[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W głowie kłębiły mu się pytania, ale niewypowiedział głośno żadnego z nich, bo uświadomił sobie, że boi sięodpowiedzi.Stał tylko, nasłuchując żałosnego krzyku mew, wyobrażającsobie, jak krążą pod błękitnym niebem& I czekał, aż Zoe się odezwie.Zoe wyczuła obecność Maksa i ogarnęła ją dziwna mieszanina nadziei, ulgii obawy.Przyszedł ją odszukać, chociaż teraz stał, milcząc, i nie miałapojęcia, o czym myśli.Co czuje.Zastanawiała się, czy ostatnia noc, w pewiensposób równie intymna jak ich pierwsza wspólna noc, coś dla niegoznaczyła.Czy ją w ogóle pamiętał? Wstałeś zwróciła się do niego z uśmiechem. Tak.Spojrzała na zatokę, lśniącą i gładką w porannym słońcu. Pięknie tutaj.Obserwowałam wschód słońca i był naprawdę niezwykły. Uświadomiła sobie, że zagaduje powstałe znów między nimi napięcie,chociaż widok budzącej się do życia natury okazał się pokrzepiający.Ona sama czuła się podobnie jak tamtego ranka po nocy spędzonejz Maksem.Dziś, kiedy się obudziła przy jego boku, znów pojawiło siępoczucie, że wraca do życia.Dotknęła jego policzka, a potem przypomniałasobie, jak ją nazwał tej nocy i jak wymknęła się z łóżka. Bardzo lubiłem obserwować wschód słońca powiedział Maxz niezrozumiałą nutą tęsknoty w głosie. Lubiłeś? spytała. Już nie lubisz rano wstawać? Nie o wschodzie słońca odpowiedział po chwili zawahania.Potaknęła, chociaż właściwie nie zrozumiała, co miał na myśli. Ja też.Szczerze mówiąc, najczęściej przesypiam wschód słońca. Jakoś mnie to nie dziwi. Nuta rozbawienia złagodziła jego słowa.Usiadł obok niej, na chłodnym, twardym piasku, tak blisko, że czuła jegociepło i kusiło ją, żeby go dotknąć.%7łałowała, że brak jej śmiałości, by sięo niego oprzeć, zapytać, o czym myśli, i powiedzieć, jak się sama czuje. Przyjeżdżałem tu jako dziecko. Nabrał garść piasku i pozwolił, byprzesypywał mu się przez palce. Kochałem to.Odwróciła się do niego, zaciekawiona. To miejsce należało do twojej rodziny? Nie.Wynajmowaliśmy mały domek bliżej miasteczka.Ten dom zostałzbudowany przed pięciu laty.Chciałem, żeby światło wypełniało każdypokój, niezależnie od pory dnia.Zauważyła, że wciąż mówił w czasie przeszłym, jak gdyby jego życie już sięskończyło.A może istotnie tak było? Wszystko w nim wydawało sięzamknięte, odgrodzone od życia i pozbawione miłości.Dlaczego? zastanowiła się.Co sprawiło, że był tak niedostępny, a jegoposępne spojrzenie tak odpychające i fascynujące zarazem? A może to tylkogra jej wyobrazni?Była w nim jednak jakaś posępność, która pociągała ją od samegopoczątku, bo coś podobnego czuła w sobie.Miała wtedy poczucie, że jej życiejuż się skończyło.Cokolwiek zrobi, nigdy nie będzie Balfourówną i tonapawało ją poczuciem straty i bezsensu wszystkiego.Max wydawał się znaćto uczucie.A jednak, kiedy byli razem, kiedy tańczyli, kiedy trzymał ją w ramionach,nie czuła tego smutku.On także wydawał się beztroski.Z jakiegoś powodu ta myśl przestała być dla niej zródłem nadziei, a zaczęłają zasmucać. Kto to jest Diane? zapytała mimo woli.Wolałaby zapomnieć, że Diane w ogóle istniała, że Max, trzymając jąw objęciach, nazwał ją imieniem innej kobiety, kiedy wciąż jeszcze czuła nawargach smak jego pocałunku.Dręczyło ją to cały ranek, a w głowie huczałood natłoku myśli.Upuścił ostatnie ziarnka piasku i podparł się dłonią. Dlaczego pytasz? Wypowiedziałeś to imię wyjaśniła, odwracając głowę, żeby na niegonie patrzeć. Nazwałeś mnie Diane zeszłej nocy.Westchnął głęboko.Przez dłuższą chwilę oboje milczeli.Słychać było tylkonawoływanie mew i szum fal. Była chirurgiem i członkiem mojej załogi podczas wojny w Zatoce.Tego się nie spodziewała.Dawna przyjaciółka, może narzeczona, aleznajoma z wojska? Tamte lata musiały być dla niego bardzo trudne, skorowciąż je wspomina.Pamiętała, jak pytał: Nic ci nie jest?Wzięła głęboki oddech i zapytała: Zginęła w czasie katastrofy?Teraz Max urywanie wciągnął powietrze. Nie.Ale czasem wolałbym, żeby tak się stało.Znów ją zadziwił.Pewno poprosiłaby o wyjaśnienie, ale przestraszyła siętego, co mogła usłyszeć.Nie czuła się na siłach walczyć także i z jegodemonami.Zresztą Max i tak nie dał jej szansy.Wstał szybko i wyciągnął do niej rękę.Dłoń była silna i z łatwością podciągnęła ją na nogi. Chodz powiedział ochoczo. Zrobię ci śniadanie.Weszła za nim do kuchni i przysiadła na barowym stołku przy czarnym,granitowym blacie.Obserwowanie, jak się porusza, oszczędnymi,precyzyjnymi ruchami, sprawiało jej niekłamaną przyjemność.Otworzyłlodówkę, wyjął kilka jaj i zerknął na nią. Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę.To jedna z niewielu rzeczy, jakiepotrafię przyrządzić.Raczej nie przepadała za jajkami, a teraz już sama myśl o zjedzeniu choćbyjednego przyprawiała ją o mdłości.Jednak fakt, że Max chciał coś dla niejugotować, bardzo ją poruszył i nie chciała tego zepsuć. Mmm& Bardzo odpowiedziała z radosnym uśmiechem.Max wbił sześć jajek do miski i roztrzepał je sprawnie.Obserwowała go,zafascynowana.Sama umiała zaparzyć kawę i herbatę, w ostatecznościzrobić grzankę& Na tym kończyły się jej kulinarne talenty. Czego się napijesz? spytał Max
[ Pobierz całość w formacie PDF ]