[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęła biec podjazdem.Choć na odsłoniętej żwirowej drodze skąpanej w blasku księżyca jejnocna koszula była widoczna jak biała flaga, nie chciała wbiec do lasu,nie chciała marnować czasu, szukając kryjówki między drzewami.Przed nią była ulica i inne domy.Jeśli zacznę łomotać do drzwi i wrzeszczeć, ktoś mi pomoże.Niesłyszała już kroków ścigającego, a tylko własny przyspieszony oddech iświst nocnego powietrza.A pózniej ostry odgłos.Uderzenie kuli przypominało brutalne kopnięcie w tył nogi.Runęła,rozorując żwir dłońmi.Próbowała się podnieść, czując na łydce ciepłąstrużkę krwi.Nogi się pod nią ugięły.Upadła na kolana, wydając jękbólu.Ulica.Ulica jest tak blisko.Jej oddech przerodził się w szloch.Zaczęła pełznąć.Za drzewami,na werandzie sąsiedniego domu zapaliło się światło.Skupiła na nimcałą uwagę.Nie na chrzęście zbliżających się kroków, nie na żwirzeraniącym dłonie.Nadzieją ocalenia była samotna latarnia mrugającapoprzez gałęzie drzew.Czołgała się ku niej, ciągnąc bezwładną nogę izostawiając za sobą śliski krwawy ślad.Nagle światło zasłonił jakiś cień.Powoli podniosła głowę.Stał przed nią, zastępując jej drogę.Jegotwarz przypominała ciemny owal, oczy wydawały się nieprzeniknione.Kiedy się nad nią pochylił, zamknęła oczy, czekając na odgłos wystrzałui uderzenie kuli.Nigdy nie była tak świadoma łomotania serca orazwdychanego i wydychanego z płuc powietrza, jak w ciszy tej ostatniejchwili.W ostatniej chwili, która ciągnęła się bez końca, jakby tamtenchciał się rozkoszować zwycięstwem, przedłużając jej cierpienie.Przez zamknięte powieki zauważyła migające światło.Otworzyła oczy.Za drzewami pulsowało niebieskie światło.Naglepara reflektorów skierowała się w jej stronę.Znalazła się w pułapce ichoślepiającego blasku, klęcząc w żałośnie cienkiej koszuli.Kołazatrzymały się z piskiem, wyrzucając żwir.Usłyszała dzwiękotwieranych drzwi i trzaski policyjnej radiostacji.  Panienko? Nic pani nie jest?Zamrugała, próbując rozpoznać, kto do niej mówi, lecz głosprzycichł, a światła zbladły.Ostatnią rzeczą którą zapamiętała, byłchrzęst żwiru pod policzkiem, gdy osunęła się na ziemię.Frost i Jane stali na podjezdzie domu Gemmy Hamerton, oglądająckrwawy ślad zaschniętej krwi, który zostawiła Josephine, rozpaczliwiepełznąc w kierunku szosy.Ptaki świergotały, a promienie letniegosłońca przeświecały przez cętkowane liście, lecz na cienistym odcinkupodjazdu panował chłód.Spojrzeli w stronę domu, w którym jeszcze nie byli.Z białymideskami szalunkowymi i zadaszoną werandą przypominał wieleinnych, które mijali, jadąc wiejską drogą.Z miejsca, gdzie stała Jane,widać było postrzępiony odbłysk rzucany przez pęknięte okno nawerandzie.Lśniący kawałek szkła ostrzegał: w tym domu stało się cośprzerażającego.Coś, co musisz zobaczyć. Tutaj upadła pierwszy raz  wyjaśnił detektyw Mike Abbott,pokazując początek krwawej smugi. Udało jej się przebiec sporykawałek, zanim ją postrzelił.Wtedy upadła i zaczęła pełznąć.Wymagałoto ogromnej determinacji, lecz zdołała dotrzeć aż tutaj. Wskazałkoniec śladu. W tym miejscu dostrzegli ją funkcjonariusze wradiowozie. Jak zdarzył się ten cud?  zapytała Jane. Przyjechali w odpowiedzi na telefon pod dziewięćset jedenaście. Od Josephine?  spytał Frost. Nie, przypuszczalnie zadzwoniła właścicielka domu, GemmaHamerton.Telefon był w jej sypialni.Ten, kto dzwonił, nie zdążył nicpowiedzieć.Słuchawka upadła na podłogę.Oficer dyżurny próbowałzadzwonić, lecz numer był zajęty, więc wysłał radiowóz.Przyjechali wtrzy minuty.Frost spojrzał na krwawy ślad widniejący na podjezdzie. Dużo tu krwi. Abbott skinął głową. Operowano ją przez trzy godziny.Teraz ma nogę w gipsie.Mieliśmy szczęście.Dopiero ostatniej nocy dowiedzieliśmy się, żeposzukuje jej bostońska policja.Gdyby nie to, mogłaby wyjechać zmiasta. Odwrócił się w stronę domu. Jeśli chcecie zobaczyć więcejkrwi, chodzcie za mną.Ruszył w kierunku werandy zasypanej odłamkami szkła.Zatrzymali się, aby założyć osłony na buty.Ponure ostrzeżenie Abbottasprawiło, że Jane przygotowała się na najgorsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire