[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem sięgnęłamiędzy nogi i przymknęła oczy.Nie myślała jednak o Zbyszkuani Miliku.Myślała o kimś zupełnie innym.11Następny na liście był szef Związku Maklerów, rzekomoskłócony z prezesem giełdy.Uchodził za człowieka ostrożnego iunikającego rozgłosu oraz tłumów.Nie pokazywał się nasympozjach czy imprezach, preferował rozmowy w cztery oczylub w niewielkim gronie znajomych.Pewnie dlatego wcześniejsię nie spotkali.Niewysoki, szczupły mężczyzna o woskowej twarzy inieufnych oczach, z fatalnym uzębieniem i wadą wymowy,powitał ją oschle w drzwiach i zaprosił do gabinetu.Brak urodyrekompensowała bijąca odeń inteligencja.Marta dużo słyszała o jego talencie do liczenia w myślach itrafnych decyzjach inwestycyjnych.Niegdyś wszystkie domy sięo niego biły.Do czasu pierwszej wtopy, która okazała się naderpoważna.Jak to mówią: zawsze kiedyś trafisz na większego twardziela.Jeśli to ty jesteś zabójcą, pojedynek może być ciekawy –pomyślała Marta.Nazywał się Jan Klejn.Uważnie obejrzał jej legitymacjęoficera ABW, zapisał numer sprawy i poprosił o wezwanie zprokuratury.Pokręciła głową i oznajmiła, że nie ma żadnegowezwania.– Po prostu chcę z panem porozmawiać.– Kto nadzoruje śledztwo?– Prokurator Bielski.Jakub Bielski.Zapisał nazwisko i imię obok numeru sprawy.Zauważyła, żew przypadku jej danych był równie skrupulatny.Spisałwszystkie informacje z legitymacji, z numerem służbowymwłącznie.– Boi się pan rozmawiać z policją?– Pani nie jest z policji.– Boi się pan ABW?– A mam powód, żeby wam ufać? Przez ostatnie pół rokuprzeżywam duży kryzys zaufania do wszelkich strukturpaństwa.Mam wrażenie, że jestem na podsłuchu, chodzą zamną agenci CBA, boję się o swoje dzieci i pracę.Jestemniewinnym człowiekiem, na którego ktoś się uwziął, przy czymnie wykluczam, że to tylko własny umysł i jego skłonność dowiary w spiski płata mi figle.Tak czy inaczej nie ufamszpiegom, agentom, wszelkiej maści TW i.kobietom.Paniuosabia wszystkie moje lęki.– To przez konflikt ze Sworowskim?– Konflikt?– Przeczytałam, że się pokłóciliście.– Nie wierzyłbym gazetom.– Więc co się stało?Makler przejechał językiem po nierównych zębach jakby wposzukiwaniu resztek jedzenia.Cmoknął kilkakrotnie,przełknął ślinę, strzyknąwszy nią wcześniej.Robił to chybanieświadomie i Marta miała ochotę zwrócić mu uwagę, że toobleśne i nieuprzejme.Może też uczynię sobie wroga.– Witold Sworowski był dość trudnym partnerembiznesowym.Prezentował swoje stanowisko w sposóbniepodlegający dyskusji, co nie zjednywało mu przyjaciół, za topotrafiło przysporzyć wrogów.Niemniej jednak niepowiedziałbym, że byłem jego wrogiem.Różnice zdańwyjaśnialiśmy sobie w sposób cywilizowany.– O co się spieraliście?– Głównie o wysokość kosztów ponoszonych przez domymaklerskie we współpracy z GPW.Witold był przeciwnikiemobniżenia obciążeń, na dodatek robił ruchy, które jeszczepogarszały naszą sytuację.– Na przykład?– Na przykład nie zgadzał się na skrócenie sesji, co oznaczałodla nas znaczące koszty.Próbował przyciągać spółkizagraniczne, mimo że zdawał sobie sprawę, że generują zbytmałe obroty, by zwróciły się nakłady na obsługę.Ogólnie rzeczbiorąc, czasem zachowywał się tak, jakby był przeciwnikiemmaklerów, a nie partnerem.– Mimo to nie byliście wrogami?– Rozumiałem jego grę, on rozumiał moją.Nie miałempowodu.–.go zabić?– Ani nawet inspirować krytykujących go tekstów wgazetach.To nie moja robota.– A czyja?– Mówi pani coś nazwisko Tadeusz Szarawarski?– Minister skarbu? – Marta nie była pewna, czy ma na myślitę samą osobę.– Tak.– I to on inspirował te teksty?– Minister skarbu nie był przyjacielem Witolda.– Był jego wrogiem?– Pani to powiedziała.– Ale pan zasugerował.– Minister skarbu od początku swojej kadencji wydawał sięsceptycznie nastawiony do Witolda.Sądzę więc, że mógłinspirować takie teksty, a nawet posunąć się do bardziejdrastycznych środków nacisku.Chciał jego odejścia iupokorzenia.Dlatego w sporze opowiedział się po stroniemaklerów, a nie spółki, którą teoretycznie powinien wspierać.– Czemu nie zwolnił Witolda?– Sworowski też miał swoje plecy.To, droga pani, polityka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]