[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Historia tego fresku też nie była zwyczajna.Niespełna sto lat temu na zewnętrznym murze2 zaczął go malować pewien natchnionybraciszek zakonny.Ale gdy przerwawszy na noc robotę, wrócił skoro świt, by dzieładokończyć.zastał obraz gotowy.Namalował się w nocy sam.Cóż, można było to wierzyćlub nie, lecz nie ulegało dubium, że od tamtej pory Matka Boska Piaskowa bardzo wieluproszącym pomogła w ich turbacjach i frasunkach.2 lipca, w święto NawiedzeniaNajświętszej Panny Marii, ściągali na Piasek pobożni pielgrzymi nieraz z bardzo odległychstron, ku uciesze kichlarzy, których pierniki cieszyły się wielkim powodzeniem wśróddziatwy.1 Wówczas gotyckiego, obecnie barokowego.2 Dziś wewnątrz, w osobnej kaplicy (fragment muru z obrazem przetrwał zarównopożar z 1587 r., jak i zburzenie kościoła przez Szwedów podczas  potopu"), zaś  stopkękrólowej Jadwigi" wciąż można oglądać w tym samym miejscu na zewnątrz kościoła (zaochronną kratą).63Wszedłem do środka i podążyłem wprost do tego konfesjonału, który stał w najciemniejszymkącie kościoła, zapełnionego co prawda w tej chwili nieznacznie przez kilkanaście starowinekw głos klepiących pacierze, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże.- Jeśli któryś z księży by mnie teraz przyłapał, ani chybi stracę robotę - szepnął przezkratkę Jeremiasz, ocierając pot z czoła.- Nie frasuj się tym, bo to najmniejsze zmartwienie - odparłem, też szeptem.-Najważniejsze, abyś się niczym nie zdradził.Nie chciałbym cię mieć na sumieniu.Jeremiasz był tutejszym świątnikiem.Wybrałem go na swoje oko i ucho, ponieważ był śliskijak piskorz, mieszkał w pobliżu, miał żonę Niemkę, a wobec mnie pewne zobowiązanie,czego bezwstydnie nie omieszkałem wykorzystać.Nie mogłem sam kręcić się po Tasenbergu,bo znano mnie tam nie tylko z tego, że zdarzyło mi się kilka razy leczyć (za darmo) tamtejszedzieci lub dorosłych (za umiarkowana opłatą), ale i z tego, że cieszyłem się łaską hetmana,który od czasu do czasu nawiedzał mój dom, co zapewne nie przeszło bez echa.Obecność wtym miejscu i czasie człowieka będącego w konfidencji z Zamojskim musiałaby wydać siępodejrzana, o ile garbarze w istocie knuli zdradę.- Ech, powiadam wam, doktorze Hiropoński, że gdybyście nie zratowali mojej Orszulki,nigdy nie podjąłbym się tego zadania.-jęknął, wykrzywiając szpiczastą gębę gryzonia. Jakiś rok temu jego córeczkę stratował koń.Była w takim stanie, że ocalenie i wyzdrowieniezawdzięczała prędzej łasce Matki Boskiej Piaskowej nizli moim umiejętnościom, lecz niewyprowadzałem Jeremiasza z błędu, ponieważ nie znałem bardziej perfidnego padalca.Możez wyjątkiem siebie samego.- Do rzeczy, Jeremiaszu.Trafiłeś na coś?Zniecierpliwiłem się, bo ostatecznie nie zmuszałem tego spoconego szczurka do niczego, apłaciłem godnie: dukata dziennie za fatygę i dziesięć, gdyby coś wyszlakował.Byłem pewien,że bardziej powodowała nim zwyczajna chciwość niż poczucie wdzięczności wobec mnie idlatego wykorzystywałem go bez skrupułów.- Chyba tak.Będę dziś wieczorem u szwagra na Tasenbergu, to się wywiem dokładniej.- Zatem do jutra rana w tym samym miejscu.Tylko bądz ostrożny, pamiętaj!64- Będę.Wsunąłem mu następnego dutka przez kratę, po czym chyłkiem opuściłem konfesjonał ikościół.Stal on na początku ulicy Czarnej, czyli szlaku wiodącego do Czarnej Wsi i dalej, doAobzowa.Na końcu ulicy umieszczono latarnię umarłych, za nią rozpościerały się jużzagrody i ogrody Czarnej Wsi.Ale nie wybierałem się aż tak daleko.Przeszedłem obokkościoła, potem minąłem ogród przyklasztorny i skręciłem w prawo, tak jak mnie prowadziłmur okalający cmentarz.Wąską uliczką, jak wszystkie na Garbarach bardziej przypominającązwyczajną polną ścieżkę, doszedłem do niewielkiego kościoła pod wezwaniem ZwiętegoPiotra Małego1.Był on posadowiony przy ciągnącej się wzdłuż Rudawy aż do Aobzowa ulicyRybaki2.Na wprost kościoła znajdowały się Górne Młyny, za nim zaś, aż po pierwsze ubogiechaty rybitwów, ciągnął się wielki cmentarz, przez fundatora kościoła Jana Weisaprzeznaczony ongi na walną nekropolię dla całego Krakowa.I tak bywało, lecz tylko podczasepidemii, gdy chowano tu zapowietrzonych, zaś na co dzień korzystała zeń parafia ZwiętegoSzczepana, położona po sąsiedzku wewnątrz murów.Wieczorem 21 listopada, siedząc po zmierzchu razem z Leżakiem przy rozpalonym kominku inieco się nudząc, a może pod wpływem zbyt wielu kusztyczków gorzałki, zdjąłem ze ścianydawno nieużywaną broń i zająłem się nią.Ostatecznie mieliśmy wojnę i prędzej czy pózniejmusiałem jej użyć.Rapier z trudem dał się wydobyć z pochwy, taki był zapuszczony.Doczyszczałem go dobre dwie godziny, potem natłuściłem żelazo i na powrót wsunąłem dopochwy.Teraz chodził gładko.Wyjąłem go na powrót i na próbę machnąłem, usiłując obciąćknot zapalonej świecy stojącej przy pulpicie do czytania.Skutek był taki, że przeciąłemświecę na pół, zwaliłem świecznik i musiałem szybko ruszyć zadek, bo od płomienia zajęłasię podłoga.No tak.Szermierka to sztuka, której nie wolno zaniedbywać.A ja nie ćwiczyłemod miesięcy.Do tego byłem podpity.Westchnąłem i odwiesiłem rapier na miejsce.Pistoletybyły w nieco lepszym stanie, ale i przy nich zszedł mi kęs czasu.Skończywszy czyszczenie,nabiłem swojego ulubionego skałkowego francuza, 1 Zburzony w 1801 r.; z końcem XIX w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire