[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A mimo to, nie zabił pan jej.Tego niemożna wybaczyć.Pozwoli pan, by Londyn spłonął, dla jednej ośmiomilionowej, dla0,0000000125 części miasta.Czeka pana potępienie, Nocny Burmistrzu.Taka jest cenaporażki na tym urzędzie.Jestem pewna, że dowiedział się pan wiele - stanowczo zbyt wiele - o PennyNgwenya.Nie interesuje mnie, jakie motywy stoją za pańskimi błędami.W ostatecznymrozrachunku, bez względu na piętno na dłoni i jaskrawoniebieskie oczy, pan również jest0,0000000l25 miasta i pański zgon zauważy jeszcze mniej ludzi niż poprzednim razem.Idzie po pana śmierć miast, panie Swift.Dzieciak ukradł jej kapelusz, chłopak jadący na rowerze zabrał kapelusz PennyNgwenya, nieznajomy pobił ją za to, że wykonywała swoją robotę, a inny nieznajomy splunąłjej w twarz.Obcy ludzie znęcali się nad nią i obrzucali ją obelgami.Mała, zastraszonaczarnoksiężniczka, która widziała życie, piękno i magię miasta, czuła bicie jego serca, jakbybyło jej własnym, gapiła się na jego światła, potrafiła w nich dostrzec blask gwiazd światarozpościerający się u jej stóp i stąpała po nim delikatnie jak wietrzyk.Pamięta pan,czarnoksiężniku, jak to było, gdy po raz pierwszy odetchnął pan magią miasta, poczuł smakjego gorejącej jasności, miał sny w barwach neonów i radował się smrodem ulicwypełniającym pańskie rękawy? Mała Penny Ngwenya mogłaby świecić bardzo jasno, ale ztym już koniec.Pobili ją, okradli i opluli nieznajomi, ludzie, których twarzy nigdy już nieujrzy, gdyż dzieli ją od nich wielomilionowy tłum.Nie chodziło im o to, kim była ani skąd siętam wzięła.Po prostu była pod ręką i nie musieli się nią przejmować.Była nieznajomą.Okrucieństwo bez konsekwencji, czyn bez odpowiedzialności.Nocą, gdy ten chłopak, Mo, ukradł jej kapelusz, Penny Ngwenya poszła nad rzekę.Tołączy ze sobą was dwoje.Szukacie ukojenia nad rzeką, wciągacie głęboko w płuca jej magię,zatracacie się w czasie i w ruchu, którym jest.Poszła nad rzekę, tak samo, jak pan by tozrobił, i stanęła na moście w najruchliwszej chwili godziny szczytu, zwracając głowę kuniebu, a ręce w stronę wody.Turyści, ludzie jadący do pracy, robotnicy, wędrowcy i jak ichtam zwał - most był całkowicie zapchany.London Bridge, serce miasta, najstarszy most,ostatni odcinek miejskich murów.Stała tam i miasto poruszało się wokół niej, a ona - zjakiegoś powodu, pod wpływem jakiegoś okrucieństwa - zwróciła dłonie w stronę wody, agłowę ku niebu, i zawołała do przechodzących nieznajomych: Oddajcie mi mój kapelusz!.I nikt jej nie wysłuchał.Ani jedna osoba nie odwróciła głowy.To tylko wariatka stojąca na moście.Samotna krzycząca wariatka.Nie zwracajmy na nią uwagi.Oddajcie mi mój kapelusz.To była jej klątwa, czarnoksiężniku.Oddajcie mi mójkapelusz!I nikt jej nie wysłuchał.Poza panem Pinnerem.Czarnoksiężnicy uwielbiają płonąć.Dlatego właśnie niebieskie elektryczne anioły kochają czarnoksiężników.Jesteścieulepieni z tego samego światła i furii, tego samego obłędu.Widzicie magię tam, gdzie jest życie.Tak samo było z Penny Ngwenyą.Stała na moście i zobaczyła magię miasta, brutalną, okrutną i pozbawioną miłości.Stała sama i krzyczała, a setki obcych ludzi ją ignorowały.Uświadomiła sobie wtedy, że tomiejsce, to miasto, które uważała za tak piękne, jest diamentem, którego nigdy nie będziemogła posiadać.Błyszczącą ozdobą na eleganckim płaszczu kogoś innego.Czymś kupionymza pieniądze, wyrzezbionym krwią, zimnym, pięknym, nieustępliwym i okrutnym.I niewiedząc, co uczyniła, utkała na London Bridge zaklęcie, tak samo zimne i okrutne jak miasto,które nią gardziło.Potępienie na okrucieństwo obcych ludzi, wydyszała.Przekleństwo nanieuprzejmą obcość.Niech wszyscy, którzy są obcy, poczują strach, a ci, którzy są samotni,niech zostaną sam na sam ze swoimi furiami.Oddajcie mi mój kapelusz! - krzyknęła.Potępienie na to miasto!Z pewnością słyszały ją setki ludzi.Ale podobnie jak unikamy zauważania zamiataczy, śmieciarzy, kierowców, ludzimalujących pasy na drogach oraz kanalarzy, wszyscy starali się jej nie słyszeć.Usłyszał ją tylko pan Pinner.Jej gniew wydał mu się równie piękny jak diament chciwemu człowiekowi.Wezwałgo, przywołał na ulice, zbudował go z unoszących się na wietrze papierów, a potem związał zjednym i tylko jednym celem.Zagładą miasta! On jest narzędziem jej zemsty, środkiemmającym zgubić miasto.To jej magia go stworzyła i ona go napędza.Pan Pinner nie możeumrzeć, dopóki jej furia żyje.Nie zdołasz go zabić, Matthew Swift.Przykro mi, że dwóchNocnych Burmistrzów musiało umrzeć, by poznać tę prawdę.Pan Pinner - śmierć miast - jest wcieleniem zemsty Penny Ngwenyi.Zniszczyłobrońców miasta, wyeliminował ich, dokonał zemsty na wszystkich, którzy próbowali jąskrzywdzić.Tego, który ją opluł, utopił w jego własnej plwocinie, a z tego, który ją pobił,zdarł żywcem skórę i rozwiesił ją na suficie jego sypialni, gdy jeszcze mógł ją zobaczyć.Natomiast chłopaka, który ukradł jej kapelusz, zaraził powolną śmiercią i wyrzucił jakśmiecia, którym był, zostawił na wysypisku z taką samą pogardą, jaką Mo okazał obcejkobiecie.Jednakże potępienie nie ograniczało się do osobistych wrogów Penny Ngwenyi.Rzuciła przekleństwo na nieuprzejmość obcych ludzi, a miasto nie jest niczym innym jakkomuną obcych.Osiem milionów obcych, a każdy z nich zna najwyżej kilkaset twarzy,maleńki ułamek procenta wszystkich, i chodzi po zaledwie kilkuset ulicach, stanowiącychdrobny ułamek kopca.Potępiła miasto.Niech się stanie jej wola.Pan Pinner tego dopilnuje.Już niedługo Penny Ngwenya wróci na London Bridge.Zwróci głowę ku niebu i ręce w stronę wody.Miasto spłonie, panie Swift.Pan Pinner dopilnował, by nic nie mogło powstrzymać jej zemsty.To tylko kwestiaczasu, zniszczenia barier obronnych.Dziwne, że był pan jedną z nich.Drugi czarnoksiężnik.Za pózno.Koniec trasy.Osobiście.Nie mam zbyt wiele do powiedzenia.Jestem prawdziwą Rajczynią.Patrzę na miasto i widzę, że jest cudem.Jego ulice stały i rosły przez dwa tysiące lat,przez dwa tysiące lat luzny związek obcych ludzi, stłoczonych tak bardzo, że krew wrzała imw żyłach, żył, jadł i pracował wspólnie, aż wreszcie osiem milionów osób może się tutłoczyć, blisko siebie, jak kochankowie.I to działa! Cud! Chwała! Nasz świat jest pełenobcych ludzi i to właśnie czyni go tak pełnym życia.%7łyjemy w tym miejscu i czasie dziękiuczynkom obcych ludzi, twarzom, których nigdy nie poznamy, cudom, których nigdy niepojmiemy, i historii, której nigdy nie zrozumiemy.W głębinach kryje się obłęd, a mymożemy dotknąć tylko drobnego ułamka życia i mocy, która jest miastem.Zrozumieć więcejniż naszą maleńką część, znaczy wpaść w otchłań szaleństwa.Sądzę, że pan to widział,czarnoksiężniku.Sądzę, że wie pan, o co mi chodzi.A teraz wszyscy uważają to za coś normalnego.Ohyda.Potępienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]