[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłabez makijażu, zaś w lewej dłoni trzymała kieliszek wódki. Esther? Co znaczą te krzyki? Właśnie odpoczywałam!Esther tupiąc nogami, weszła na samą górę.Chwyciła mocno rękaw sukni matki iszarpałanim gwałtownie we wszystkie strony. Auu! zawołała matka, całkowicie zaskoczona.Upuściła kieliszek, któryroztrzaskał sięna marmurowej podłodze. Ty ropucho! Esther wściekała się, potrząsała matką i biła ją. Ty złośliwaropucho!Zniszczyłaś mi życie! Rozumiesz to? Zniszczyłaś całe moje życie! Puść mnie! krzyczała matka, usiłując się uwolnić. Esther, puszczaj mnie! Puścić cię? Puścić? Zatłukę cię na śmierć, ropucho! Ty stara, gruba, próżna iszkaradnaropucho! Esther! wrzasnęła matka.Próbowała uderzyć córkę w twarz, ale Estherszarpnęłasukienkę matki i oderwała połowę rękawa. Ropucha! Ropucha! Doris! zawołała matka. Dzwoń po doktora Jacobsona! Szybko! Bow, pomóż mi!Onaoszalała!Esther wywijała zwiniętą kopertą ostatniego listu Sachy. Nie oszalałam! wrzeszczała, a kropelki śliny tryskały jej z ust. To ty, tyoszalałaś!Chowałaś moje listy! Przez ciebie on myślał, że go nie kocham! Zrobiłaś tocelowo! A teraz mamwziąć ślub z Rodneyem, a ja nienawidzę Rodneya.Nienawidzę go, ale najbardziejze wszystkichludzi na świecie nienawidzę ciebie! Aaaaaaaa! ryknęła matka.Był to potężny, pełen wściekłości krzyk operowy.Wyrwała Esther swoją suknię iuderzyłacórkę kilka razy w twarz.Obcasy Esther poślizgnęły się na marmurowej podłodze, wydając przejmującydzwięk.Bow,która stała niżej, widziała, co się zaraz stanie, ale nic nie mogła na toporadzić.Zawołała tylko: Esther, uważaj! lecz było już za pózno.Esther zrobiła krok w tył, żeby złapać równowagę, a wtedy jej stopa znalazła sięna samejkrawędzi najwyższego stopnia.Nawet nie krzyczała.Po prostu runęła w tył itoczyła siębezwładnie przez całą długość schodów.Zatrzymała się dopiero w holu, głośnouderzając głowąo podłogę.Matka stała na półpiętrze, gapiąc się z przerażeniem w oczach i zaciśniętymimocno pięściami,zdrętwiała pod wpływem wstrząsu.Bow zrzuciła sandały i zbiegła boso poschodach.Uklękłaprzy Esther, delikatnie podniosła jej głowę i wzięła ją w swoje ramiona. Esther, kochanie! Esther!Powieki Esther drżały przez moment, a potem otworzyły się. Bow wyszeptała. Pękła mi głowa. Zaczekaj, Esther, kochanie powiedziała Bow. Doris zadzwoniła już polekarza. Pogotowie! wrzasnęła matka Esther, odzyskując mowę. Doris! Wezwijpogotowie!Bow kołysała Esther w ramionach.Matka schodziła po schodach powoli i sztywnojakautomat.W tym czasie na nogawkach szkarłatno żółtej piżamy Esther pojawiłysię plamykrwi.Początkowo myślała, że to Boże Narodzenie i ktoś zapalił lampki na drugim końcupokoju.Jasnopomarańczowe płomyki migotały i tańczyły, a ona uśmiechała się do nich,ponieważprzypominały jej dzieciństwo.Kiedy zamazany obraz przed oczami zrobił się wyrazny, zdała sobie sprawę, że tonie byłyżadne świąteczne ogniki, ale światło zachodzącego słońca, które odbijało się wkropelkachsierpniowego deszczu.Pokój był urządzony skromnie i surowo, chociaż na stole pod przeciwległą ścianąstał wielkiwazon w stylu art deco z białymi irysami, a przy drzwiach wisiał obrazprzedstawiającyniebieskie góry.Esther nie miała pojęcia, gdzie się znajduje ani co się z niąstało.Czulą siędziwnie, kręciło jej się w głowie i bolał ją prawy nadgarstek.Kiedy podniosłaramię, stwierdziła,że nadgarstek ma zabandażowany.Wyżej przymocowano gumową rurkę prowadzącą dowypełnionej przezroczystym płynem szklanej butelki, która wisiała nad łóżkiem.Musiałam zrobić sobie krzywdę, pomyślała.Chyba nie próbowałam się zabić? Nieprzypominam sobie, abym usiłowała popełnić samobójstwo.Nie upłynęło jednak wiele czasu, kiedy drzwi otworzyły się i do pokoju wsunąłgłowę młodymężczyzna z czarną brodą i w okularach.Zamrugał niepewnie oczami, a następnieuśmiechnąłsię promiennie. Patrzcie, patrzcie! Coś takiego! Nareszcie się obudziłaś!Esther kiwnęła głową.Nie była zupełnie pewna, czy potrafi jeszcze mówić.Młodymężczyznapodszedł do niej i delikatnie położył rękę na jej czole
[ Pobierz całość w formacie PDF ]