[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewielumieszkańców wyszło na zewnątrz, a nieliczni przechodnie rzucali Skórom wrogie spojrzenia.Na każdym kroku towarzyszyły im szyderstwa i wyzwiska.Policjanci, którym towarzyszyli,kwitowali te zaczepki uśmiechem, nie próbując ukryć pogardy.- O, kurna, co za porażka - mruknął Hal, po raz setny tego dnia.Lawrence sprawdził wyświetlacz pozycji.Hal szedł na prawej flance.- Nie zwracaj na nich uwagi, Hal.Jeszcze nic nam nie zrobili.- Tak, i daj nam żyć - dodał Lewis.- Ale tylko posłuchajcie!Lawrence praktycznie nic innego nie robił.Przez cały ranek ścigały go okrzyki KillBoy".To jedno słowo, powtarzane raz za razem, miało prowokować i zastraszać, jakpowiew rozżarzonego powietrza.Podobno był to pseudonim snajpera, który zastrzelił Nicazaraz po wylądowaniu. KillBoy, współczesny Robin Hood.Zraniona, okaleczona lub prześladowana ofiarapoprzedniej inwazji na Thallspring - wszystkie wersje miały swoich zwolenników.Krążył poulicach Memu Bay, poszukując samotnych Skór.Gdy ich znalazł, jego superbroń przebijałapancerz, jakby był z prawdziwej ludzkiej skóry.Kolejny najezdzca zaczynał gryzć piach, adobrzy mieszkańcy Memu Bay mogli z dumą unieść głowy, wiedząc, że ich oprawcy niewygrają tej wojny i że we wszechświecie jednak istnieje sprawiedliwość.Lawrence'owi wcale się to nie podobało.Nie było żadnego KillBoya.W każdym razienie była to jedna osoba, lecz jakaś podziemna grupa oporu zorganizowana przez władze iwyposażona w jakiś paskudny sprzęt.Plotki i pogłoski miały dopełnić dzieła.Ale dzięki temumiejscowi otrzymali własną ikonę, obrońcę, który ocali ich, nawet jeżeli narażą się Z-B.Niedobrze, bo ta świadomość dawała im złudne poczucie niezwyciężoności.A po tragicznymlądowaniu żołnierze Z-B byli w stanie ciągłej gotowości.Sytuacja mogła się tylko pogorszyć.Z otwartych drzwi baru nagle dobiegła muzyka, która równie szybko ucichła.Trzejczłonkowie plutonu odwrócili się w tamtą stronę.Przed wejściem do baru spostrzegli trzechmłodych mężczyzn, którzy pokazywali im środkowe palce.- Chyba możemy sobie odpuścić ten lokal - stwierdził Karl.- Nie wygląda zbytprzyjaznie.- %7ładen nie jest przyjazny - odparł Edmond.- Ja w ogóle nie zamierzałem się tu wybierać - burknął Hal.- Rany, co za dziura.Nicsię nie dzieje.Trzeba będzie kopnąć się do mariny, żeby znalezć porządną cipkę.Lawrence uśmiechnął się, słuchając tej pogawędki.Chłopcy mieli dzisiaj prawo dopierwszego wyjścia.Z-B opanowała szereg hoteli tuż za mariną, by zakwaterować żołnierzy.Właściwie nie było na co narzekać.Lawrence zaklepał sobie dwuosobowy pokój wczterogwiazdkowym hotelu.Duże, wygodne łóżko, balkon z widokiem na port, przyzwoitarestauracja, bar, salon gier, sala gimnastyczna, basen, a nawet sauna, którą, niestety,zmonopolizowali oficerowie.Ale nie wolno im było wychodzić.Jak powiedział Ebrey Zhang, przynajmniej dopóki sytuacja się nie uspokoi".Pod koniec pierwszego tygodnia dowódca uznał, że już czas.Nie było żadnychincydentów z udziałem snajpera.Produkcja w zakładach biochemicznych zaczęła osiągaćpoziom sprzed inwazji.Obecność przybyszów została niechętnie zaakceptowana przezmiejscowych.Poprzedniego wieczora kilka plutonów przetestowało sytuację i nic się nie stało.Dzisiaj to 435NK9 otrzymał szansę, by zaszaleć.Lawrence uważał, że to jeszcze za wcześnie.Młodsi oficerowie prawdopodobnie przesyłali Zhangowi podkoloryzowane raporty, aż w końcu uwierzył, że w mieścierzeczywiście panuje spokój.Ale nikt nie zapytał Lawrence'a.Z drugiej strony, cieszył się, żepluton dostanie urlop - uznał, że wcześniej czy pózniej przydadzą mu się dwa dni, abywyjechać w głąb lądu i przeprowadzić własną misję realizacji aktywów.W górze rozległ się warkot helikoptera TVL88 krążącego u stóp łańcucha wzgórz.Kilka Skór siedziało we włazie, machając nogami i obserwując budynki.Nieruchome,pozbawione rysów gargulce, gotowe natychmiast zareagować przy pierwszych oznakachkłopotów.Helikoptery stanowiły odpowiedz Z-B na KillBoya: służyli wsparciem dla siłnaziemnych, gotowi w każdej chwili otworzyć ogień.Kilku z 435NK9 zamachało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire