[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nim chłopak przybiegnie, gołębia nie bę-dzie ani śladu.~ Jak to nie będzie? Na pustyni nie ostanie.Gołąb zawdydo domu powróci, nie wiecie?.Zatoczy koło i wróci.Poczekamy.,, /:" ".:Poniechawszy roboty rycerze i pachołcy patrzyli z zadartymi głowami na błękitną kopułę.nieba, skrośktórej żeglował maleńki, samotny punkcik.Gołąb.Od ogrodów cienistych, od dachów znajomychszybował na południe, ku pustyni.Piętro przyniósł zakapturzonego sokoła, który dziobał go po ręku i rwałsię skwircząc niecierpliwie.Rycerze czekali, czekali, ale gołąb nie powrócił.Nie bacząc na gorąco Ademar de Monteil, biskup z Puy, przywódca świętej wyprawy, w towarzystwieHugona de Vermandois, grabiego de Hainaux i giermków pojechał do obozu greckiego odwiedzićButumitosa.Cel odwiedzin był dwojaki.Przekonać się, czy dostojnik istotnie słabuje, czy też udaje chorobę, aby się usunąć od walki, oraz prosić o użyczenie ludzi biegłych w budowaniu wież oblężniczych.Słońce paliło niemiłosiernie.W suchej spopielonej trawie cykały koniki polne.Biskup wspomniał mimowoli, jak wyglądała ta okolica przed miesiącem, i ogarnął go nieznośny, dojmujący smutek.Na przestrzeniparu mil wkoło rozciągała się strefa zniszczenia, wypalona słońcem, odarta z roślinności.Unosił się nad niązaduch trupów, które wrzucano do jeziora, by wodę zeń uczynić niemożliwą do picia dla mieszkańcówgrodu.Usiłowanie to zresztą chybiało, celu, gdyż^Nicea, podobnie jak Bizancjum, posiadała zapas wody wcysternacti, natomiast trupy zbierały się w ławice przy brzegu, krzyżowcom, nie poganom, trując wodę ipowietrze. Muszę nakazać, aby koniecznie grzebali ciała  rzekł biskup do towarzyszy. " Z tego smrodu zarazasnadno może się wszcząć. " Słuszna, słuszna  przytakiwał z roztargnieniem de Hainaus pochłonięty własną troską.Prosił opozwolenie towarzyszenia biskupowi w nadziei, że w obozie greckim dowie się czegoś o Idzie.Musiała jużalbo przyjechać do Bizancjum, albo nadesłać wiadomość o sobie.Niepokój o ukochaną kobietę targał nimcoraz okrutniej.Teraz jadąc krzepił się nadzieją, którą sam określał w duchu jako szaloną i niedorzeczną,że może ją zastanie.Może przyjechała z Bizancjum onegdaj albo wczoraj, albo dziś rano, i nie.zdążyłajeszcze dać mu znać.Może ją tam za parę godzin obaczy.O, żebyż tak było!.ebyż tak się stało!.Modliłsię z żarliwością błagająco o cud.- " Zaraza, murowana  przyznawał obojętnie Hugo.: aleco do grzebania, obawiam się, że nasi ludzie będą to uważali za zbytnie utrudnienie.Biskup nic nie odpowiedział, gdyż piękny leniwiec miał słuszność.Grzebać trupy i to pogańskie! Napewno nie zechcą.Rozkaz wydany przez naczelnego wodza pozostanie pobożnym życzeniem jak tyleinnych.Zachłysnął się goryczą swego tytułu i odpowiedzialności, nie popartych żadną władzą.Pustynna sfera zniszczenia urywała się jak ręką uciął u granicy greckiego obozu.Po dawnemu rosły tamdrzewa j krzewy, zieleniła się trawa.Od namiotu do namiotu, od zagrody z końmi do zagrody,przewiedzione były drogi otoczone płotkiem ze sznurów.Wszelkie śmiecie i nieczystości zbierano inatychmiast palono lub zakopywano.Porządek i ład panowały wszędzie wzorowe. Nasi panowie mogliby się siła od Greków nauczyć. zauważył znów biskup rozglądając sięwkoło z zazdrością. " Zawsze to mówię!  wykrzyknął Hugo z zapałem  te Wygody! Ta przemyślność w używaniu życia.Ach, oni umieją żyć.! " Tak, tak  " przytwierdził półprzytomnie de Hainaux. Co prawda  ciągnął biskup  nie wiada, czy byłoby tu równie porządnie, gdyby trwali od czterechniedziel w boju jak my. Tak.tak.Wasza Dostojność pozwoli mi pojechać w przód.? Jedzcie.De Hainaux popędził cwałem.Butumitos był chory rzeczywiście.Trapiła go częsta w tych stronach gorączka.Wysechł i zżółkł, alemedycy uważali, że choroba ma się już ku odwrotowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire