[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale widnokrąg rzeczywistości nie 'zawsze jest w zgodzie z widnokręgiem naszegoumysłu.Kiedy Wilczek śród takiej jasnej pogody w swej duszy dojeżdżał do Drohobyczy, słońcejuz zaszło, niebo było okryte cięzkiemi chmurami barwy żelaznej, duszno było w powietrzu,ziemia, okryta topniejącemi śniegami błyszczała tem światłem szarawo-białem, w któremwszystkie przedmioty wyglądają jak widma i które też duszę smutno nastraja, bo ustawicznieciemnieje, ustępując miejsca nocy czarnej i głuchej, w której tylko duchom żyć, ale nieludziom.Wilczek właśnie ścisnął kolanami swojego konia, ażeby kroku przyśpieszył, kiedy wtemusłyszał za sobą głos Kostrubana, który coś pokazywał jego żołnierzom.Wilczek zatrzymałkonia a wte- dy po prawej stronie drogi dziwny widok go w oczy uderzył.Pod częstokołem, który w lesie jakąś pasiekę Ogradzał, a teraz był w znacznej częściporozrywamy, na białym śniegu leżała wyciągnięta na plecach kobieta, wyglądająca jakbyumarła.Twarz miała zółtawo-białą jak z wosku, usta zsiniałe, oczy za- mknięte, a jasne jejwłosy leżały porozwiewaneokoło jej głowy po śniegu.Jakkolwiek ciało jej było wypłowiałemi łachmanami nakryte,widać było po jej nadzwyczaj pięknej twarzy i delikatnej cerze, ze dawniej nie była zebraczkąi musiała być córką zamożniejszych rodziców.Leżąc nieruchomo, lewą rękę trzymała przyswojem ciele, a prawą wyciągniętą i odrzuconą, daleko: zdawało się, jak gdyby przedśmiercią chciała się tą ręką częstokołu uchwycić, ale w tej chwili siły ją opuściły i padła.Pomiędzy tem wyciągniętem ramieniem a ciałem stało na nogach dziecko, mające możepółtora roku, albo cokolwiek więcej, o ile się zdawało, chłopaczek, dobrze żywiony,starannie weł- nianemi łachmanami okryty, w dostatnich skórzanych trzewikach, o bardzopięknej okrągłej twarzyczce, z niebieskiemi oczyma i bogatych ciemno- blond włosach,porozrzucanych w nieładzie.Na częstokole siedziało kilkudziesięciu kruków i jeszcze innedo nich się zlatywały, kracząc na żer.Trzech albo czterech z tych kruków już spadło naziemię blizko ciała kobiety i skakało na miejscu, kracząc ku sobie i wyciągając dzioby, jakbysię naradzało pomiędzy sobą, który z nich pierwszy ma rozpocząć biesiadę.Na staremzmurszałem drzewie, o kilkanaście kroków Podległem, siedział żbik i patrzył swojemizielonemi oczyma, kiedyby mógł zeskoczyć na ziemię, żarłocznych ptaków rozpędzić i sampożreć ofiarę.Dziecko patrzało na te kruki szeroko otwar- temi oczyma, pełnemi łez, które jednak niechciały mu z oczu wypłynąć, bo zapewne ból nieświadomy i strach zatrzymywał mu je wpowiekach.Ta młoda i piękna kobieta, która ze znużenia i głodu umarła, i to dziecko,którego niewinna duszyczka przeczuwała zapewne, ze będzie świadkiem, jako żarłocznikrucy będą i ego matkę pożerać, przedstawiały widok wzruszający serce do głębi i dziwnie przerażający.Kiedy Wilczek ten obraz obaczył, zrazu tylko się mocno zadziwił; ale kiedy się wpatrzyłw twarz umarłej kobiety, wszystka krew się w nim ścięła i stał tak nieruchomy przez chwilę,jak pgdyby go jakaś wyższa potęga wraz z koniem zamieniła w posąg kamienny.Tymczasem, kiedy Kostruban śmiał się swojemi rybiemi oczyma i pokazywał żołnierzomto widowisko, Włostek pierwszy zawołał takim głosem, ze wszystkim poszedł jak gdybyzgrzyt po wnętrznościach: '- Dla Boga! to Ofka!Na te straszliwe słowa Wilczek się zbudził, zatrząsł się, jak gdyby go sam szatan za duszęzatargał i zawołał ku swoim żołnierzom: - Hej! zabierzcie tę kobietę i zawiezcie wraz z dzieckiem do wsi a nie żałujciepieniędzy na pogrzeb i na opatrzenie dla dziecka.I dawszy koniowi ostrogę, popędził cwałem ku Dr oho byczy.Waleczny Wilczek nigdy nie uciekał przed wrogiem.Zawsze każdemu nieprzyjacielowistawił czoło z nieprzepartem zuchwalstwem i raczej by się dał w kawałki posiekać, nizelibymu na jeden krok gruntu ustąpił.Ale teraz parł ostrogami swojego konia, co mu tchu stało achociaż pędził jak opętany, ze śnieg się rozbryzgiwał pod kopytami na wszystkie strony,zimny dreszcz mu przebiegał przez cały krzyż pacierzowy: zdało mu się, ze Ofka pędzi zanim powietrzem i dziecko mu wtyka pomiędzy ramiona, a stado kruków leci nad nimi,kracząc mu w uszy najohydniejsze bluznierstwa.Włostek był pierwszy, co Ofkę poznał i pierwszy zeskoczył z konia, aby ją ratować.Przypadłszy do niej, porwał ją w swoje żylaste ramiona,przykląkł na ziemi, oparł na swoich kolanach i zaczął ją trzezwić.Ofka jeszcze była ciepła.Włostkowi serce uderzyło gwałtownie, zawołał na żołnierzy, aby mu podali gorzałki.Porwawszy prędko manierkę, nalał jej w zaciśnięte usta gorzałki i zaczął jej skronie nacierać.Ofka odetchnęła i oczy otworzyła pomału.Na Widok jej oczu otwartych poczciwy Włostekgłośnym płaczem wybuchnął.Poczem zaczął jej twarz okrywać pocałunkami, oblewającgorącemi łzami jej blade policzki.Wszyscy żołnierze mieli łzy w oczach i raznie.mu pomagali.Okryli Ofkę ciepłtemiburkami, nacierali jej s Powiadajze mi wszystko, co o nim wiesz i co on ci powiadał.Jakimże więcsposobem dostał się w ręce tureckie?Zaczem Aubek opowiadał w ten sens: ; hr Jak mi to sam Gniewosz opowiedział naprędce,pod Suczawą zapędził się był za iakimśznacznym Tatarem, chcąc go koniecznie wziąć jeńcem, ale koń upadł pod nim, złamawszynogę na pniu przewróconym.Nim Gniewosz w swej ciężkiej zbroi z pod konia się wydobył,cała chmara Tatarów rzuciła się na niego i nakryli go sobą, właśnie jak gdyby kto cały ulpązczół na niego wysypał.Wstawszy na nogi, chociaż bez broni, -mógł ich i pięścią natłucniemało, ale rozważywszy sobie, ze przecie go w końcu przemogą, a z niewoli może sięjeszcze wykręcić, dał im się wziąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]