[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod koniec posiłku Emma wniosła ciasto oświetlone blaskiem świec.Zpiewając trochę fałszywie Niech żyje nam", cała trójka śmiała się i klaska-ła, kiedy Brines zdmuchnął świece i zabrał się do dzielenia czekoladowego przy-smaku.Seth z dumą przyniósł salaterkę z lodami, a Jenny nalała wszystkim kawę.Po kolacji przenieśli się na kozetki przy kominku.Sączyli stary koniak imocną czarną kawę, a rozmowa obracała się wokół dawnych wspomnień.- Pamiętasz, jak wrzuciliśmy cię do wody? - Emma kpiąco patrzyła na Brine-sa.- Nigdy tego nie zapomnę - roześmiał się.- Skończyło się na tym, że ty też siętam znalazłaś.- Chociaż bardzo się broniłam.- Zwróciła się do Jenny i Setha.- Uważałam,że Brinesowi jest za gorąco w garniturze i krawacie.Wszyscy inni ubrali się jakprzystało na przyjęcie na plaży, w kostiumy kąpielowe i byle co na wierzchu.Po-stanowiłam więc go ochłodzić.- Emma zawsze robiła kawały.Wróciłem właśnie z Nowego Jorku i jej zda-niem zadzierałem nosa.Postanowiła więc przy pomocy paru przyjaciół wrzucićmnie do oceanu.- Trzeba było więcej niż kilku silnych ramion, żeby zaciągnąć go gdzieśwbrew jego woli.- Emma czule pogłaskała krzepkie barki Brinesa.- I jak zakończyła się ta historia? - spytała Jenny.Seth położył za nią rękę na oparciu kozetki.Jego palce jakby machinalniebawiły się jedwabistymi pasmami jej ciemnych włosów.SR- Chyba nie sądzicie, że dałem się wrzucić bez walki?Roześmieli się wszyscy.- A co było potem? Jak wysuszyliście ubrania? - Jenny usiłowała nie zwracaćuwagi na prąd, który przenikał ją od dotknięcia Setha.- Rozwiesiliśmy na krzewach i kłodach.Ktoś tam miał prześcieradło.Aletylko jedno.Musieliśmy więc przykryć się nim oboje i czekać, aż wyschną naszerzeczy.Trwało to prawie całą noc.Nie było rady, więc skuliliśmy się pod tymprześcieradłem.- Chodz - Emma, zarumieniona po uszy, starała się ukryć zmieszanie - nietańczyliśmy z sobą od lat.Zobaczymy, czy jeszcze nie zapomniałeś, jak się to robi.- Niczego nie zapomniałem.- Głos Brinesa był stłumiony, bo jego usta zanu-rzyły się w jej lśniących włosach.Seth mrugnął do Jenny, od czego znowu zabiło jej serce.Wstał i wyciągnął dłoń.- Chcesz zobaczyć mnie w roli Freda Astaire'a?Uśmiechnęła się figlarnie.- Już myślałam, że nigdy mnie nie zaprosisz.Kiedy płynęła po parkiecie w jego ramionach, pomyślała, że w pokoju po-winno być ciemno.Pod zasłoną mroku łatwiej umiałaby ukryć emocje.Od jegodotknięcia ogarniało ją ciepło, rozgrzewało skórę, rumieniło policzki.Przesunąłdłonią po jej ramionach i plecach.Krew w niej zawrzała.Z trudem zwalczyłapierwszy przypływ pożądania.Czy mógł wyczytać w jej oczach, jak silnie na niądziała?Melodyjne tony walca Straussa podnosiły ich na duchu.Jenny poruszała się w takt muzyki lekko, rytmicznie, w harmonii z ruchamiciała Setha.Przyciskając wargi do jej bujnych włosów, szepnął:- Dobrze tańczysz.Całe lata praktyki, prawda?SR- Uhm.- Czuła, że się rumieni.- Domyślam się, że w Nowym Jorku nie brak ci okazji do tańca?- Owszem, zdarzają się.- Gdyby wiedział, że nie tańczyła od ukończenia co-llege'u! Od jak dawna już jej życie wypełniała tylko praca.- Ty też niezle tań-czysz.Nie całkiem jak Fred Astaire, ale niezle.- Tylko niezle? - Odsunął ją trochę dalej, żeby jej się przyjrzeć.- No, może lepiej niż niezle.Prawdę mówiąc, bardzo dobrze.Uśmiechnął się i poczuł rozkoszny zawrót głowy, kiedy w mocnym uściskuokręcił ją dookoła.Miażdżył jej piersi, tuląc ją do siebie.Pieścił gładką skórę szyi iramion, głaskał plecy.Nie miała nic pod suknią.Powoli, bardzo powoli opuścił rę-ce na gorące biodra.Podniosła na niego wzrok.Ich ciała rytmicznie kołysały się wrozmarzonym walcu.Jenny zacisnęła palce na jego karku.Jak niebiańsko było schronić się w ra-mionach Setha, czuć jego siłę i tkliwość.Oparła policzek o jego szyję i wdychałazapach piżma z przejmującym uczuciem szczęścia.Płomienie na kominku przygasały.Staroświecki zegar, stojący na gzymsie,wybił godzinę.- Seth - własny głos brzmiał obco w jej uszach.Odsunęła się.Jego usta musnęły jej policzek.- Skończyła się taśma.Zdawał się nie rozumieć.- Taśma się skończyła.Muszę założyć nową.Spojrzał na jej wargi.- Nie pozwolę ci odejść.- Seth.- Zakłopotana spojrzała na Brinesa i Emmę, którzy do nich podeszli.Seth nie zważał na jej próby oderwania się od niego.Trzymając ją mocno,spojrzał na honorowego gościa z przekornym uśmiechem.SR- Trzeba teraz posprzątać, żeby Emma mogła iść do domu - oświadczył Bri-nes.- Harówka farmera zaczyna się wcześnie - dorzuciła wesoło Emma.- Możesz iść - powiedziała stanowczo Jenny.- My z Sethem wszystko tuuporządkujemy.- Chcemy wam pomóc.- To było przyjęcie na twoją cześć - przypomniał Brinesowi Seth.- Poradzimysobie z Jenny sami.Brines błysnął jednym ze swoich rzadkich uśmiechów.- Wobec tego pójdę z Emmą, dopilnuję, żeby doszła bezpiecznie do domu.- Nie musisz iść - zaprotestowała.- Od dawna już sama troszczę się o siebie.- Ale chcę.Przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu, potem uściskała Jenny.- To była wspaniała kolacja, panienko z miasta.- Odwróciła się do Setha.-Dziękuję za zaproszenie.Zupełnie jak za dawnych lat.Brines z powagą ujął drobną dłoń Jenny.- Dziękuję pani, panno Mason.To była przemiła niespodzianka.- Odwracającsię do Setha, powiedział: - Wciąż mnie zaskakujesz.Odgłosy silnika jeszcze brzmiały z oddali, kiedy Seth i Jenny zaczęli sprzątaćze stołu.W kuchni krzątali się w przyjaznym milczeniu, zadowoleni z sukcesu za-improwizowanego przyjęcia.Stał koło niej, podczas gdy myła naczynia, zdziwiony, że tak go bawią zwykłeobowiązki gospodarskie.Jeszcze parę tygodni temu uważałby to za stratę cennegoczasu.Z Jenny wszystko było inne.- Jesteś strasznie milczący.- Jenny rzuciła z ukosa spojrzenie na zamyślonegoSetha.- Pisarzowi potrzebne są momenty milczenia.- Rozumiem.I nie zamierzasz podzielić się ze mną myślami?SR- Może to ty jesteś tematem moich myśli.- Jeszcze jeden powód, żebyś mi je zdradził.- O nie.- Spojrzał wymownie na jej wargi.- Boję się, że rzuciłabyś we mnietym półmiskiem.Ze śmiechem podniosła go groznie, a potem podała do wytarcia.Nigdy do-tychczas nie widziała Setha w tak beztroskim nastroju.Po godzinie przytłumili ogień w kominku i zgasili światło w jadalni.Kiedy Jenny chciała wejść na schody, Seth położył jej rękę na ramieniu.- Dziękuję, że pomogłaś mi urządzić takie wspaniałe urodziny mojemu sta-remu przyjacielowi.- Sprawiło mi to przyjemność.Cudownie się bawiłam.- Ja też.Jesteś zmęczona? - Chociaż dotykał jej ramienia bardzo lekko, Jennyczuła prąd pulsujący w koniuszkach jego palców.- Nie.Właściwie jestem bardzo ożywiona.Nie zasnę chyba przez pół nocy.Jego głos brzmiał dziwnie gardłowo.- Więc zostań ze mną jeszcze trochę.- Mam zostać? - O co on ją prosi?Idz - coś podpowiadało w jej myślach.Nie znasz go naprawdę.Nie wiesz, doczego jest zdolny.Uciekaj.Schowaj się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]