[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Purdue dodał, że kilka pustychbutelek po piwie znaleziono wokół zwalonego drzewa.Powiedział, że dopieropo kilku tygodniach testów toksykologicznych ustalą, czy w jego organizmiebyły narkotyki lub alkohol.Tak, więc, człowiek, który śmiertelnie mnie zranił strzelbą myśliwskązginął po pijaku w dziwnym wypadku, zbyt pijany, by się wspiąć.To nie byłopodejrzane.- Jane, Bud McElray nie może być osobą, która cię postrzeliła i nie jesttym, który cię nęka.On nie żyje od tygodni.- Przysięgam, że tego nie zrobiłam - powiedziałam, rzucając papier.- Tonie ja.Translate_TeamMolly Harper Jane Jameson 01 Grzeczne dziewczynki nie mają kłów- Oczywiście, nie ty.Drzewa się łamią.Pan McElray miał pecha stojąc podnim w tym czasie.- I to nie jest dla ciebie.wygodne? - zapytałam.- Nie - parsknął. Zwalenie wielkiego drzewa na Pana McElray byłostrasznie niewygodnie.Patrzyłam na niego, słono słodki przepływ fałszywej krwi rósł w moimgardle.- Zabiłeś go - szepnęłam.Siedział tam jak kamień, patrzył na mnie.Patrząc wstecz, może to byćsposób Gabriela by powiedzieć: - Oh!- Powiedz coś - krzyknęłam.- Nie można po prostu powiedzieć, jakniewygodne było pchnięcie drzewa na żywego człowieka, a następnie nic niepowiedzieć.Proszę powiedz mi - powiedz coś.- On cię zranił - powiedział Gabriel, jego oczy rozbłysły srebrem nawet wsłabym świetle.- Zostawił cię umierającą jak jakieś zwierzę i wrócił dowłasnego życia.- Myślał, że byłam zwierzęciem! Jak mogłeś to zrobić? Nie chciałeś siępożywić lub bronić się.- piszczałam, wycofując się.- Ty go zamordowałeś.- Pozwoliłabyś mu żyć?- poszedł za mną do pokoju, wyraznie zirytowany,że nie doceniam tego, co było prawdopodobnie romantycznym gestem wświecie wampirów.- Puściłabyś płazem, to co zrobił? Niech skrzywdzi innychniewinnych ludzi?- Nie będę udawać, że jestem smutna, z powodu śmierci Bud a McElray -przyznałam.- Część mnie nienawidzi go za to, co zrobił.Cieszę się, że nigdy niebędzie mógł zranić kogoś innego.Ale nie zamierzam pozwolić by człowiekumierał w ten sposób.To okrutne i bestialskie i poniżej ciebie, Gabriel, z tą całątwoją szlachetną-istotą-nocy, bzdura.Nie waż się myśleć, że zrobiłeś to dlamnie.Plus, jestem już podejrzana o podpalenie innych wampirów.Niepotrzebuję ludzkiego morderstwa na mojej głowie pomyślałeś o tym?- Nikt nie podłączy tego z tobą, ponieważ nikt nie wie, że McElray byłodpowiedzialny za strzelanie do ciebie - powiedział.- Nie było żadnegosprawozdania, żadnych dowodów.Cholera, jeśli nie miał tu punktu.Tak, więc, porzucając logikę, zażądałam -Po co czekałeś aż do teraz?- Dałem mu czas, aby zapomniał o tym, co się stało, gdyby nawet pamiętał,w ogóle.Obserwowałem go.Pozwoliłem mu wrócić ponownie bezużytecznegopijanego zmarnowanego życia, a gdy się tego najmniej spodziewał, zgasiłem je.Jego głos, bez pasji i wszelkiego rodzaju uczuć o tym, że zdławił ludzkieżycie, zmroził mnie do szpiku kości.Moje ręce zaczęły się trząść.Zacisnęłam jew pięści, zginając palce, aby spróbować wpompować ciepło do stawów.- Co we mnie sprawia, że myślisz, że się z tym pogodzę? Co sprawia, żemyślisz, iż uznam, to za dopuszczalne? Co się stało, z nie braniem ludzkichspraw osobiście, braniem dobra i zła?- To co innego.- Czym się różni? - zażądałam.Translate_TeamMolly Harper Jane Jameson 01 Grzeczne dziewczynki nie mają kłów- On cię skrzywdził! - Gabriel krzyknął podchodząc bliżej.Wycofałam się,ale prowadził mnie kraju biurka.- Zostawił cię na śmierć.Czy myślisz, że jak toodkryłem, to zaakceptuję?- Cofnij się.- odepchnęłam go.Cóż, próbowałam.Był prawie nieruchomy.- Nie wiedział, że strzelił do mnie, Gabrielu.Nie był złym człowiekiem, tylkogłupim pijakiem, który nie wiedział.Nieważne, jakim był człowiekiem, był nim.A ty sprawiłeś, że jestem odpowiedzialna za jego śmierć.Powiedziałeś, że niechcesz bym doświadczała żalu, ale to jest cholernie duży żal.- Wiem, że jesteś zdenerwowana.Ale mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz,dlaczego to zrobiłem.Zrozumiesz, co dla mnie znaczysz.Zrobię wszystko, abyzapewnić ci bezpieczeństwo, wszystko.Dotarł do mnie.Po raz pierwszy odkąd go znałam, wydawał się niepewny,nietrwały, prawdopodobnie, dlatego, że odepchnęłam jego ręce.- Nie dotykaj mnie.Odejdz ode mnie.Wydawał się być niejasno tym rozbawiony.- Nie miałaś nic przeciwko temu bym cię dotykał cię w przeszłości.Wrzeczywistości&Nawet, gdy uderzyłam go pięścią w usta, nie mogłam uwierzyć, że tozrobiłam.Po pierwsze, głębokie otarcie kłów Gabriela o mojej knykcie byłoprzygniatające.A dwa, nigdy tak naprawdę nikogo nie uderzyłam oczywiścieoprócz zwykłych bójek z rodzeństwem i niefortunnego spotkania z Walter em.Gabriel leżał na podłodze, ślizgając się po wypolerowanym drewnie, ażuderzył w ścianę.Chciała mu pomóc i gorąco przeprosić, gdy warknął na mnie.Co sprawiło, że uderzyłam go ponownie.Myślę, że miałam pewne problemy zezłością i musiałam je rozwiązać.Moje kły wydłużyły się, nacinając wargę.Smak własnej krwi tylkopodsycił mój temperament, zabarwiając krawędzie mojego pola widzenia nagorący, lśniący szkarłat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]