[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemogę rzucić ich wszystkich.Choć raz mówiłem szczerą prawdę - uczciwie nie wiedziałem, w jakiej sprawiepróbowali mnie wystraszyć Kot i But.Odpowiedz mogła się kryć w ich słowach, aleniech mnie szlag, jeśli cokolwiek z nich zrozumiałem. Ktoś nie zamknął kręgu iptaszek wyfrunął z gniazdka.Nie brzmiało to jak narkotykowi baroni Coldwooda.Może wiązało się z wydarzeniami w kościele, ale w obecności, którą tam wyczułem,nie było niczego ptasiego.Ani małego, dodam.Abigail Torrington? Może.Ale onanigdzie nie wyfrunęła - została wykradziona.Chodziło o to, że nie miałem dość informacji, by zgadnąć, ko chce mniezałatwić, nie mówiąc już o tym, dlaczego.Lecz tak czy inaczej, nie miało to znaczenia -bo ta część mnie, która wyróżnia się uporem, niezłomnością i zdecydowaniem - i jest,dodam, niemała - nie zamierzała ustępować, dopóki nie dowiem się, o co biega.Penodczytała to z mojej twarzy i wzruszyła ramionami, rezygnując z niesmakiem.- Pamiętaj tylko, że ci mówiłam - oznajmiła.- %7łebym nie musiała powtarzaćtego pózniej, kiedy spotka cię coś dziesięć razy gorszego.- Prześpię się z tym - obiecałem.Potem uścisnąłem ją i wycofałem się do swojego pokoju na samej górze.Zazwyczaj dzięki temu dostrzegam szerszą perspektywę.Dziś jednak byłem zbyt wykończony, by myśleć.Nim jednak poddałem sięprzyciąganiu ziemskiemu i senności, zadzwoniłem do Nicky ego.Nie sprawiałwrażenia uradowanego z faktu, że słyszy mój głos.- Chryste, Castor, ile to, trzy godziny? Nawet Buddy Bolden nie daje ci praważądania pieprzonych cudów.- Nie dzwonię w sprawie twoich postępów, Nicky.Zastanawiałem się tylko, czywiesz może, gdzie w tej chwili cumuje  Kolektyw.- W Thamesmead - odparł bez chwili wahania.- Thamesmead West.Pomostsiedemnasty, tuż obok Muzeum Artylerii. Tak, podobne informacje zombie paranoik ma zawsze na wyciągnięciedoskonale zakonserwowanej ręki.- Kto jest na pokładzie?- Nie, kto jest gdzie indziej.- Ha, ha, ha.- Nie jestem rubryką towarzyską, Castor.Z tego co słyszałem, był tam ReggieTang.Paru gości z południowego Londynu, o których nic nie wiem.W dziewięciudziesiątych jest pusty, jak zawsze.- Dzięki, Nicky.- Tak, bardzo proszę.%7łyję po to, by służyć.A skoro już tu jesteś, mogę cipowiedzieć parę rzeczy o twoim gościu, panu Dennisie.Zastrzygłem uszami.- Mów dalej.- Kiedy próbuję dowiedzieć się czegoś o kimś, kogo nie znam, zawsze kierujęsię zasadą cherchez le brud.W przypadku Peacea jest go tyle, że mógłbym założyćhodowlę świń.- Mów dalej.- Po pierwsze, siedział w pierdlu.- Ach tak? - Poczułem lekki zawód, ale to już coś.Przynajmniej, jeśli zdarzyłosię to niedawno, byli skazańcy mają swe własne kontakty w prawdziwym świecie i jeśliwie się, gdzie szukać, czasami można je wyłapać.- Jak długo dawał ciała JejWysokości?- Uhm.Nie ten czas.Czy raczej nie to miejsce.To się działo w Burkina Faso,francuskiej Afryce Zachodniej.Zgarnęli go za posiadanie.Wkurzył sędziego i dowalilimu dwa lata.Potem zdołał dać komuś odpowiedniemu w łapę, co mógł zrobić przedwyrokiem za pół ceny, i wyszedł z powodów proceduralnych.Przesiedział zaledwietydzień.- A działo się to w.- Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym drugim.W roku, w którym Bezprzebaczenia dostało Oscara za najlepszy film - ale ten sukinsyn Pacino zgarnąłstatuetkę dla najlepszego aktora.I to za co? Zapach kobiety, na miłość boską!- Dzięki, Nicky - uciąłem, nim zdążył wyrecytować całą listę najbardziejkasowych filmów, co z pewnością doprowadziłoby do jakiejś teorii spiskowej, nadktórą akurat pracował. Nic mi to nie dawało: zbyt daleka przeszłość.Nawet jeśli Peace zdążył się zkimś zaprzyjaznić w więzieniu Ouagadougou i jeśli owi znajomi po wyjściu przenieślisię do Londynu, nie mogłem podążyć tropem mającym ponad dziesięć lat.Zlepyzaułek.- Masz coś jeszcze?- Mnóstwo.- W głosie Nicky ego zadzwięczała uraza, jakbym powątpiewał wjakość jego dochodzenia.- Afryka Zachodnia to tylko wierzchołek góry lodowej.Gośćw młodości był prawdziwym desperado: ładował się w najróżniejsze syfy i zawsze pouszy.Służył nawet w wojsku - w artylerii królewskiej - i wykupił się mniej więcej dzieńprzed dyscyplinarnym wywaleniem ze służby.Jakiś czas pracował na ulicy.Po drodzemocno wzbogacił swoje akta policyjne: kradzież z włamaniem, bójka w miejscupublicznym, napaść i oszustwo.Czasami zarzuty wycofywano, czasami nie.- %7ładnych więcej odsiadek?- Nie.Za często się przenosił.Miotał się po świecie, wiesz.Wszystko nawyciągnięcie ręki.Trochę siedział w Stanach.Wtedy zadał się z ludzmi Antona Fanke.- Anton Fanke? Kto to?- Co ty? Nigdy nie słyszałeś o Amerykańskim Kościele Satanistycznym? - Wgłosie Nicky ego dzwięczało niedowierzanie.- Najwyrazniej nie.- Fanke to jeden z oszustów religijnych, takich jak Bhagwan albo Sun MyungMun.Tyle że tak się składa, że jego religia to oddawanie czci diabłu.Znasz ten typ:milion wyznawców sprzedaje kwiaty na lotniskach po to, by mógł wozić tyłeklimuzynami i mieszkać w wielkiej posiadłości w stanie Nowy Jork.- Kumam.Czyli Peace jest satanistą?- Nie mam pojęcia.Może.Mówię tylko, że jego nazwisko łączono z Fankem.Obaj pojawili się nawet w jednej sprawie sądowej.Nie zdołałem jeszcze wyciągnąćszczegółów.Niepokojąca myśl.Jeśli Torringtonowie mieli rację, Peace chciał się posłużyćduchem Abbie tylko po to, by ożywić martwy związek.Ale jeżeli bawił się wnekromancję, był zdolny do wszystkiego.- Dzięki, Nicky - mruknąłem.- Tylko tak dalej.- Jasne, jasne.Kupiłeś sobie sporo mojej życzliwości.Tak dla odmiany.Rozłączył się. Naprawdę nie miałem w tym momencie ochoty myśleć o implikacjach tego, comi powiedział, ani o nieokreślonych grozbach i ostrzeżeniach wilkołaków.Prawdęmówiąc, był to chyba najgorszy poniedziałek, jaki pamiętałem.Padłem na łóżko, już wlocie półprzytomny, i przespałem wszystko.***Nawiedzały mnie paskudne sny, pełne ludzi miauczących jak koty i skaczącychna mnie z najbardziej nieoczekiwanych miejsc.Widziałem też dziewczynkę, błąkającąsię w labiryncie z szarych kamieni w rytm dzwoniących w oddali kościelnychdzwonów.Na szczęście przebudzenie wymazało szczegóły.Ale nie ból głowy.Zupełnie jakbym cierpiał na potężnego kaca, leczpowróciwszy myślami do poprzedniego wieczoru, uznałem, że raczej nie przesadziłemz alkoholem: pamiętałem tylko whisky wypitą po to, by złagodzić ból, podczas gdy Penszorowała mi ranę jodyną i lawendowym mydłem.Rana.Promieniowała gorącem, ale niezbyt mocno bolała.Ostrożnie trąciłem jąpalcem, kręcąc ręką na różne strony i sprawdzając, jak poważne są uszkodzenia.Oprócz lekkiej sztywności nie wyglądała najgorzej, znacznie lepiej niż poprzedniejnocy.Gdybym zarabiał na życie jako pianista, pewnie bym się martwił.Ponieważjednak jestem zwykłym ludzkim wrakiem, uznałem, że wszystko zejdzie w praniu.Była szósta rano, Pen wciąż spała, a przynajmniej z piwnicy nie dobiegałyżadne dzwięki, prócz cichego poskrzypywania i trzepotu, gdy Edgar bądz Arhturpodskoczył na grzędzie i wzruszył kościstymi ramionami.Podobnie jak policja, krukinigdy nie sypiają.Poszedłem do kuchni, zaparzyłem sobie kawę i wypiłem trzy kubki,przeglądając plan miasta Pen i opracowując najlepszą trasę do Thamesmead [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire