[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To niemożliwe, by Sofie tak po prostu uciekła z Cyganami! Co też tej dziewczynie strze-liło do głowy?- Wydaje mi się, że ktoś tu rozpalał ognisko, ale to nie Cyganie - Greger podrapał się pogłowie.- Nie widzę śladów ani po koniach, ani po wozach.- Może rozbili się gdzieś indziej we wsi? - spytała Amalie z nadzieją.- Poszukamy ich.Julius pewnie też już się rozgląda - dodał parobek.Znów wyszli na drogę.Amalie była zmęczona, bolały ją plecy.Greger szedł zbyt szybko,ale jeśli chcieli znalezć Sofie, muszą się śpieszyć.Zacisnęła zęby i podążyła za parobkiem.Była naprawdę zdenerwowana.Sofie po prostu odjechała, nie zastanawiając się nawet, żejej starsza siostra oraz inni domownicy będą się o nią martwili.Amalie podeszła do Juliusa, który siedział na kamieniu.Wyglądał na zrezygnowanego.- Nie znalazłeś Sofie? - spytała cicho.Mężczyzna ze smutkiem pokręcił głową, wyjaśnia-jąc:- Nie, Cyganie odjechali.Amalie rozejrzała się dookoła.Rzeczywiście, obozowali tu Cyganie.Widać było śladykół wielu wozów, na śniegu pozostały odciski końskich kopyt.Amalie chciało się płakać, alewiedziała, że na nic się to nie zda.- Co za uparta dziewczyna - westchnął Julius.- Przecież nie mogła tak po prostu uciec.Taka niewdzięczność.- Sofie przez jakiś czas była bardzo przygnębiona i.- To żadne wytłumaczenie.No, ale nic nie poradzimy.Wracajmy do domu - rzekł Julius,wstał i przeciągnął się.- Nie możemy jeszcze wracać.Musimy ją znalezć.- Amalie poczuła, jak ogarnia ją pa-nika.Julius potrząsnął głową.- Daj spokój.Sama przecież rozumiesz, że sprawa jest beznadziejna.L RT Amalie zaczęła się gorączkowo zastanawiać.Ole był w lesie i szukał Bragego, ale Erikpowinien być w domu.- Musisz udać się do Erika Bordiego i poprosić go, by skrzyknął ludzi.Tym razem niepozwolę Sofie uciec - oświadczyła zdecydowanie.Julius wydawał się zrezygnowany.- Dobrze.Ale nie mogę ci obiecać, że Erik Bordi zrobi coś z tą sprawą.- Musimy spróbować go przekonać.Jest lensmanem, a szukanie zaginionych to przecieżjego obowiązek.Greger, który trzymał się cały czas na uboczu, teraz do nich podszedł.- Mogę do niego jechać, jeśli ty jesteś zmęczony, Julius.Dzierżawca uśmiechnął się z wdzięcznością.- Dziękuję ci, synu.Ja wrócę do domu i narąbię trochę drzewa.Amalie przyjrzała mu się uważnie.- Czy ty się zle czujesz? Pobladłeś - zapytała z troską w głosie.Julius pogładził ją po policzku.- Nic mi nie jest.Nie musisz się o mnie martwić.Ale w gospodarstwie czeka na mniemnóstwo pracy.Ole kazał znieść drewno do szopy, więc muszę tego dopilnować.Tymczasem Greger wskoczył na konia i odjechał.Julius spoglądał za nim przez chwilę.- To dobry chłopak i pali się do roboty.Ole powinien się cieszyć, że ma we dworze ko-goś takiego.- O, tak, to świetny chłopak.No i nie spuszcza ze mnie oka.Ruszyli drogą w stronę Tangen.Amalie nie miała ochoty na długi marsz do domu, alemusiała zacisnąć zęby.Obie z Maren upiekły chleb.Bochenki leżały na ławie, a ich cudowny zapach rozchodziłsię po całym domu.Od Gregera wciąż nie było żadnych wiadomości i Amalie zaczęła się nie-pokoić.Nie wiedziała, co zatrzymało parobka.Maren spojrzała na nią zrezygnowana.- Nie stój przy oknie, to nic nie pomoże.Można od tego tylko zwariować.- Tak, ale ja się boję, że nie uda im się odnalezć Sofie - Amalie opadła na ławę i wes-tchnęła.Maren postawiła czajniczek z kawą na ogniu.L RT - Rozumiem twój niepokój.Ale co możemy zrobić? Sofie podjęła decyzję, a my nic na tonie poradzimy.Ty lepiej niż ktokolwiek inny wiesz, jaka to uparta dziewczyna.Amalie uniosła głowę.- Ale to ja jestem za nią odpowiedzialna.- Kiedy ostatnio widziałam się z Ruijem, dzia-dek poprosił, bym zaopiekowała się Sofie.Nie mógł jej więc teraz po prostu zabrać.A może wFińskim Lesie pojawili się inni podróżni? - Poczuła, że ogarnia ją niepokój.- Wyjdę na chwilęna dziedziniec.Może Greger niedługo wróci.Weszła do stajni.Wślizgnęła się do przegrody konia Sofie i pogładziła go po pysku.Zwierzę spojrzało na nią i zarzuciło łbem.- No i Sofie cię zostawiła - stwierdziła smutno Amalie.Następnie zajrzała do Czarnej, która zarżała cicho, kiedy gospodyni zaczęła głaskać ją pogrzbiecie.- Kochana Czarna - powiedziała Amalie, rozczesując palcami ciemną grzywę.- Zawszejesteś przy mnie, na dobre i na złe.Może ty mi pomożesz?Klacz zarzuciła łbem i zaczęła pić wodę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire