[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To będzie bardzo prosta i szybkaakcja.Rozdział 81W Monte Carlo trwało ciepłe, przyjemne popołudnie.Pózne słońce przeświecało przez gałęzie drzew,rzucając na chodniki ruchome cienie, w kafejkach i sklepikach powoli zapalano lampy, delikatnywietrzyk podrywał do tańca włosy i spódnice kobiet.Mac i Sunny trzymali się za ręce - Sunnypomyślała nawet, że pewnie wygląda to tak, jakby miała już nigdy nie wypuścić dłoni Maca ze swojej- idąc wzdłuż przystani i podziwiając wielkie jachty.A także kołyszące się na wodzie za przystaniąjeszcze większe jachty i stojące dalej na redzie wycieczkowe statki.- Wszędzie łodzie - stwierdziła, przyspieszając, by nie zostać w tyle za Makiem.- Miasto zbudowane na łodziach.Prawie jak Wenecja - zauważył.- Podoba mi się to.- Mnie też.Wiatr przybrał na sile, zawrócili więc i ruszyli w stronę hotelu, gdzie mieli się spotkać w barze zRonem.I Levem.A także z Allie, Pru i Eddiem, których spodziewali się w każdej chwili.Sunnybardzo chciała ich wszystkich zobaczyć.No i swoją suczkę.- Za Piratem też się stęskniłam - powiedziała.Mac jęknął.324- Nawet o tym nie wspominaj.yle mi z tym.- Mac naprawdę kochał tego psa.Piratem zajmował sięteraz Roddy, wieloletni asystent Maca, zwierzak był więc w dobrych rękach.Portier poznał ich, uśmiechnął się i pozdrowił, kiedy weszli do holu i skręcili w stronę baru.Sunny pamiętała tę pierwszą noc, noc Bożego Narodzenia, kiedy była tu sama i spotkała Mahę i KittyRatte.Teraz wiedziała już wszystko o Kitty oraz jej próbach szantażu i na samą myśl o tym dławiło jąw gardle z oburzenia i niesmaku.Czuła się też trochę winna, bo gdyby nie ona, biedny, poczciwyEddie nigdy nie spotkałby tej kobiety i nie znalazł się w takiej okropnej sytuacji.Maha natychmiastrozszyfrowała Kitty; wystarczyło jej jedno spojrzenie, by w nijakiej, uśmiechniętej twarzy Rosjankidostrzec zepsucie i zło.Ron był już w barze.Siedział przy stoliku, opierając kule o krzesło obok.- Ja tylko sprawdzam konkurencję - powiedział z uśmiechem, wskazując kieliszek czerwonego wina.-A tak w ogóle, to gdzie jest, do diabła, moja żona?- W samolocie jakichś linii lotniczych.- Mac także uśmiechnął się szeroko.- To normalne, Ron.Jeślilatasz samolotami rejsowymi, zawsze jesteś spózniony.Ty po prostu zdążyłeś o tym zapomnieć.- Ha! - Ron wiedział, że to prawda, ale nie mógł się doczekać chwili, w której wezmie swoją żonę wramiona.- O, jest Lev Orenstein! - zawołał, kiedy wysoki mężczyzna w hawajskiej koszuli i wąskichdżinsach podszedł do baru i usiadł na jednym z wysokich stołków.Ron spojrzał na Maca.- Nieporozmawiamy z nim?- Pózniej.- Mac usiadł i zamówił dla Sunny cosmopolitana, niezbyt słodkiego, z wódką i bardzozimnego, a także butelkę różowego wina, tego samego, które bardzo jej smakowało ubiegłego lata wSaint Tropez.Wszyscy patrzyli na Lva, który siedział przy barze z łokciem opartym o blat, z palcamidrugiej ręki331zatkniętymi nonszalancko za pasek i skrzyżowanymi stopami.Spokojny, opanowany.- A oto i nasze drinki - oznajmił Mac, przesuwając małą torebkę Sunny z imitacji wężowej skóry, żebykelner mógł postawić napoje na stoliku.- Cóż - mruknął Ron, spoglądając na Maca i Sunny, takich pogodnych i szczęśliwych.- Cóż -powtórzył - muszę przyznać, że były chwile, kiedy obawiałem się, że już nigdy nie zobaczę takiegopięknego obrazka, to znaczy was dwojga razem.Najpierw, kiedy uciekłaś, Sunny, i pózniej, kiedyomal nie dałaś się zamordować.- Nawet mi o tym nie przypominaj.- Wzdrygnęła się.Lodowato zimny cosmopolitan smakowałwspaniale.Sunny przepadała za tym różowym dziewczęcym drinkiem.- Lev miał rację - powiedział Mac, który nie spuszczał oczu z wejścia.- Oto i ona.Kitty Ratte, w biało-niebieskiej sukience z rozcięciem do połowy uda, weszła drobnym krokiem dobaru.Na widok Leva rozbłysły jej oczy - od dawna nie widziała tak przystojnego mężczyzny.Wdodatku był sam.Doskonale.Nie rozglądając się, usiadła obok niego na stołku przy barze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]