[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwała Bogu, opanowuję się jakoś.Przychodzi mi do głowy, jak łatwo można stać się jedną z tych osób, które chodzą po ulicach, mamrocząc cośpod nosem.Mam ochotę biec z powrotem do Charliego, ale tatozmusza mnie.żebym usiadła, zjadła kanapkę i napiła się kawy.W pewnej chwili orientuję się, że łzy płynami po policzkach.Czuję się trochę tak, jakby to ktoś inny płakał, nie ja.Po prostu siedzę sobie i piję kawę, a łzy nie chcą przestać płynąć.Tato głaszczemnie po ręce i mówi:- Już w porządku, kochanie.Jedz kanapkę.- Łzy powoli wysychają.Potem wracamy do szpitala i dowiadujemy się, że Charlie znów zasnął.Po południu czuje się o wiele lepiej, a jego skóra odzyskałaprawie normalny kolor.Ciągle jest jednak słaby i zasypia po najmniejszym wysiłku.Co dwie godziny trzeba mu podawać leki, więc w ręce ma wenflon, który bez przerwy się zatyka i wstrzykiwanie czegokolwiek sprawia mu ogromny ból.Jego krzyk, kiedy trzymam go przy każdej iniekcji, będzie mnie prześladować dokońca życia.Pielęgniarki które zaglądająod czasu do czasu sąz oddziału wewnętrznego, a nie z intensywnej terapii, i dość nieprzyjemna z nich banda.Rzadko odzywają się do Charliego, a mnie traktują jak zawalidrogę.Dziwi mnie to, bo pielęgniarki z intensywnej terapii wydawały się wręcz zachwycone, jeśli rodzice chcieli siedzieć przy dziecku i zachęcały ich do rozmów i czytaniabajek, nawet jeśli dziecko było nieprzytomne.Wieczorem zjawia się pielęgniarka z agencji, w innym uniformie niż personel szpitalny, i odmawia robienia jakichkolwiek zastrzyków, skoro wenflon sprawia Charliemu taki ból.Mówi:- Nic się nie przejmuj, żabko, zaraz to załatwimy.- Wzywadoktora, który znieczula Charliemu rękę, umieszcza wenflon w innym miejscu i okazuje się, że wszystkie lekarstwa wchodzą bez problemu.Dziękuję jej, a Charlie mówi, że może być jego pielęgniarką już na zawsze.Jestem wściekła, że inne pielęgniarki nie załatwiły tego wcześniej, a jeszcze bardziej złoszczę się na siebie,że ich do tego nie zmusiłam.Mogę tylko mieć nadzieję, że kiedyś ktoś im zrobi całą masę zastrzyków przez zablokowany wenfloni nie będzie zwracał uwagi na ich wrzaski.Charlie znów zasypia.Dzwonię do Kate i zapoznaję ją z bieżącym stanem rzeczy.Kate mówi, że wszyscy w szkole są bardzozmartwieni, a pani Pike poprosiła dzieci, żeby narysowały obrazkispecjalnie dla Charliego.Proponuje, że przyjedzie, jeśli czegośpotrzebujemy, ale mówię jej, że niedługo pewnie i tak wrócimy donaszego szpitala, a poza tym nie wiem, jak bardzo to zaraźliwe.Kate odpowiada, że według pracowników miejscowego sanepidujeden przypadek to jeszcze za mało, żeby wysyłać do szkoły nakazi ładować wszystkim profilaktycznie końskie dawki antybiotyków.Poza tym antybiotyki podobno i tak nie działają na najgorszą odmianę zapalenia opon, a już w ogóle nie mają wpływu na posocznicę.Wszyscy mają więc po prostu zachować spokój i uważnie obserwować swoje dzieci.Co oczywiście nadzwyczajnie wszystkim pomogło - Kate mówi, że ma ochotę pojechać tam specjalnie i dać komuś w gębę.Nasz lekarz domowy jest oblegany przezzaniepokojonych rodziców, którzy żądają antybiotyków na wszelkiwypadek.Dodaje jeszcze, że obie z Sally sąw pogotowiu, więc jeślitylko okaże się, że czegoś potrzebuję, mam do nich natychmiastzadzwonić.Naprawdę nie wiem, jak bym to wszystko przetrwałabez wsparcia tylu osób.Czuję, że za chwilę wygłoszę dziękczynnąmowę, jak na rozdaniu Oscarów, żegnam się więc i obiecuję przekazać Charliemu całusy od Jamesa.Od Phoebe też, choć obie wiemy, że potwornie go to zdenerwuje.Rozlega się pukanie; przeklinam cicho, mając nadzieję, żeCharlie się nie obudzi.Otwieram drzwi i staję twarzą w twarzz Maćkiem.Wygląda na wykończonego; ma ze sobą swój podróżny bagaż i ogromną firmową torbę British Airways, w której jest cala masa różnych samolocików i wielki miś w mundurze pilota.Wybucham płaczem i nie jestem w stanie powiedzieć nic sensownego.Mack wyjaśnia, że po prostu nie mógł tak siedzieć w Tokio i nic nie robić.Powiedział na lotnisku, że to sytuacja kryzysowa,dzięki czemu udało mu się wsiąść w pierwszy samolot do domu.Kiedy urzędniczka na lotnisku usłyszała jego historię, umieściłago w pierwszej klasie i poinformowała o wszystkim całą załogę.W trakcie lotu wszyscy przychodzili po kolei i wręczali mu firmowe zabawki British Airways, żeby zabrał je do szpitala.Nawet pilot przyszedł na słówko; powiedział, że siostra jego przyjacielaprzechodziła wiele lat temu zapalenie opon mózgowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]