[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Furia, która przetoczyła się przez tenzdewastowany pokój boleśnie rzucała się w oczy i przyprawiała ją ozawrót głowy. Ktoś, kto już zaatakował człowieka", tak powiedziałTyler.Nic mnie to nie obchodzi, pomyślała, a wzbierający gniew kazał jejodepchnąć od siebie strach.Nic mnie to nie obchodzi, Stefano.I tak chcęcię zobaczyć.Gdzie jesteś?Klapa w suficie była otwarta i z góry wpadało do pokoju chodnepowietrze.Aha, pomyślała Elena i nagle znów ogarnął ją lęk.Dach byłtaki wysoki.Nigdy jeszcze nie wspinała się po drabince na tarasik na dachu domu.Długa suknia jeszcze jej to utrudniała.Powoli przeszła przez otwór wdachu i uklękła tam, a pózniej wstała.W rogu zobaczyła ciemną postać iszybko ruszyła w jej stronę.- Stefano, musiałam przyjść - zaczęła i nagle urwała, bo nieboprzeszyła błyskawica dokładnie w tej chwili, w której ciemna postać sięobróciła.I to było tak, jakby ziściły się wszystkie lęki, złe przeczucia ikoszmarne sny, jakie miała w życiu.Nie była nawet w stanie krzyknąć.To przekraczało ludzkie pojęcie.O Boże.Nie.Jej umysł nie chciał zrozumieć tego, co widziałyoczy.Nie! Nie! Nie będzie na to patrzyła, nie uwierzy w to.Ale nie mogła nie widzieć.Nawet gdyby zdołała zamknąć oczy,każdy szczegół tej sceny wyrył się już w jej pamięci.Zupełnie jakby razna zawsze wypaliła ją w jej mózgu błyskawica.Stefano.Taki elegancki i pełen gracji w swoim zwykłym ubraniu, wczarnej skórzanej kurtce z uniesionym kołnierzem.Stefano o włosach takciemnych jak jedna z burzowych chmur piętrzących się na niebie za jegogłową.Stefano pochwycony w rozbłysku światła, na wpół odwrócony odniej, w pozycji zwierzęcia sprzężonego do skoku, z wyrazem zwierzęcejfurii na twarzy.I krew.Aroganckie, wrażliwe, zmysłowe usta wysmarowane miałkrwią.Koszmarna czerwień plamiła jego bladą skórę i ostrą bielSummer & Polgaraouslandasc obnażonych zębów.W dłoni trzymał bezwładne ciałko turkawki, białejak jego zęby, o opadających skrzydłach.Kolejna turkawka leżała u jegostóp niczym zmięta i wyrzucona chusteczka.- O Boże, nie - szepnęła Elena.Ciągle to szeptała, cofając się, ledwieświadoma, że to w ogóle robi.Jej umysł zwyczajnie nie umiał objąć tejokropnej sceny.Myśli gnały bezładnie, w panice, niczym myszyusiłujące uciec z klatki.Nie chciała w to uwierzyć, nie mogła w touwierzyć.Mięśnie jej tężały, serce waliło dziko, w głowie się zakręciło.- O Boże, nie.- Eleno! - Jeszcze okropniejsze niż to wszystko było zobaczyć twarzStefano, patrzącą na nią zza tej zwierzęcej maski, zobaczyć, jak grymaszamienia się w szok i rozpacz.- Eleno, proszę cię.Proszę, nie.- O Boże, nie! - Krzyk prawie rozerwał jej gardło.Cofnęła się ipotknęła, kiedy postąpił krok bliżej.- Nie!- Eleno, proszę, uważaj.- Ten okropny stwór z twarzą Stefanoszedł w jej stronę, a jego zielone oczy płonęły.Odskoczyła w tył, kiedypodszedł jeszcze o krok i wyciągnął rękę.Dłoń o wąskich czułychpalcach, które tak łagodnie gładziły ją po włosach.- Nie dotykaj mnie! - zawołała.A potem jeszcze raz krzyknęła,kiedy - cofając się - trafiła na barierkę tarasu.%7łelazo miało ponad stopięćdziesiąt lat i miejscami zupełnie przerdzewiało.Ciężar Eleny okazałsię zbyt duży i dziewczyna poczuła, że barierka się łamie.Usłyszałaodgłos pękającego metalu i drewna, przemieszany z własnym krzykiem.Pod nią nie było nic, nie miała się czego złapać.Spadała.W tej samej chwili zobaczyła kipiące fioletowe chmury i zarys domuobok.Wydało jej się, że ma dość czasu, żeby zobaczyć je całkiemwyraznie i żeby poczuć nieskończony strach.Krzyczała i spadała.Spadała.Ale okropny moment zetknięcia z ziemią nie nastąpił.Nagle objęły jąjego ramiona i podtrzymały w nicości.A potem głuchy odgłos lądowaniai ramiona zacisnęły się, kiedy jego ciało zaabsorbowało wstrząs.Wszystko znieruchomiało.Stała bez ruchu w jego objęciach i usiłowała dojść do siebie.Próbowała uwierzyć w kolejną niewiarygodną rzecz.Spadła z drugiegopiętra, z dachu, a przecież nic jej się nie stało.Stała w ogrodzie zaSummer & Polgaraouslandasc pensjonatem, w kompletnej ciszy dzielącej kolejne pioruny, wśródopadłych na ziemię liści, gdzie teraz powinno leżeć jej ciało.Powoli podniosła wzrok na twarz wybawiciela.Stefano.Za wiele dziś wieczorem było strachu, za wiele ciosów.Niewiedziała, jak zareagować.Mogła tylko patrzeć na niego w jakimśzadziwieniu.W jego oczach zobaczyła sporo smutku.Te oczy, które wcześniejpłonęły zielonym lodem, teraz były mroczne i puste, pozbawionenadziei.To samo spojrzenie widziała tamtego pierwszego wieczoru wjego pokoju, ale teraz było jeszcze gorzej.Była w nim nienawiść dosamego siebie, przemieszana z żalem i rezygnacją.Nie mogła tegoznieść.- Stefano - szepnęła, czując jak ten sam smutek ogarnia jej własnąduszę.Widziała na jego wargach ślad czerwieni, ale teraz budził w niejodruch współczucia obok instynktownego lęku.Taka samotność.Takaobcość i taka samotność.- Och, Stefano - szepnęła.W pozbawionych wyrazu, zagubionych oczach nie dostrzegłaodpowiedzi.- Chodz - powiedział cicho i zaprowadził ją z powrotem do domu.Stefano czuł wstyd, kiedy doszli na drugie piętro, do pobojowiska,które stanowiło teraz jego pokój.Nie mógł znieść, że akurat Elenamusiała zobaczyć to wszystko.Ale z drugiej strony może to i dobrze, żewreszcie odkryła, kim naprawdę jest i do czego jest zdolny.Powoli, jak ogłuszona, podeszła do łóżka i usiadła.A potempopatrzyła na niego pociemniałymi oczami.- Powiedz mi - poprosiła.Zaśmiał się krótko, bez śladu radości i zobaczył, że zadrżała.Widzącto, jeszcze bardziej się znienawidził.- A co chcesz wiedzieć? - zapytał.Oparł stopę na wiekuprzewróconego kufra i spojrzał na nią niemal wyzywająco, gestemwskazując resztę pokoju.- Kto to zrobił? Ja.- Jesteś silny - powiedziała, nie odrywając spojrzenia odprzewróconego kufra [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire