[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.*Przeczytała ostatnie słowa i zapytała samą siebie: Iść naprzód, ale z czym?.Czarynie były już traktowane jak przestępstwo.Prawo przeciwko ich nielegalności zostałouchylone.Iść naprzód, próbując ratować Ethel - to była odpowiedz.Z tego wszystkiego, zniepewności i tajemnicy, którą owiana była cała sytuacja, liczyła się tylko jedna rzecz: dobroEthel.11W środę, dwudziestego czwartego czerwca, Berta Creek po raz pierwszy się spózniła.Zazwyczaj za dwadzieścia ósma przynosiła pannie Mayfield tacę z herbatą, a jej punktualnośćbyła wręcz niezawodna.Jednak tego poranka panna Mayfield podejrzewała, że to nie Bertasię spóznia, ale jej zegar przy łóżku zle chodzi; porównała więc jego dokładność ze swoimzegarkiem na ręce.Gdy była już za dziesięć ósma, doszła do wniosku, że Bercie musiało sięcoś przydarzyć, a zatem wstała i sama postanowiła przygotować sobie herbatę.Uważała, żeporanna herbata jest dla niej ważniejsza niż wszystko to, co pózniej je i pije w trakcie dnia.WAlchester - gdzie ona i Janet musiały wstawać wcześnie, ponieważ szkoła znajdowała się dośćdaleko, a jazda autobusem trwała względnie długo - herbatę musiała przygotowywać przedsiódmą piętnaście.Dlatego też, bez żadnego poczucia krzywdy, zarzuciła na siebie szlafrok iwyszła na podest, dokładnie w chwili, gdy Berta, niosąc tacę z herbatą, szła na górę.Bez owijania w bawełnę Berta zwróciła się do panny Mayfield: - Ach, proszę pani,stało się coś okropnego.Wesley Baines utopił się zeszłej nocy.Pózniej w swej relacji, na którą z ciekawością czekali mieszkańcy wioski, Bertaopisywała, że panna Mayfield osunęła się na poręcz.I to była prawda.Czując, że twarz jejdrętwieje, a kolana się pod nią uginają, panna Mayfield chwyciła za poręcz i zawołała:- O nie, Berto! - A zaraz potem: - Skąd wiesz?- Akurat przechodziłam koło bramy.Ed Woodly i Frank Revatt na tejże bramie nieśligo do domu, znaczy, jego ciało nieśli.Nie mogłam po prostu ich minąć i pójść, prawda?Musiałam się zatrzymać i zapytać.Z tego powodu spózniłam się.*Panna Mayfield chwiejnym krokiem udała się do sypialni i usiadła na skraju łóżka.Berta natomiast postawiła tacę w tym samym miejscu, co zawsze.- To okropnie twierdzić, że sam się utopił.Dlaczego tak uważają?- Leżał na skraju Puddler Pond.W tym miejscu, w stawie, głębokość wody ma conajwyżej kilkanaście centymetrów.Oczywiście, ktoś mógł go przytrzymywać albo dostałjakiegoś ataku, ale to raczej mało prawdopodobne, prawda?Panna Mayfield podniosła dzbanek do herbaty, ale ponieważ ręce mocno jej drżały,natychmiast go postawiła.Wtedy zbliżyła się Berta i nalała jej herbaty do filiżanki.- Wiem, że panią przestraszyłam.Nie chciałam tego.Ale jak zobaczyłam, że wnoszągo do środka, to sama byłam przerażona.Wyglądał okropnie.- Był tam policjant?- Policjant? Skąd? Jest tylko Cobb, a on mieszka w Renham.- W takim razie nie powinni byli go ruszać - powiedziała panna Mayfield z takmocnym przekonaniem w głosie, że Berta spojrzała na nią zdumiona.- Przecież nie mogli zostawić biedaka leżącego z twarzą w wodzie, prawda? Tobyłoby nieludzkie.Zdjęli bramę z zawiasów i zanieśli go na niej do domu.Panna Mayfield wiedziała, gdzie jest Puddler Pond.Położony był na skraju LingWood.Był to obszar pierwotnego lasu, który widać było za jej domem i który oddzielał wieśod pól należących do farmera nazwiskiem Maverick.Podczas pewnego radosnego dnia, wtrakcie pierwszego tygodnia pobytu w Walwyk, panna Mayfield zapoznała się z tym lasem.Panna Benson przyszła do szkoły, kulejąc; zwichnęła nogę w kostce podczas gry w tenisa. Ale mają pecha moje bachory - powiedziała wtedy. Obiecałam im, że dziś po południuwybierzemy się na spacer na łono natury.Podczas takich spacerów zawsze robimy sobiepiknik.Małe dranie przyniosły już ze sobą jedzenie.Panna Mayfield pomyślała, że byłaby to znakomita okazja, aby zapoznać się zmłodszymi uczniami, z którymi przecież nie miała żadnych zajęć.Zaproponowała więc, żewybierze się z nimi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]