem płótna, ale wciąż ciekła z niej krew,zostawiając na śniegu łatwy do wytropienia, czerwonyślad.Cuthwin był wyczerpany i na chwilę przystanął,próbując jednocześnie uspokoić oddech i zobaczyć, jakwygląda trop, który za sobą zostawiają.Na razie niebyło żadnych oznak pościgu, ale z pewnością ten stannie potrwa długo.Zapach krwi przyciągnie gobliny,nawet jeśli jakimś cudem przegapią ślad, który byłzmuszony zostawiać, niosąc rannego przyjaciela.Goblińska strzała nadleciała znikąd i przeszyła plecystarszego zwiadowcy, dziurawiąc jego kamizelę iprzechodząc na wylot tak, że grot wystawał mu zbrzucha.Banda piskliwych potworów wyskoczyła zciemności, a ich ząbkowane noże i miecze zalśniły w świetle księżyca.Zaatakowały ich niewielkie, zakapturzone postacicuchnące łajnem i zgniłym mięsem.Gobliny byłybardzo szybkie, a pod postrzępionymi, czarnymiszatami kryły okrutne, podłużne twarze i ostre niczymigły zęby.Cuthwin zabił pierwsze dwa, a Sveintrzeciego, po czym otoczył ich gwar krótkich,urywanych pisków.Przygniotły Sveina do ziemi, ale Cuthwin zdołał jeprzegonić, dzgając dokoła mieczem i nożemmyśliwskim.Mimo rany Svein walczył jak bohater,łamiąc małym plugawym istotom karki lubwybebeszając je kilkoma obrotami noża.W skały zanimi uderzył deszcz strzał, a walczące goblinypodniosły dziki pisk, widząc, że towarzysze broniniezbyt dbają o ich życie.Istoty rozpierzchły się iumknęły w stronę ciemnych górskich jaskiń.Widząc, że gobliny na razie uciekły, Svein opadł nakolana, a Cuthwin pospieszył mu z pomocą.Strzałaprzeszywająca ciało przyjaciela była prymitywniewykonana.Cuthwin odłamał kamienny grot i szybkowyjął drzewce z rany.- Ach.załatwiły mnie, chłopcze - wychrypiał Svein.- Zostaw mnie i wracaj tam, gdzie stacjonują armie.- Nie bądz głupcem - odparł.- Nic ci nie będzie.Jesteś zbyt wielki i zbyt brzydki, żeby można cię byłozabić taką wykałaczką.Cuthwin sprawnie opatrzył ranę, po czym przełożyłsobie ramię przyjaciela przez szyję i podniósł go.Sveinstęknął z bólu, ale Cuthwin wiedział, że nie mogą sobie pozwolić na stratę czasu.Musieli ruszać w dalszą drogę,bo gobliny powrócą, gdy tylko ich odwaga zostaniewzmocniona przez posiłki.Przez całą noc niósł przyjaciela na zachód, tam, gdzieznajdowały się wrota do gór, tam, gdzie czekałobezpieczne schronienie.Uścisk zimy w górach nakrańcu świata nareszcie trochę zelżał, ale armiezjednoczonych królów wciąż obozowały daleko odwejścia na przełęcz.Cuthwin miał nadzieję, że uda musię doprowadzić Sveina do medyków, którzy będą wstanie uleczyć ranę, zanim stanie się najgorsze.Niestety pod koniec dnia Cuthwin zauważył, że ranawciąż krwawi, co mogło oznaczać, że strzała przebiłaSveinowi nerkę i doszło do krwotoku wewnętrznego.Powszechnie wiadomo było, że gobliny często nurzajągroty strzał w zwierzęcych odchodach, było więcbardzo prawdopodobne, że do rany mogło się wdaćzakażenie.Poranek nie przyniósł nowej nadziei, ponieważ twarzSveina nabrała niezdrowego, szarego odcienia i zapadłymu się policzki.Patrząc na przyjaciela, Cuthwinwiedział, że będzie można mówić o szczęściu, jeżeliranny przeżyje następną godzinę, nie wspominającnawet o powrocie do obozu.Cuthwin poczuł, że zbiera mu się na płacz, alegniewnie przetarł zawilgocone oczy.Znał Sveina przezprawię połowę swojego dorosłego życia.Olbrzymnauczył go największych tajemnic sztuki kamuflażu iprzetrwania, stając się dla chłopaka zastępczym ojcem.Prawdziwego Cuthwin nie zdążył dobrze poznać, gdyż jego rodzinę wymordowali zielonoskórzy, gdy byłjeszcze dzieckiem.Podczas miesięcy, które spędzili w górach, dwajzwiadowcy natrafili na ślad wielu goblińskich band, alezawsze wychodzili z takich spotkań bez szwanku.Gobliny, jako tchórzliwe istoty, preferowały atak zzasadzki, ale ponieważ Cuthwin i Svein prezentowali owiele wyższy poziom mistrzostwa w tej dziedzinie,zazwyczaj udawało im się unikać wszelkich pułapek.W górach położonych na wschodnim krańcu świataroiło się od różnych rodzajów potwornych istot, agobliny stanowiły z nich wszystkich najmniejszezagrożenie.Trzy razy byli zmuszeni szukać kryjówki,aby uniknąć zauważenia przez trolle.Raz wpadli na tropolbrzyma.Niebezpieczeństwo było olbrzymie, aledostali od Sigmara zadanie zgromadzenia informacji natemat ruchów i sił zielonoskórej hordy, któragromadziła się w górach.Kiedy dotarli do wschodniego wejścia na przełęcz,ujrzeli orczą armię w pełnej okazałości.Mimo żeCuthwin widział to na własne oczy, wciąż ledwo mógłuwierzyć w ogrom hordy, falujący ocean zielonych ciał,który jak okiem sięgnąć zapełniał wyschnięte równinyrozciągające się za górami.Tysiące plemiennychsztandarów trzepotało na wietrze, a dym z ogniskzasnuwał całą okolicę mrocznym cieniem.Bicie w wojenne bębny niosło się echem po górach, akrzyki i wrzaski skandujących orków brzmiały jak rykrozwścieczonego bóstwa.Wzniesiono olbrzymiewizerunki plugawych orczych bóstw.Cuthwin miał wrażenie, że nie pohamuje zalewającej go wściekłości,gdy kukły zostały podpalone, a z wnętrza każdej dobyłsię wrzask palonych żywcem mężczyzn, kobiet i dzieci.Po spaleniu bożków w powietrze wzniosła sięolbrzymia, skrzydlata istota o wężowej szyi, pokrytaobrzydliwą gadzią skórą.Na jej grzbiecie siedziałodziany w ciężką zbroję dowódca.Nawet przezogłuszający tupot maszerujących stóp i orczeporykiwania, Cuthwin był w stanie usłyszeć, jak bestiawydała z siebie nienawistny wrzask.Armia rozpoczęła marsz.Wojownicy poruszali się wrozsypce, bez dyscypliny panującej w ludzkichszeregach.Na przedzie kotłującej się masy pomykałystada wilków, a między dziesiątkami tysięcy orkówporuszały się ociężałe ohydne monstra rodem znajstraszliwszych koszmarów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire