[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wówczas zaczęto się bać ludzi, którzy potrafią siękontaktować z siecią elektroniczną na innym poziomie, niedostępnym większości, bez żadnychurządzeń wejścia-wyjścia.Ale czas płynął, a tacy ludzie się nie pojawiali.Legendy, Karino, tomechanizm obronny ludzkości.Wszystko, co niezrozumiałe, jest potencjalnie niebezpieczne.Wszystko, co niezrozumiałe, budzi lęk. A jeśli takie prawdopodobieństwo istnieje? Choćby potencjalnie? Jeśli ten rozum sieciowyjuż się pojawił, tylko my nie potrafimy dostrzec jego przejawów? Jeśli nurkowie są, tylko się kryją? Jeśli nurkowie są, ale się kryją, to nie stanowią zagrożenia.To jedynie ciekawy fenomen,który można zbadać. Teraz w głosie Tomilina nie ma cienia ironii. I niech nasi podopiecznizdobywają ponadnaturalne zdolności.Mamy doskonałe systemy śledzenia, Karino, i od razustwierdzimy, że dzieje się coś niedobrego.Zorientujemy się, jak to się stało.A fizycznie wszyscy oniznajdują się pod czujnym nadzorem.Nie chce pani odwiedzić ich w prawdziwym świecie? To nie należy do moich kompetencji. Macham ręką. Arkadij, a co pan powie na sam faktumieszczenia tłumu przestępców w wirtualnym świecie? Przy założeniu, że świadomość siecipowstaje z osobowości tych, którzy przebywają w Głębi. Karino, czy sądzi pani, że w Głębi jest mało bandytów? pyta poważnie Tomilin. Co znacządwie setki więzniów! Tysiące, dziesiątki tysięcy zabójców, gwałcicieli, terrorystów, handlarzynarkotyków korzysta codziennie ze świata wirtualnego! Oto, kto tworzy Głębię! A wszystkie próbyich okiełznania& Wie pani, że kiedyś próbowano wprowadzić międzynarodowy program WSTYD?Kręcę głową.Nie pamiętam. Miał wyśledzić przestępców, szukając słów kluczy w listach elektronicznych wyjaśniaTomilin, krzywiąc się. A handlarzy pornografią na podstawie różowego koloru ciał na filmachwideo& I wie pani, co się stało? Pojawiła się nowa moda: każdy, najbardziej nawet niewinny listpisano na różowym tle i dołączano hasła w rodzaju: Nie terroryzmowi! Materiały wybuchoweprecz! Narkotyki to nie nasz wybór, kupujcie jogurt! Pół roku pózniej program wycofano.Nie możnakontrolować wszystkiego& Obrońcy swobód obywatelskich triumfowali, a przestępcy nadal hulająswobodnie w Głębi.Zalegalizowano burdele, stworzono elektroniczną marihuanę i heroinę,wymieniano się planami zamachów terrorystycznych&Nie słyszałam tej historii.W głosie Tomilina dzwięczała prawdziwa gorycz człowieka, którymusiał ustąpić przed niesprawiedliwością. W nowym wirtualnym świecie potrzebne są nowe możliwości walki z przestępczością mówinagle. Zaskakujące, rewolucyjne, które dałyby zasadniczą przewagę siłom ochrony porządku.Nie zgadza się pani z tym, Karino?Już sama nie wiem, z czym się zgadzam, a z czym nie.Czyngisowi powiedziałam prawdę środki stosowane przez Tomilina nie budzą mojego zachwytu.Ale cele& cele są bardzo szlachetne. Przygotowała pani raport, Karino? pyta Tomilin, nie doczekawszy się odpowiedzi napoprzednie pytanie. Zajmę się tym wieczorem.Pozwoli pan, że teraz zajrzę do więzniów?Tomilin zmęczony przymyka oczy.Nietknięta kawa, doniczka z geranium, fotografie& Naglespostrzegam, że to zdjęcie mężczyzny i kobiety w podeszłym wieku.Pewnie rodzice pułkownika,a nie, jak przypuszczałam, żona i dzieci& Oczywiście, Karino& Proszę sprawdzić wszystko, co pani chce, dam pani przewodnika.Już stoję przy drzwiach, gdy podpułkownik woła mnie znowu: Karino!Odwracam się.Palce Tomilina powoli zgniatają płatki geranium. Załóżmy, że przesadzam z tą asekuracją.Boję się o panią.Rozumie mnie pani? Bandyci mogąbyć bardzo czarujący& w odróżnieniu od pani i ode mnie.Ale ja i pani stoimy po tej samej stronie,a oni są po stronie przeciwnej.Lepiej o tym nie zapominać.Proszę przyjść o drugiej, dobrze? Mamnadzieję, że zmieni pani swoją opinię.Jego palce gniotą nieszczęsny kwiatek, którego jedyną winą jest to, że my tak lubimy nadawaćbroni nazwy kwiatów.Pozostaje mi tylko skinąć pułkownikowi głową.Gdy ojciec dowiedział się, że wybieram się na prawo, powiedział mi coś.Wtedy nie wzięłamjego słów na poważnie, refleksja przyszła znacznie pózniej.Ojciec nie opowiadał mio niebezpieczeństwach pracy śledczego czy eksperta, zauważył jedynie, że broniąc prawa, bardzołatwo je złamać właśnie po to, żeby go bronić.I że obowiązek służbowy i zwykła ludzka moralnośćbędą walczyć w mojej duszy, dopóki jedno z nich nie zwycięży.Początkowo w to nie uwierzyłam.Ale teraz najgorsza jest świadomość, że żadnej walki już niema, że już wybrałam.Czyngis i jego towarzysze mogą być bardzo elokwentni, może nawet mają racjęz pozycji ogólnoludzkich.Ale Tomilin też ma rację w świecie wirtualnym nie da się walczyćz przestępczością starymi sposobami.Poza tym& czy sama nie chciałabym zostać nurkiem? Zrozumieć, zobaczyć& ułożyć swojepuzzle do końca&Zostawiając strażnika w celi Antona Stiekowa, wchodzę do wewnętrznej Mongoliinieszczęsnego bojownika o wolność.Niepotrzebnie odsiedziałeś wyrok, niepotrzebnie twójprzyjaciel rozdawał łapówki.Nie powstrzymacie tego.A na wasze ucieczki pobłażliwie przymykasię oczy&Tym razem Stiekow nie siedzi przed telewizorem.Chodzi po pokoju, wymachuje rękami,pokrzykując.Zatrzymuję się na progu standardowego mieszkania i zaskoczona patrzę na więznia.Zwariował, czy co?Anton Stiekow, spokojnie opuszczający wirtualne więzienie, teraz rozmawia ze swoimfantomowym otoczeniem! Z programistą Aleksiejem i jego synkiem Artiomem! A ja mówię, że trzeba go wziąć za frak i wciągnąć do Głębi! prawie ryczy Anton. Co siędzieje z tym Lońką? Trudno mu być Bogiem, niech go cholera& Padlina, nie przeklinaj odpowiada standardowy programista żywym ludzkim językiem. A co, w końcu nie jest małym dzieckiem mamrocze Anton, zerkając na Artioma, ale jednaktrochę ścisza głos. Musimy go przekonać&I w tym momencie mnie dostrzegają.Znudzony Artiom ogląda się na mnie i mruczy: No proszę, doczekaliśmy się& Czyngis, mamy gości!1001Właściwie nie należy się dziwić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]