[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przykro nam, ale musimy przeszkodzić.Proszę powiedziećpani Mazurskiej, że czekamy.Jesteśmy z milicji.Starowina zakręciła się, łypnęła spode łba na Downara idrobnym kroczkiem podreptała w głąb mieszkania.Downar zbliżył się do Olszewskiego. Dom obstawiony? spytał. Obstawiony, obywatelu majorze. Pamiętajcie, że nikomu nie wolno użyć broni. Chyba to nie będzie potrzebne.Weszła pani Wiktoria Mazurska.Miała na sobie szlafrok zbłękitnego jedwabiu obszyty małym futerkiem.Nie wyglądałana osobę chorą.Rumiane policzki oraz błyszczące zdrowiemoczy świadczyły raczej o jej znakomitej formie.fizycznej. Ach to pan, panie majorze.Proszę mi wybaczyć, ale czujęsię trochę niedysponowana i dlatego.Nie wezmie mi panchyba za złe, że przyjmuję go w szlafroku?Downar powiedział, że jest zachwycony uroczymszlafroczkiem i przedstawił Olszewskiego. Witam pana rzekła pani Mazurska, podającporucznikowi rękę do pocałowania. Cieszę się, że pan mnie odwiedził.Zaraz przyrządzę kawę.Downar zaprotestował energicznie. Niech się pani nie trudzi.Bardzo proszę! Nieprzyjechaliśmy do pani na kawę. Pan wie, panie majorze, że lubię czymś gości poczęstować.Zresztą nie muszę się sama zajmować kawą.Jest u mnie terazmoja kuzynka i jedna bardzo miła i kulturalna panienka.Możepanowie znają pannę Magdalenę Laskowską? Magdusiu,pozwól do nas! zawołała w kierunku drzwi.Przez chwilę Downar stracił całą pewność siebie.Do pokojuweszła ładna blondynka z fotografii, znalezionej u Wozniaka.Te same oczy, to samo czoło, ten sam profil, nawet znamię polewej stronie szyi.Nie robiła wrażenia speszonej czy przestraszonej.Zuśmiechem przywitała się z oficerami. To biedne dziecko trafiło do mnie zupełnie przypadkowo mówiła pani Mazurska. Miała nieprawdopodobneprzygody.Niech sobie panowie wyobrażą, że uwiódł ją jakiśstary satyr, mieszkający na wsi w okolicy Sochaczewa.Uciekłaod niego i, biedactwo, tułała się po całej Polsce.Wreszcie ktośze znajomych dał jej mój adres, wiedząc, że poszukuję kogoś dopomocy w gospodarstwie.Downar pokiwał ze zrozumieniem głową.Uważnie przyglądałsię pani Mazurskiej i ładnej blondynce, a od czasu do czasurzucał szybkie spojrzenie w kierunku Olszewskiego.Widział, żeporucznik jest zupełnie zdezorientowany. A jakże pani króliki? spytał, pragnąc zyskać na czasie iuśpić nieco czujność obu kobiet. A, dziękuję panu bardzo.Chowają się znakomicie.Niedługo będę miała z nich piękną wełnę.Weszła staruszka, niosąc na tacy dzbanek z kawą i filiżanki.Była przerażona.Z pewnym wysiłkiem postawiła tacę namahoniowym stoliczku.Pani Mazurska z beztroskim uśmiechem napełniła filiżanki. Proszę, panowie pozwolą.Kawa wtedy dobra, kiedygorąca. Opanowana babka" pomyślał z uznaniem Downar, głośnozaś powiedział: Przykro mi, że wprowadzamy trochę zamętu, ale zmuszonyjestem zaprosić panie na małą przejażdżkę samochodem. A to po co? spytała pani Mazurska. Chodzi o załatwienie pewnych formalności w komendziemilicji.Drobiazg.Nie zabierze to paniom zbyt wiele czasu. yle się czuję, panie majorze.Naprawdę. Taka przejażdżka pani nie zaszkodzi.Jest przecież bardzociepło. Obawiam się, te taka przejażdżka może mi bardzozaszkodzić. %7łałuję, ale to konieczne. W takim razie panowie pozwolę, że pójdę się ubrać.Chodz,Magdziu.Pomożesz mi. Pani zostanie z nami rzekł rozkazująco Downar.Wtedy stała się rzecz zupełnie niespodziewana.Nagle padłstrzał.Downar syknął z bólu i chwycił się za zranione ramię.Olszewski, który stał w drugim końcu hallu, skoczył naprzód,ale było już za pózno.Wpadła w drzwi i popędziła jak szalona przez ogród.Widzieli, jak pchnęła gwałtownie furtkę i z pistoletem w rękudobiegła do milicyjnej ,,warszawy.Siadła za kierownicą, niemogła jednak uruchomić motoru.Sikora przezornie wyjąłkluczyki ze stacyjki.Trzech wywiadowców zbliżało się ostrożniedo samochodu.Zaczęła strzelać.Ukryli się za drzwiami izaczekali aż zabraknie jej naboi. Jesteście ranni, obywatelu majorze powiedziałniespokojnie Olszewski.Downar uśmiechnął się. Nic.Głupstwo.Draśnięcie.Puściła mi trochę krwi.To minawet dobrze zrobi na nerwy.ROZDZIAA XIIIZebrali się w gabinecie pułkownika: Downar, Olszewski,Grabicki, Pakuła i Franek Kociuba.Leśniewski był w doskonałym humorze. No, towarzysze oświadczył z wesołym uśmiechem odwaliliście kawał dobrej roboty.Dziękuję wam.Jak tam twojaręka, Stefan?Downar podniósł rękę do góry. W porządku.Działa.Powierzchowne draśnięcie. Ale mogło być znacznie gorzej.To było z twojej stronytrochę lekkomyślne. Do głowy mi nie przyszło, że babka zacznie strzelać. Ani mnie dodał Olszewski. Zupełnie zbaraniałem. Mogła was pozabijać, a sobie odebrać życie.Nie wolnowam było zapomnieć, że przez tyle dni żyła w straszliwymnapięciu nerwowym.Potem przychodzi chwila, że człowiekzupełnie traci panowanie nad sobą.Dlaczego, Stefanku, niezaładowałeś babek od razu do wozu? Chciałem, żeby to jakoś ładniej wypadło odparł Downar. Jesteś zbyt uprzejmy.W pewnych sytuacjach uprzejmośćmoże stać się niebezpieczna.No, ale nie mówmy już na tentemat.Wszystko dobre, co się dobrze kończy.Mam wrażenie,że dostatecznie wyjaśniliśmy sobie wszystko.Były oczywiściepewne niedociągnięcia, ale. Muszą przyznać samokrytycznie powiedział Grabicki że pokpiłem sprawę z identyfikacją zwłok. To prawda przyznał Leśniewski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]