[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chwileczkę, proszę pani, mówi pani, że moja matka była w Bath, kilka lattemu?- Tak, tak.To już pózniej oczywiście.Eliza powiedziała, że była w miejscugdzie się wychowywałaś - Nether Hinton, czyż nie? Lecz nie spotkała cię tam.- Czy zostawiła mi wachlarz?- Niestety, nie wiem tego, moje dziecko, ale to bardzo możliwe.Eliza zawszebyła najmilszą, najsłodszą osobą.W istocie, wielokrotnie ściągało to na nią kłopoty,gdyż ludzie często wykorzystywali jej dobre serce.- Mówi mi pani, że moja matka ciągle żyje?- Ciebie właśnie chciałam o to zapytać! - pani Jeffereys powstrzymała potoksłów i zaczęła bacznie mi się przyglądać, jej oczy zrobiły się okrągłe.- To dlategowłaśnie tak bardzo chciałam się z tobą spotkać! Byłam pewna, że musisz być jejcórką.jesteście tak bardzo do siebie podobne.przypuszczałam, że wiesz, gdzie sięznajduje.- Ale ja zawsze myślałam, że ona nie żyje.Przygryzła wargę.- Wydaje mi się, że ludzie są.a potem pułkownik Brandon.uprzejmyczłowiek, lecz straszny z niego purytanin.Rozumiem teraz, jak to wszystkowyglądało.Sam pułkownik miał problemy.Matka Elizy była jego kuzynką.Umarław strasznych mękach, a pułkownik, tak przynajmniej mówili ludzie, sam159SRwychowywał małą Elizę, moją Elizę, sam, można tak powiedzieć.Była jegochrześniaczką.- Nie jego córką?- Och, nie, moja droga.Nikt nie wiedział, kim był jej ojciec.Jej matkapoślubiła starszego brata pułkownika, lecz potem uciekła od niego.Był brutalem,jak powiadali.Umarł, na szczęście, tak więc pułkownik odziedziczył majątek iwrócił z Indii, aby odszukać Elizę.Bardzo ją kochał, lecz nie mógł się z nią ożenić.Gdy jednak powrócił, było już za pózno, ona już nie żyła.Tak więc, wychował jejdziecko - twoją matkę.- Pułkownik Brandon kochał moją babkę, a ona umarła? I wychowywał jejcórkę?- Przecież ci tłumaczę, kochanie! Potem moja Eliza zakochała się wWilloughbym.Na dzwięk tego nazwiska moje serce zabiło jak dzwon.Willoughby.W.Willoughby.- Czy miał czarne włosy?- Jak kruk! Myślę, że był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego widziałamw moim życiu!- Gdzie ona go spotkała?- Tu w Bath.Kiedy mieszkała u mojej rodziny.Willoughby przyjechał zAllenham w hrabstwie Somerset.Mieszkał tam czasami u ciotki.Mówił, iż pewnegodnia odziedziczy tę posiadłość.Spotkałyśmy go w pijalni wód.Było to po tym, jakEliza i ja opuściłyśmy szkołę.Och, był taki uroczy! Tak uduchowiony! Pełenelegancji, dowcipny, inteligentny i romantyczny.Cóż za sposób wysławiania się!Gdybyś mogła zobaczyć ich razem, byli jak.byli jak.- pani Jeffereys szukaławłaściwego określenia, lecz na próżno.W końcu powiedziała:- Nigdy czegoś podobnego nie widziałam.160SR- Cóż się stało potem?- Tak.- powiedziała pani Jeffereys, składając i rozkładając swą parasolkę - wkońcu namówił ją, aby z nim uciekła.Mówił, że pojadą do Gretna Green, leczobawiam się nigdy tam nie dotarli.Obawiam się również, że nigdy się z nią nieożenił, gdyż w rok lub dwa lata pózniej przeczytałam w gazecie, że poślubił pannęGrey, bogatą damę z Londynu.Podobno miała pięćdziesiąt tysięcy funtów.A on byłszalenie kapryśny, czego się obawiałam.I nie miał własnych pieniędzy.Wtedy jabyłam zaręczona z panem Jeffereysem, nigdy więc nie dowiedziałam się, co stało sięz moją biedną, nieszczęsną przyjaciółką.Lecz wydaje mi się, że pułkownik wyzwałWilloughby'ego na pojedynek.Na niewiele się to zdało mojej biednej matce, pomyślałam.- Czy wie pani coś o kobiecie, którą poślubił pułkownik? O pannie MariannieDashwood?- Och, tak! - odpowiedziała ochoczo.- Moja kuzynka Alicja pracuje jakomodystka w Clerkenwell i ma przyjaciółkę, która służyła u bogatej damy, paniJennings.Panny Dashwood zatrzymywały się niegdyś u pani Jennings w Londynie,w czasie kiedy Willoughby poślubił pannę Grey.Biedna panna Marianna.ach,podobno była bardzo piękna! To dla niej właśnie pan Willoughby zostawił mojąbiedną Elizę.I nic dziwnego, jeśli była choć w połowie tak piękna, jak o niejmówili.Lecz nie miała dużego posagu, biedactwo, tak więc został przy niej tylkotrzy miesiące, a potem zostawił ją dla panny Grey i jej pięćdziesięciu tysięcy.Biedna panna Marianna, o mało nie umarła ze smutku.Obawiam się, że moja Elizamusiała mieć złamane serce.Wszyscy mężczyzni są okrutni, wierz mi, kochanie.Wszyscy oprócz pana Jeffereysa - dodała łaskawie.- A więc Marianna Dashwood także została oszukana przez Willoughby'ego ipoślubiła pułkownika.A portret Willoughby'ego schowała w książce - pomyślałam.Biedactwo.161SR- Przedtem jeszcze była zaręczona z kimś innym, lecz nie chciała go, ten zaśpoślubił jej siostrę - pani Jeffereys powiedziała to, jakby chciała mnie zapewnić, żeMarianna, choć opuszczona przez Willoughby'ego, miała przynajmniej wieluadoratorów.- Naprawdę? - wykrzyknęłam z ogromnym zaciekawieniem.- Kto to był?Niestety tego już nie wiedziała.- Pani Jeffereys, czy jest pani pewna, że nie wie pani nic o miejscu pobytumojej matki?- Kochanie moje, powiedziałabym ci, gdybym wiedziała.Jesteś do niej takbardzo podobna, wiesz o tym - wykrzyknęła znowu, ocierając łzy.- Domyśliłam się,że musisz być jej córką, od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałam.- Kiedy ostatni raz widziała pani moją matkę, wszystko było u niej wporządku i była szczęśliwa?- Tak, moje dziecko.Istotnie tak było, kiedy przybyła tu i mieszkała w WhiteHart.- Z kim wtedy była?Pani Jeffereys spojrzała na mnie podejrzliwie.- Kochanie, mówiąc krótko, z pewnym lordem.Nigdy nie wyjawiła mi jegoimienia.Lecz powiedziała mi, że ma jakiś plan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]