[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.37Matura z języka angielskiego była jeszcze łatwiejsza niż z polskiego.Heinzzastanawiał się, kiedy ostatni raz słyszał podobny entuzjazm w głosie syna.Chyba gdychłopak był dzieckiem.Może gdy byli w kinie na jednym z tych wspólnych seansów,które można by policzyć na palcach jednej ręki.Z zażenowaniem stwierdził, że nieprzywykł do takich rozmów.Nie wiedział co mówić.Nie potrafił się zachować.Wświecie świadków, podejrzanych i ofiar poruszał się pewnie.Podczas rozmowy z synembłądził jak ślepiec.Tuż po południu pojechał na ulicę Spartańską.Bazarowe ubrania wisiały na bramieInstytutu Reumatologii.Doktor Piotr Poraj także się nie zmienił.Jak zwykle próbował gopocieszać.- Mamy wiosnę, zresztą, co ja mówię, mamy teraz upalne lato! - klepnął się wmasywne udo.- A objawy Raynauda najczęściej występują przy niskich temperaturach.Wciąż pan pali?- Niestety.- Kawa?- Niestety.- To może przynajmniej zmieni pan pracę na mniej stresującą, komisarzu.Był tego dnia ostatnim pacjentem.Razem wyszli na parking.- Na coś musi się pan zdecydować, komisarzu.- Poraj popatrzył wyblakłyminiebieskimi oczami i podał Heinzowi rękę.- Jeden z moich pacjentów lubi mówić, że liswie o wielu sprawach, za to jeż zna jedną najważniejszą.- Co pan powiedział? - Heinz nie wypuszczał ręki Poraja z uścisku.Lekarz powtórzył sentencję przestraszony.Przeraził go zmieniony wyraz twarzypolicjanta.- Tak zwykł mawiać mój pacjent, ksiądz Rutger.Zapadał zmrok, gdy Heinz skończył czytać.Kilka godzin temu na zalanym słońcemparkingu, uświadomił sobie w jednej chwili, dlaczego nazwisko Rutger już przy pierw-szym spotkaniu z profesorem wydało mu się znajome.Nie chodziło o żaden Jarocin anipowinowactwo muzyczne.Wtedy, w seminarium, Heinz zareagował nie na dzwięk na-zwiska, ale na imię i nazwisko znanego biblisty wypisane na okładce książki.Jak na karcie pacjenta. Wrzody żołądka i bóle w stawach to pozostałość stanu wojennego i zimnych cel.Bóle w stawach.Leczyli się u tego samego lekarza, choć nigdy się nie spotkali.AleHeinz musiał zapamiętać nazwisko profesora, gdy zobaczył je podczas wizyty, wypisanena karcie pacjenta, jednej z wielu przyniesionych z rejestracji na biurko reumatologa.Uwolnił dłoń Poraja ze stalowego uścisku i powiedział mu o śmierci Rutgera.- Porażające.To porażające.- Tylko tyle był w stanie wykrztusić lekarz.- Nic niewiedziałem.- Nie wiedziałem, że nie żyje.Chociaż, prawdę mówiąc, ostatnio nie był wnajlepszej formie.- A kiedy był ostatnio?- Nie pamiętam dokładnie.Ale przyniósł mi jakieś dokumenty na przechowanie.Powiedział, że ten depozyt to jego polisa ubezpieczeniowa.Heinz poczuł, jak napinają mu się wszystkie mięśnie. Nie lubię policjantów, alemuszę lubić lekarzy spowiadających moje ciało z chorób.- Zostawił u pana dokumenty?- Tak.A ja.- Poraj zmieszał się - a ja, nie wiedząc o jego śmierci, odesłałem muje dziś rano do seminarium.Wyjeżdżam na trzy miesiące i nie chciałem trzymać tychpapierów.A w domu mam remont.Nie chciałem, by coś zginęło.- Wysłał je pan?! - krzyknął Heinz.- Zostawiłem w recepcji do wysłania poleconym.Zwykle idą na pocztę otrzynastej.Albo trochę wcześniej.Niedawno chciałem wysłać.Heinz nie słuchał już lekarza.Wyrwał telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.Była dwunasta pięćdziesiąt.Pobiegł w stronę głównego wejścia do InstytutuReumatologii.Przeczytał kserokopie z pozakreślanymi na zielono i czerwono fragmentami.Odetchnął głęboko.Już wiedział, dlaczego dwaj klerycy zginęli.Wiedział wszystko.Prawie wszystko.Był wieczór siódmego maja.W pierwszym odruchu chciał wsiąść do samochodu.Sięgnął po kluczyki i rozmyślił się.Nie.Wybierze się tam jutro.Pojawi się, gdy tylkootworzą lokal.* * *Następnego dnia pojechał do Góry Kalwarii.Monstrualny grubas, capo di tutti capigrabarzy i kamieniarzy, siedział przy swoim stole ze spuszczoną głową.Heinz podszedł do baru.Tym razem nie zamówił dwóch piw.Wyjął zdjęcie i pokazałje barmance.Dziewczyna przypatrywała się czterem młodym chłopakom i mężczyzniepośrodku.Cicho rozmawiali kilka minut.Raz dziewczyna sięgnęła po chusteczkę iwytarła oczy.W końcu ruszyła zza baru w stronę stołu, przy którym siedział jej ojciec.- Tato.Pomóż mu.Proszę - powiedziała.Stary Skarga spojrzał na Heinza.W jego oczach nie dostrzegł tym razemalkoholowej mgły, a w ciężkim oddechu nie wyczuł pijackich miazmatów.- Czego pan oczekuje? - zapytał, taksując Heinza nadspodziewanie przytomnymspojrzeniem.38Kilka ciężarówek, które jechały jedna za drugą, wzbiło kurz na poboczu.Czuł, żedrobiny pyłu i piasku wnikają mu w skórę i w płuca.Nalał wody do słoika po ogórkach iwstawił kwiaty.Odniósł wrażenie, że krzyż nieznacznie przechylił się na prawą stronę.Może to skutek wiatru towarzyszącego wiosennym burzom.A może tylko mu się wydaje,że krzyż się przekrzywił.Wiele rzeczy mu się wydaje.Wydawało mu się, że Inkwizytor chce mu powiedziećcoś ważnego, tymczasem ten bezwzględny morderca, którego uznano za niepoczytalnegow chwili popełniania czynów, chciał po prostu zabawić się jego kosztem.Kornak niezadzwonił.I pewnie nie zadzwoni.Heinz zastanawiał się, czy nie powinienzatelefonować i jeszcze raz przeprosić za swoje zachowanie.Ale właściwie za co miałbyprzepraszać? Poza tym niech sprawy toczą się swoją koleją.Tak jak potoczyły się wczesnym latem 1986 roku, gdy poszedł do warszawskiegoRemontu na pokaz filmu The songs remains the same, rejestrującego koncerty LedZeppelin w Nowym Jorku.Gdy zaczął się rozbudowany molowy blues, który znał napamięć, zobaczył brunetkę wpatrującą się z przejęciem w jeden z kilku monitorówzawieszonych na wysięgnikach.Dziewczyna stała przy głośniku, nie zważając na to, żedzwięki perkusji Johna Bonzo Bohnama bombardują jej wnętrzności.Gdy Since I vebeen lovin' you dobiegło końca, zobaczył, że dziewczyna płacze.Zdecydował się.Podszedł do niej z chusteczką.Tak poznał swoją żonę.- Od tej pory będziemy jak Lennon i McCartney - bełkotał Heinz, który miał jużniezle w czubie.- Jak Bonnie i Clyde - odpowiedziała.- Jak.- zastanawiał się.- Jak Page i Plant - wskazał w stronę monitora.- Jak Sacco i Vanzetti.Wiesz, dlaczego się popłakałam? -Brunetka popatrzyła naHeinza.- Bo myślałam, że dziś pokazują coś innego.%7łe obejrzę koncert The Police
[ Pobierz całość w formacie PDF ]