[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wiem czy można go tak nazwać, ale napewno płacił za jej pokoje.- Co to za człowiek?- Jeden z tych przeklętych imigrantów.Twierdzi, że jest synem hrabiego,albo coś takiego - przez chwilę w nienagannej wymowie aktora pobrzmiewałdialekt Newcastle.Gordon odsunął talerz, rozparł się na krześle i strzepnąłokruchy z palców.- Nazywa się Pierrepont.Leo Pierrepont.ROZDZIAA 17Sir Henry Lovejoy miał w życiu dwie pasje.Jedną były sprawiedliwość iprawo, a drugą - nauka.Gdy tylko mógł, uczęszczał na otwarte wykładyKrólewskiego Towarzystwa Naukowego, czytał kwartalnik naukowy i bardzosię starał stosować metodę naukową w dochodzeniach i sprawach sądowych.Niekiedy jednak po prostu zdawał się na instynkt.Intuicja ostrzegła go i tym razem.Sir Henry miał przeczucie, że wsprawie morderstwa Rachel York kryje się coś więcej, niż sugerujądotychczasowe odkrycia konstabla Maitlanda.Dlatego póznym czwartkowympopołudniem w klubie Brooksa na St.James odszukał przyjaciela i niedawnegosekundanta wicehrabiego Dewlinu, sir Christophera Farrella.Chciał dowiedziećsię czegoś;0 kłopotliwym synu hrabiego Hendonu, Sebastianie.- Niech mi pan opowie o wczorajszym pojedynku między hrabią Dewlinui kapitanem Johnem Talbotem - poprosił Lovejoy, gdy sir Christopher dołączyłdo niego w dyskretnym niewielkim pokoju na piętrze, który klub oddał do ichdyspozycji.Ku zaskoczeniu sędziego sir Christopher okazał się wyjątkowo otwartymczłowiekiem, o szarych oczach i swobodnym sposobie bycia.Lovejoy nieoczekiwał tego po przyjacielu kogoś tak mrocznego i zgryzliwego jak Dewlin.Sir Christopher otworzył szeroko oczy i zapytał tonem sztucznie niewinnym.- Pojedynku? Jakim znów pojedynku?W pokoju stał duży mahoniowy stół i kilka krzeseł obitych błękitnymbrokatem, takim samym jakim wyłożono ściany.Lovejoy wstał i utkwił wzrokw siedzącym naprzeciwko Farrellu.- W ten sposób nie pomoże pan przyjacielowi.Nie interesują mnie w tejchwili prawa zabraniające pojedynków.Dwa dni temu ktoś brutalnie napadł izamordował młodą kobietę, niejaką Rachel York, a pewne dowody i zeznaniaświadków obciążają hrabiego Dewlinu.Dlatego im więcej zdołamy siędowiedzieć o działaniach jego hrabiowskiej mości w ciągu ostatnich kilku dni,tym bliżsi będziemy prawdy o tej sprawie.Jeżeli wie pan o czymś, co możeokazać się pomocne w ustaleniu faktów, lepiej niczego nie zatajać.Pytam więcponownie: kto rzucił wyzwanie? Hrabia Dewlinu?Sir Christopher wahał się przez chwilę, a w końcu potrząsnął głową.- Nie.Talbot.- Dokładnie gdzie i kiedy?Farrell wyjrzał przez okno, z rękami założonymi na plecach.Chwilętrwało, zanim odpowiedział:; niechętnie, z wahaniem, jakby żałował każdegowypowiedzianego słowa.- We wtorek wieczorem.W klubie u Whitea.Sebastian stał niedalekowejścia do pokoju gier, z winem w ręku.Talbot potrącił go tak, że winozachlapało mu buty.Zażądał satysfakcji.Lovejoy kiwnął głową ze zrozumieniem.- To było publiczne usprawiedliwienie pojedynku.A teraz proszę mipodać rzeczywisty powód.Farrell obrócił się gwałtownie i podniósł brew w udanym zdziwieniu.- Chyba się przesłyszałem?Lovejoy uśmiechnął się zaciśniętymi wargami.- Są tacy, którzy utrzymują, że hrabia Dewlinu miał romans z żonąkapitana Talbota.Sir Christopher spojrzał w oczy sędziego.Lovejoy pomyślał, że hrabiaFarrell musi być fatalnym graczem.Wszystko, nad czym się zastanawiał, każdamyśl i uczucie, natychmiast odbijało się na jego twarzy.Lovejoy wiedziałdokładnie, kiedy Farrell zaniechał oporu.Westchnąwszy przeciągle, sirChristopher usiadł przy stole.- Talbot z pewnością tak uważał - powiedział, opierając łokcie na stole, abrodę na łokciach.- Ale to nieprawda.Stosunki między Dewlinem a MelanieTalbot nigdy nie wykroczyły poza przyjazń.- Pan w to wierzy?Sir Christopher posępnie pokiwał głową.- Ubiegłej wiosny, na balu w Devonshire House, Sebastian usłyszał płaczw ogrodzie.On ma najbardziej wyczulony słuch, jaki można sobie wyobrazić.Dość powiedzieć, że poszedł sprawdzić co się stało.Okazało się, że to żona Talbota.Draniowi nie spodobało się jak patrzyłana jednego ze skrzypków, więc dotkliwie ją pobił, a potem wybiegł, wściekły.Sebastian odwiózł ją do domu.- Ale na tym się nie skończyło.Farrell opuścił ręce i oparł się o krzesło.- Nie.Potrzebowała przyjaciela, i został nim Dewlin.Zawsze myślałem,że się w nim podkochiwała, ale Sebastian nie wykorzystuje cudzych słabości.Lovejoy zmierzył wzrokiem młodego hrabiego.- Jak dobrze pan go zna?Leniwy, niespodziewanie chłopięcy uśmiech rozjaśnił twarz sirChristophera.- Lepiej niż dwóch rodzonych braci.Sebastian i ja byliśmy razem w Eton.Potem w Oksfordzie.- Ale nie zaciągnął się pan do wojska razem z nim? Uśmiech hrabiegozgasł.- Nie.Nawet nie wiedziałem, że to zrobił.Dowiedziałem się dopiero wprzeddzień jego wyjazdu z Anglii.- Wiadomość ta była zapewne sporym zaskoczeniem, czyż nie?Zapadła niezręczna cisza.Sir Christopher wyglądał tak, jakby zastanawiałsię nad słowami.Wreszcie wyznał:- Mniej więcej rok po powrocie z Oksfordu Sebastian zakochał się wkobiecie, której hrabia Hendonu nie aprobował.Zagroził, że jeżeli Sebastian jąpoślubi, zostanie wydziedziczony.- Hrabia Hendonu miał zastrzeżenia co do pochodzenia młodej damy?Farrell potarł garbek nosa.- Była jedną z cór Koryntu.- Ach, tak - powiedział Lovejoy.Trudno było sobie wyobrazić, że młodyarogant, którego po raz pierwszy spotkał w bibliotece na Brook Street, mógłbyzrobić coś tak głupiego i niewłaściwego, jak zakochać się w osobieniewiadomego pochodzenia.Ale w końcu to musiało być już dawno temu.Można było co najwyżej domniemywać, ile z tego impulsywnego,romantycznego młodzieńca przetrwało w chłodnym, twardym mężczyznie,jakim był teraz hrabia Dewlinu.- Sebastian przysiągł, że i tak ją poślubi.Tyle że owa dama nie miałazamiaru zostać żoną biedaka.Gdy zdała sobie sprawę, że Hendon nie żartuje,zakończyła związek.- A Dewlin wyjechał na wojnę, żeby dać się zabić.- Nie jestem pewien, czy jego zamiary były aż tak poważne.Powiedzmy,że na jakiś czas chciał opuścić Anglię.- To zrozumiałe - odrzekł gładko Lovejoy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]