[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To takie dwie bidy.Helena patrzy na niego z czułością.- Masz wielkie, niespotykane serce.Ta królewskaumiejętność przebaczania.- Hm.- mruczy Tomasz.- Nastąpiło przedawnienie.Toteraz taka smutna dawna znajomość, czy jak to nazwać.Aleszarlotka Bożeny.Sama przyznaj, że ci smakowała na moichurodzinach.- Aha, to po prostu interesowność z twojej strony, łotrze!- śmieje się Helena.- A ja myślałam: Boże, jaki on jestidealny!*Stary samochód marki Toyota, z Bożeną i Walerią, matkąjej zmarłego męża, podjeżdża pod bramę przed domemTomasza.- Chcę już wysiąść - mówi starsza pani.Bożena wysiadapierwsza i otwiera drzwiczki.- Dopiero teraz możesz.W czasie jazdy mogło by ci się tonie spodobać.Pas.- Co pas.Jakbyś grała w remika.- Nie, Walerio.Nie wysiądziesz, dopóki nie odepnieszpasa.Nie od sukni! Tego tu.Pasa bezpieczeństwa.Nachyla się, przewiesza przez starszą panią i odpina.- No, Bożenciu.- lekko zaciągając, mówi z aprobatąWaleria i gramoli się z auta.- Mnie tu się podoba.- Za każdym pobytem ci się podoba.- Bożena wkłada jejw ręce paczkę z ciastem, a sama wyciąga z torebki klucze iotwiera bramę.- Tak co i owszem - kontynuuje Waleria.- Będziemy tuprzyjeżdżać w każdy wolny czas. - Walerio! - mówi poważnie Bożena, ale nadal nie tracąccierpliwości.- Nie wyrwij się z czymś takim przy Tomaszu.Doceń, że nas zaprosił na dziś.- Tak ja i doceniam - pogodnie zgadza się Waleria.- Amój kapelutek? Gdzie on?Bożena sięga po płócienny kapelusz i wkłada go na głowęteściowej, która ręce zajęte ma paczką z ciastem.- Biedny Kostek.- wzdycha Waleria.- Jemu by też się tupodobało.- Walerio! - przywołuje ją do porządku Bożena i szerokootwiera bramę wjazdową.- On tu bywał.- Mówiłaś, że jest pies? Nie ugryzie on mnie?- Nie.Ma za słabe zęby, niestety - mruczy Bożena iwsiada do samochodu.- Uważaj! Wjeżdżam!- Aha - zgadza się Waleria i drepcze w stronę domu.Kiedy zostaje już zamknięta brama i furtka, Bożenaotwiera drzwi do domu.- Maksiu! To ja.Dzień dobry.Z wnętrza wychodzi Maks i przyjaznie macha ogonem.Bożena odbiera ciasto z rąk Walerii.- Tam w ogrodzie masz leżak, Walerio.Widzisz go?- No tak i dobrze - zgadza się starsza pani.- Pooddychaćnależy się.Tu zupełnie drugie powietrze.- Chce ruszyć doogrodu, ale Bożena przytrzymuje ją za rękę- Proszę cię, Walerio - mówi z naciskiem.- Nie wyskoczz czymś, co kazałoby nam natychmiast wsiąść w samochód iwrócić do domu!Starsza pani strąca jej rękę z niespodziewaną siłą.- Bożenciu! Jak ty tak do mnie?! Ja jestem.delikatniusia.Bożena śmieje się bezradnie, ale poważnieje.- Miej na uwadze, że to niespotykana sytuacja, żeby byłymąż zapraszał byłą żonę i matkę swego byłego przyjaciela,który.który mu kiedyś tę kobietę. - Zabrał - zgadza się pogodnie Waleria.- Tak, Walerio.Czy zrozumiałaś, co chciałampowiedzieć? O co cię proszę?Staruszka poprawia kapelusz, stroszy loczki nad czołem iprawie zalotnie rzuca: - Ma być Wersal? Będzie.Pomożeszulokować się na leżaku?Bożena nie daje się podejść i groznie dodaje:- I żadnych duchów!Teraz na twarzy Walerii maluje się wyraz bezbrzeżnegozawodu.Szybko mruga powiekami i nagle chowa twarz wdłoniach.- Boże mój.- udaje, że szlocha.- Ja już coś zrozumiała.Ty chcesz odejść do Tomasza, a mnie pozbędziesz się doschroniska, czy gdzieś za płot! O, Kostek! Zabierz mnie dotamtego świata! Na co ty czekasz?! Nikt mnie nie kocha.- Walerio.Walerio.- spokojnie, ale z naciskiem mówiBożena.- Nie rób komedii.Nigdzie nie odejdę i nigdy cię nieoddam, jesteśmy skazane na siebie.- Obejmuje ją i klepie poplecach.- No już cicho.cicho.A Tomasz jest wspaniałym.niespotykanym przyjacielem, to wszystko.Waleria uwalnia się z uścisku, odsłania twarz bez jednejłzy, rozjaśniona uśmiechem.- A cóż ty, odkryła Amerykę? Ja go znam dłużej niż ty!Oni z Kostkiem byli przyjaciele od zawsze, przez całąmedycynę i troszku potem.Rozeszli się o kobietę! A! Tożprzez ciebie.Widzisz jaka ty.Dasz mnie herbatki z tą twojąszarlotką?- Dam pózniej - mówi Bożena.- Idz już wreszcie doogrodu.Idz już zaraz przyjdę i posadzę cię w tym leżaku.Przyniosę poduszkę.*Przy okrągłym stoliku siedzą nad planszą z literami italerzykiem, przygotowanym do wywoływania duchów, nieco zażenowana Bożena, żartobliwie nastawiona Helena,zaciekawiona Mira.Podekscytowana Waleria, unikającpełnych wyrzutów spojrzeń Bożeny, nie wiadomo czemumasuje nadgarstki i bierze głębokie oddechy.Tomasz zaciągastory na oknach.- Dokładnie zatrzaśnione, Tomciu - przypomina Waleria,ale jest tak upalnie, jakby przed burzą, więc jedno z okienTomasz pozostawia uchylone.Waleria nie zauważa tego.- Należy się do zjawisk podejście mieć poważne i niczymgości nie spłoszyć! - przypomina.- A okrzyki przerażenia wydawać można? - szalenie seriopyta Tomasz i siada obok Heleny.Waleria groznie wyciąga palec w jego stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire