[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matka go znowu uścisnęła z płaczem. A! tak! tak!  rzekła  wiele ja torazy myślałam w sercu moim, ale cóż? jegomość się uparł. I dosyć że mi tego  tupnąwszy nogą dodał Szwarc  ja wiem, czemum tozrobił i stało się, i dobrze się stało, i kwita.Gadaj waść, coś miał mówić.Basia przyniosła samowar, bułki, szynkę, ser, gruszki suszone i powidła, któreniegdyś lubił Adolf, a rozstawiając to wszystko tak się kręciła, że dobrzeprzypatrzeć się mogła stryjecznemu bratu.Postrzegła, że ręce miał dalekobielsze od jej spracowanych rączek, że wyglądał raczej na wykwintną kobietęniż na surowej postaci mężczyznę; żal jej się zrobiło, że tak był delikatny iwątły; ale jak był, znalazła go jeszcze dziwnie pięknym, i coś spod polorupowierzchownego patrzało zeń, przypominającego przeszłość.Cóż, kiedy dawny przyjaciel młodości ledwie na nią rzucił okiem, ledwie końcepaluszków pańskich ku niej wyciągnął, ledwie się jej raczył uśmiechnąć.A onatak na niego z bijącym patrzała sercem!Przy Basi nawet nie szykowała się jakoś rozmowa i Adolf przerwał ją pytaniem,które jak nóż ostry weszło w serce dziewczyny: Cóż to, Basieczka dotąd za mąż nie poszła?Basia odpowiedziała spojrzeniem, ale musiał milczący jej wzrok powiedziećwiele podróżnemu, bo Adolf zmięszał się i poczerwieniał bardzo. Moja siostrzyczko  rzekł  u nas to jest zwyczaj, że się wszyscy witamybraterskim uściskiem dłoni, dajże mi choć twoją rękę na przywitanie. Ale ręka Basi właśnie była trochę od samowara węglami zapylona izawstydzone dziewczę musiało ją otrzeć o fartuszek nim wyciągnęło Adolfowi.Już nie wiem, co sobie powiedziały ich dłonie, czy więcej niż wzrok, czycałkiem co innego, to pewna, że brat pobladł, a siostra poczerwieniała i wyrwałasię, słowa nie mówiąc, do drugiego pokoju. Już jakie to poczciwe dziecko  odezwała się Szwarcowa  to trudnowypowiedzieć! A to byśmy z rodzonego nie mieli takiej pociechy.Jakieś ciężkie wspomnienie przerwało jej nagle. Co tam gadać o Basi, niech no Adolf prawi nam z czym przyjechał zawołał Szwarc  bo to musi być rzecz niemałej wagi, kiedy z nią się tu ażprzybłąkał.Ja się nawet domyśleć nie mogę. A ja bodaj czy nie zgadnę  z uśmiechem przebiegłym dodała matka. Jest to taka rzecz  rzekł Adolf  że nie wiedzieć jak zacząć i co mówić.Przeszłego karnawału trafem musiałem być w Lublinie, a że to było w samejakoś ostatki i nikogo tam znajomego nie znalazłem, z nudów poszedłem nazabawę. Już żem zgadła, tom zgadła!  po cichu szepnęła Szwarcowa. Nie przeszkadzaj bo jejmość, taż to już po jedenastej, gadu gadu, a psy wkrupach, niech kończy  ofuknął się Szwarc. Cała szlachta z okolicy zebrała się była na karnawał, człowiek zwyczajniemłody, osób pięknych mnóstwo, same się kleiły znajomości. Dalibóg, żem zgadła  powtórzyła nie mogąc wytrzymać matka. Spotkałem tam państwa Narębskich z córką. No tak!  klaskając w dłonie zawołała pani Bartłomiejowa  i zakochałemsię. Nie, droga matko  rzekł spokojnie Adolf. A cóż?  spytała zdumiona Szwarcowa. Ot tak, poznaliśmy się, mówili, zbliżyli i nie wiem tam jakim szczęściem,zdaje się, że panna dosyć mnie przyjęła łaskawie. A waćpan co na to?  zapytał ojciec poważnie. Podobała mi się dosyć. Tak bo mów szczerze jak przed księdzem, kochasz się? Nie, mój ojcze; ale żenić się raz potrzeba. E! to tam znowu nic tak bardzo pilnego  przerwał stary. Piękna?  spytała matka. Zwieża, rumiana, miła z powierzchowności. A poczciwa? Trudno osądzić znając tak mało.przyznam się rodzicom, że choć mnie tamdosyć oczywiście ciągniono, nie chciałem zrobić kroku, póki bym się ich nieporadził.Narębscy nie tak bardzo daleko, w tej gdzieś okolicy mają majątek,chciałem się coś o nich dowiedzieć. Czekajże! Narębscy? Feliks mu na imię? żona spazmatyczka?  przerwałSzwarc.  Trochę. Znam ich  rzekł propinator  wiem, wiem, ludzie majętni, parę wiosekmają ładnych, długów nic, nawet nie wiem czy Towarzystwo  a córkajedynaczka? Jedynaczka. No! czegóż chcieć, to piękna partia!  dodał wpatrując się w syna. TegoNarębskiego znam od wieków, człek dobry ale miętki, mówią, że nad nim żonaprzewodzi, tak jak dawniej przewodziła matka, bo to była herod-baba, alegospodyni, jakich już nie widać! Jakbyś się kochał, nie ma co myśleć, jak się niekochasz, to rób, co ci się zda, ot, rada krótka.Ale tylko jednej rzeczy posłuchaj powoli dodał Szwarc  już to nieczysta sprawa, gdzie jejmośćspazmatyczka, a mąż z pozwoleniem flejtuch, tam i córka wychowa się na takąpanię, co cugli z rąk nie popuści.Ja myślę, że ty byś przecie sobie radę dał,gdyby ci przewodzić chciała, ależ to, mosanie, robota jak z rozsypaną beczką:póki klepki pozbierasz, a obręcze naciągniesz, dziesięć razy ci się rozsypie. Mój ojcze  rzekł Adolf  w żadnym razie nie ożeniłbym się pewnie, pókibym charakteru dobrze nie zbadał, o inną mi rzecz chodzi.Przystępując, gdybydo tego przyszło, do najważniejszego kroku w życiu, nie chciałbym nikogooszukiwać.Mają mnie powszechnie za majętnych rodziców obywatelskiegosyna, nie chcę w tym pożyczanym stroju iść do ołtarza.Szwarc się zarumienił i głęboko zamyślił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire