[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może Fadllal rzeczywiście był rybką wartą zło-wienia? Szybko odrzuciłem ten pomysł.Mosad, w swejobecnej postaci, był dla państwa Izrael znacznie grozniejszy,niż kiedykolwiek byli Jordańczycy.Przeszliśmy piechotą do sklepu jubilerskiego, który mia-łem odwiedzić, aby uwiarygodnić mój kamuflaż.Rozluzniłemsię odrobinę.Teraz nie miałem czego się obawiać, dopieropózniej, gdy będziemy pokonywać most w przeciwnymkierunku.Co będzie, jeśli ktoś nas rozpozna? Nic niemogłem poradzić na to, że myśli bezustannie krążyły wokół281 tej możliwości.Ułożyłem nawet plan awaryjny: spróbujęprzedostać się do miasta Elat na południu i stamtąd przejśćgranicę na jordańską stronę.Jeśli sprawy się skomplikują,byłby to jedyny sposób wydostania się z Izraela.Porozmawialiśmy z handlarzem.Był przekonany, iż na-prawdę jestem Anglikiem, tym bardziej, że przysyłał mniejego brat.Pokazał mi kilka interesujących eksponatów ifotografie kilku następnych, o które zapytałem.Na koniecpodarował mi małą, złotą broszkę, jako wyraz nadziei, że wprzyszłości będziemy prowadzić udane interesy.Niewypuścił nas, dopóki nie wypiliśmy gorącej słodkiej herbatyi nie zjedliśmy słodyczy domowej roboty.Po wyjściu odhandlarza, Fadllal zaprowadził mnie do garażu, niedalekosklepu.W Jerychu wszystko jest niedaleko.Przy białympeugeocie 404 z tablicami rejestracyjnymi Ramallah czekałna nas młody mężczyzna.- Mój przyjaciel zabierze nas na przejażdżkę - wyjaśniłFadllal.Po kilku minutach znalezliśmy się na rogatkach Jerycha iskierowaliśmy się drogą na północny zachód, do Ramallah.Przed laty jezdziłem nią nieskończenie wiele razy, gdysłużyłem w Dolinie Bekaa.Nawierzchnia była teraz lepsza,ale widoki pozostały takie same.Jechaliśmy ponad dwadzieścia minut.W tym czasie Fadllaltłumaczył, że nie czuje się tutaj jak w obcym kraju.Dlaniego wciąż znajdowaliśmy się na obszarze Jordanii.- Mamy tu wielu przyjaciół, którzy byli lojalnymi poddanymi króla w roku sześćdziesiątym siódmym i do dziśtakimi pozostali - rzekł.- Dziś są może nawet bardziejoddani, gdyż dla Jego Królewskiej Mości ryzykują własneżycie i będą to robić nadal.- Klepnął kierowcę w ramięi wskazując na rozgałęzienie dróg, powiedział coś po arabsku.Potem zwrócił się do mnie: - Zatrzymamy się na kawęi będziemy już wracać.Zobaczyłem wystarczająco dużo.282 Miałeś wiele okazji, żeby mnie wydać i tego nie zrobiłeś.Ufam ci.Muszę jeszcze spotkać się z jednym z moich ludzi,przekazać mu pieniądze.Podróżuję tak niemal co miesiąc.Wiesz, jak to jest.Facet naprawdę wydawał się dumny ze swej odwagi italentu, które demonstrował poruszając się po terytoriumwroga z taką nonszalancją godną balansującego na liniecyrkowca.Poczułem niewysłowioną ulgę.Wystarczy, żewrócę do Ammanu w jednym kawałku, a moja misja zakończysię sukcesem.W krótkim czasie osiągnąłem wyższą warstwęw wywiadzie jordańskim niż kiedykolwiek udało się tojakiemukolwiek Izraelczykowi.Samochód zatrzymał się przed dwupiętrowym budynkiemw miejscowości Dir Jarir.Na piaszczystym boisku, miesz-czącym się na końcu krótkiego szeregu zabudowań, obokbudowli wyglądającej na opuszczony meczet, kilku chłopcówgrało w piłkę.Paru staruszków siedziało po drugiej stronieulicy, w cieniu rzucanym przez baldachim należący dosklepu kolonialnego.Przybysze nie zrobili na nich wielkiegowrażenia - dalej popijali kawę z drobnych filiżanek.Miałem wrażenie, że wchodzę do środka snu, w otoczeniubyło coś z obrazów najsłynniejszych surrealistów.Fadllalzapukał w metalowe drzwi, które uchyliły się prawie w tejsamej chwili.Gospodarz miał na sobie długą, białą galabię,uśmiechał się od ucha do ucha.Po wymianie uprzejmości,którym prawie nie było końca, zaproszono nas do obszernegosalonu.Meble zdawały się być dobrane według dwóchkategorii: jak największe i jak najbardziej zdobione.Równiedobrze moglibyśmy znalezć się w muzeum, gdzie wystawianowłoskie meble obijane aksamitem.Nie minęła minuta, a dopokoju weszła żona gospodarza, niosąc kawę i słodycze,które ustawiła na stoliku do kawy z czarnego drewna.Kobieta uśmiechnęła się i wycofała z pokoju.Fadllal nie tracił czasu.Kiedy tylko drzwi zamknęły się283 za nią, wydobył z kieszeni gruby plik amerykańskich dolarówi wręczył gospodarzowi.Powiedział do niego coś po arabsku,a potem pokazał mi na migi, żebym szybciej pił kawę.- Zaraz będziemy jechać, więc szybko pij i spróbujciasteczek.Wrócimy do Jerycha, posiedzimy tam do wieczorai pojedziemy do Jordanii, kiedy na moście zmienią sięwartownicy.Kiwnąłem głową i pociągnąłem łyk gorącej kawy.Nagle,od strony drzwi frontowych, dobiegł jakiś hałas.Fadllalszeroko otworzył oczy.Na twarzy gospodarza odmalowałosię przerażenie.Coś było nie w porządku.W kilka sekundpokój wypełnił się izraelskimi żołnierzami, celującymi donas z broni i pokrzykującymi po hebrajsku do tych, którzyzostali na zewnątrz.- Mamy ich! - wykrzyknął oficer.- Przeszukać resztędomu.Ruszać się! Raz, raz, raz!%7łołnierze byli wszędzie.Słyszeliśmy piski kobiet i łoskottłuczonych naczyń.Jeden z żołnierzy błyskawicznie skuł nam ręce za plecamiplastykowymi kajdankami.- Co jest?! - wykrzyknąłem po angielsku.- Protestuję!Jestem obywatelem brytyjskim! %7łądam, aby powiedzianomi, co się dzieje!- Zamknij się! - Oficer celował do mnie z automatu.-Wprowadzić go! - powiedział do kogoś pozostającego nakorytarzu.Do pokoju wprowadzono jednego ze staruszków,siedzących po drugiej stronie ulicy.Przez chwilę stał nieru-chomo, jakby się wahał.Oficer wrzasnął na niego po arabsku.Starzec wskazał na Fadllala i rzucił jakieś krótkie słowo.Stało się to, czego najbardziej się obawiałem.Nie było nicgorszego.Nie istniał sposób, żeby się z tego wyplątać.Jedyną nadzieją było dla mnie trzymanie się historyjki obrytyjskim turyście.%7łołnierze rozmawiali między sobą pohebrajsku.284 - To jordański oficer - mówili.- Inni to pewnie jegoludzie.W Ramallah wyciągniemy z nich więcej.Zdawałem sobie sprawę, że muszę coś zrobić.Rozważałemmożliwość wyskoczenia przez okno.Ryzykowałem, że zostanęzastrzelony, ale i tak byłoby to lepsze od tego, co czekałomnie w sali przesłuchań Shaback w Ramallah.- Zabrać go na dół - polecił oficer, pokazując Fadllala.- I tego też - dodał, wskazując gospodarza.Mnie i kierowcę zostawili leżących na podłodze podczujnym okiem dwóch żołnierzy.Kiedy inni zniknęli z polawidzenia, kierowca zaczął płakać, mówiąc coś po arabsku.%7łołnierze wymienili po hebrajsku uwagi.- On mówi, że jest śmierdziuchem3.Chce, żebyśmyskontaktowali go z dowódcą.%7łołnierz, który znał arabski, podszedł do kierowcy, chwy-cił go za kołnierz i podniósł z podłogi.Przytknął mu karabindo głowy i popchnął w stronę drzwi.Nagle potknął się ibroń wypaliła.Huk był ogłuszający, ścianę wokoło drzwispryskała krew.Połowa głowy kierowcy rozleciała się.%7łołnierz puścił ciało, które zwaliło się na podłogę jak worekkartofli.Jego kolega wykrzyknął:- Oszalałeś?! Zobacz, co zrobiłeś! Odbiło ci!- To był wypadek! - odkrzyknął żołnierz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire