[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wytrzymaj jeszcze chwilę. Kopnięciami zrzuciłem płonące resztki strigoi nachodnik.Jelita były najgorsze, bo kleiły mi się do butów i owijały wokół kostek, a gdypróbowałem jeodplątywać, skwierczały jak smażony kotlet.Szybko oczyściłem korytarz.Pozostała w nim jedynie czaszka grabarza, paląca się na wycieraczce.Pchnąłem jączubkiem buta i podskakując na schodach, cały czas płonąc jaskrawo, sturlała się naulicę, przetoczyła przez nią i zatrzymała dopiero na przeciwległym krawężniku.Kiedy zamykałem frontowe drzwi, ozdobionych rogami postaci zabójcówpotworów już dawno nie było.Miałem nadzieję, że wyruszyli w pościg za kolejnymistrigoi.W końcu to był ich kraj kraj wnuków Zmiennej Kobiety i dlatego moglikorzystać ze wszystkich jego bogactw i siły duchowej.Sądząc po tym, co się stałona progu domu Jenicy, strigoi będą musiały sobie poszukać dobrych ciemnychkryjówek.Ręce Gila były pokryte krzyżującymi się cięciami i mocno krwawił z barku, pozatym jednak nie wyglądał najgorzej.Gdy pomagałem mu wstać, obaj spojrzeliśmy wstojące na korytarzu lustro.Wyglądaliśmy jak ranni żołnierze, wracający z wojny. Zapomniałeś to rozbić powiedział Gil, wskazując na lustro. Nie chciałbym,żeby testwory weszły tędy do budynku. Chodzmy na górę.Potem tu wrócę i zrobię z tym porządek.Wspinaczka okazałasię męczarnią.Gil co chwila musiał się zatrzymywać i łapać oddech. Miałeś wrócić przed zmrokiem wysapałem.Oparł się o ścianę. Wiem, ale muszę się do czegoś przyznać.Próbowałem wywiezć żonę i córki doJersey. Dlaczego? Kiedy wróciłem do domu, przeraziłem się, bo strigoi próbowały włamać się donaszegomieszkania trzy albo cztery razy.Kazałem więc dziewczynom spakować się iposzliśmy dotunelu Holland.Pomyślałem, że może mnie przepuszczą, bo byłem żołnierzem.Alenic z tego&Poustawiali barykady z drutem kolczastym.Mieli rozkaz strzelać bez ostrzeżeniado wszystkich,którzy próbowaliby się przedostać.Nie miałem więc wyboru, musiałemzaprowadzić żonę i córkiz powrotem do domu i zabarykadować je tam. Mogłeś z nimi zostać.Powinieneś był to zrobić.Zrozumiałbym.Starł krew zgórnej wargi. Jestem żołnierzem, Harry.Wiem, czym jest obowiązek. Doceniam to, że wróciłeś.Przynajmniej wiemy teraz, że zabójcy potworów są namieście i robią, co obiecali.Widziałeś tego gościa, który wybuchł obok mnie? Tobyło coś, no nie? Harry! zawołała Jenica z góry.Jej głos odbił się echem w klatce schodowej.Wszystko w porządku? Poobijany, ale nieugięty! odkrzyknąłem.Zarzuciłem sobie ramię mojegotowarzysza na plecy i przetaszczyłem go przez ostatni odcinek schodów.Jenicaczekała na nas i pomogła mi zaprowadzić Gila do salonu, gdzie położyliśmy go nakanapie.Dopiero wtedy zobaczyłem, że jest znacznie poważniej ranny, niż sądziłem.Przód jego T-shirtu był przesączony krwią, a kiedy Jenica mu go ściągnęła, okazałosię, że ma nie tylko rany cięte na rękach.Tuż pod klatką piersiową była rana kłuta, zktórej przy każdym oddechu wylatywały pęcherzyki powietrza. Przyniosę środek dezynfekujący i bandaże powiedziała do mnie Jenica. Przezten czas uciskaj mu tę ranę, aby nie tracił krwi. To nic takiego mruknął Gil. W Bośni dostałem szrapnelem w nogę.Założylimi wtedy trzydzieści siedem szwów. Co powiesz na drinka? spytałem. Na ukojenie bólu nie ma nic lepszego odpalinki, nieważne, czy to ból fizyczny, czy psychiczny. Czemu nie? Kiedy to wszystko się skończy, otworzę przy Siódmej Alei bar zpalinką i nazwę go Amnezja.Jenica przyniosła plastikową miskę, do której nabrała wody z wanny.Gąbkąobmyła Gilowi brzuch i bark i opatrzyła mu rany czystymi bawełnianymichusteczkami.Potem pomogliśmy mu pokuśtykać do sypialni i ułożyliśmy go nałóżku. Potrzebujesz snu. Jenica, pochyliła się nad nim i pocałowała go w czoło. Frank umarł w tym łóżku! zaprotestował Gil. Tak i nie.Przecież właściwie jeszcze nie umarł do końca. Dzięki za pocieszenie.Wróciliśmy z Jenicą do salonu.Mnie też przydałoby sięnieco snu, wiedziałem jednak, że nieuda mi się zamknąć oczu.Poza tym musiałem iść na dół, by rozbić lustro.Wątpliwe, aby strigoi spróbowały tu dziś wrócić po tym, jak pojawili się zabójcypotworów, uznałem jednak, że lepiej być nadmiernie ostrożnym, niż zostaćwyssanym przez świrusa o martwym wzroku.Jenica wzięła do ręki zdobioną kość,którą znalezliśmy w trumnie Vasile Lupa. Wiesz, cały dzień o niej myślę.O tym, skąd się wzięła i dlaczego ma taką moc. Widziałem już kiedyś coś podobnego& nawet w podwójnym wydaniu.Były tokości z nóg czarownika, którymi stukało się o siebie, jakby ich właściciel biegł, iwtedy można było dostać się za nim do świata duchowego.Należały do BiałegoByka, szamana Szalonego Konia. I co, skutkowało?Nie bardzo chciałem o tym mówić, ponieważ wspomnienie nie było przyjemne, aleskinąłemgłową. Skutkowało.Ale inaczej niż ta kość& Wziąłem ją od Jenicy i uniosłem. KościBiałego Byka były używane do przeprowadzania świętego rytuału, a ta& sprawiawrażenie, jakby miała własną, wewnętrzną siłę& Ale dlaczego leżała w trumnie Zbieracza Wampirów? Kto wie? Może nie było szczególnego powodu? Może po tym, jak Misquamacusożywił Zbieracza Wampirów, nie potrzebował już jej i zostawił ją tam, gdzie była? Coś o takiej mocy? Nie sądzę.Twój czarownik musiał zostawić kość w trumnieZbieracza Wampirów z określonego powodu.Pamiętaj, że kiedy mu nią pomachałeś,odszedł bardzo szybko, jakby kryła się w niej moc, której nie był w stanie pokonać.Przyjrzałem się uważnie kości.Na całej jej długości wyryto ludzkie figurki, któresplatały się ze sobą.Ale wszystkie postacie były ubrane jak biali. Zastanawiam się, w jaki sposób Misquamacus zdobył tę kość powiedziałaJenica.Wiemy od twojego przewodnika duchowego, Zpiewającej Skały, że ogień o bardzowysokiejtemperaturze z jedenastego września spoił na nowo porozpraszane cząstki jegomanitou.Ale wdalszym ciągu nie miał substancji, prawda? Tego, co dziewiętnastowieczne medianazywałyektoplazmą.Jak więc, skoro jego duch nie miał postaci, udało mu się znalezć tękość, i jakzaniósł ją do trumny Vasile Lupa, aby tamten go ożywił? Nie mam pojęcia.To niemożliwe, prawda?Oczy Jenicy błyszczały w świetle świec. Czegoś w tym równaniu brakuje.Czuję, że za kulisami tego, co tu się dzieje,kryje sięjeszcze ktoś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]