[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Popatrz - powiedział, sadzając sobie chłopca na kolanach.- Narysowałem tu mieszkanie,które będzie się znajdowało nad szkołą.- Dlaczego oni noszą takie śmieszne stroje, kiedy tańczą?- Nie mam pojęcia.A ty skąd wiesz, że do tańca wkłada się śmieszne stroje?- Widziałem na filmie rysunkowym.Tam były takie słonie w śmiesznych spódniczkach.Tańczyły na paluszkach.Czy prawdziwe słonie mają palce?- Mają - odrzekł Brody, choć wcale nie był tego pewien.No ale przecież istnieją pomocenaukowe, przypomniał sobie.- Potem obejrzymy słonia w twojej książce, sprawdzimy, czyrzeczywiście ma palce.A teraz wez ołówek i narysuj prostą linię.O, tutaj.Ojciec i syn pracowali razem.Głowa przy głowie.Duża dłoń prowadziła małą łapkę.Kiedy Jack zaczął ziewać, Brody przerzucił go sobie przez ramię i wstał.- Nie jestem śpiący - protestował chłopczyk, choć oczy same mu się zamykały. - Kiedy się obudzisz, do Gwiazdki zostanie już tylko pięć dni.- I wtedy dostanę prezent?Brody się uśmiechnął.Sześciolatek, nawet nieprzytomny ze zmęczenia, wciąż dopominałsię o coraz to nowe atrakcje.Zatrzymali się na chwilę przy choince.Brody kołysał usypiającego synka jak kiedyś, kiedyJack był jeszcze bardzo mały i nie mógł w nocy spać.Ich choinka była śliczna.Różnobarwne ozdoby pokrywały każde wolne miejsce, bombkilśniły odbijającym się w nich blaskiem kolorowych lampek.Na szczycie choinki pysznił się uśmiechnięty Mikołaj, Jack wciąż jeszcze wierzył wMikołaja.Ciekawe, czy za rok o tej porze też jeszcze będzie w niego wierzył, pomyślał Brody.Zaniósł śpiącego syna do sypialni i położył go do łóżka.Potem zszedł do kuchni i zaparzyłcały dzbanek kawy.Patrzył w okno, sącząc powoli mocny czarny napój.Kiedy Jack spał, dom zdawał sięnienaturalnie cichy.Kiedyś Jack strasznie hałasował, wprowadzał nieopisany zamęt.Brody'emu zdawało się, że już nigdy nie zazna spokoju.Teraz, gdy w domu panowała idealnacisza, bardzo brakowało mu tamtego hałasu.Wychowywanie dziecka to mozolna praca, pomyślał.Teraz miał nowy problem: niepokój.Nie pamiętał, od jak dawna nie odczuwał takiegoniepokoju.Wychowywał dziecko, prowadził firmę, zdobywał dla niej zamówienia, a potem jewykonywał.Nic dziwnego, że na nic więcej nie miał czasu.Nadal nie mam czasu, pomyślał.Wypił jeszcze jeden łyk kawy, szybko przeszedł przezkuchnię.W samym tylko domu jest tyle pracy, że nie zabraknie mi zajęcia do końca życia,myślał.Trzeba było kupić mniejszy dom, i nie tak bardzo zaniedbany.Coś bardziejpraktycznego.Te same rady słyszał od swego ojca, nim jeszcze wpłacił zadatek.Ale Brody nie chciałsłuchać rad.Zakochał się w tym starym domu od pierwszego wejrzenia, Jack zresztą też.No i jakoś sobie poradziłem, przypomniał sobie, rozglądając się po pięknej kuchni.Samwłasnoręcznie zrobił drewniane szafki z oszklonymi drzwiczkami, sam układał marmuroweblaty.Naprawdę miał powód do dumy.Jednak najważniejsza jest praca zarobkowa, dlatego pokoje muszą cierpliwie czekać naswoją kolej.Oprócz sypialni Jacka, oczywiście.Ta już od dawna była całkowicie wykończona. Do Gwiazdki musi uporać się z jednym zleceniem.Na szczęście wszystko szło wedługplanu i Brody był pewien, że nie zawali terminu.Najgorsze, że razem z Gwiazdką wielkimikrokami zbliżają się ferie.Właściwie Brody już powinien się umówić z jakąś opiekunką, aleJack tak bardzo nie lubił tych opiekunek.Beth Skully chętnie wezmie go do siebie.Przynajmniej na większą część ferii, myślałBrody.Nie, to będzie nadużywanie uprzejmości.W wyjątkowych sytuacjach, to co innego.Aleferie nie są przecież niczym wyjątkowym.W ostateczności mógłby poprosić matkę o opiekę nad Jackiem, ale tego wolał nie robić.Zakażdym razem, kiedy musiał korzystać z jej pomocy, czuł się tak, jakby poniósł sromotnąklęskę.Jakoś sobie poradzę, postanowił.Będę zabierał Jacka ze sobą do pracy, a od czasu do czasupozwolę mu spędzić dzień z Rodem.A jeśli już naprawdę nie będę miał co z nim zrobić, wtedypoślę go na parę godzin do babci.Zorganizowanie opieki nad Jackiem było w tej chwili najważniejszym problemem, lecz tonie ten problem uwierał Brody'ego jak ziarnko piasku w bucie, nie on nie pozwalał muspokojnie myśleć.Problemem tym była Kate Kimball.Nie miał dla niej czasu i wcale jej nie potrzebował.Bzdura, skarcił się w myślach.Mam dlaniej czas i bardzo jej potrzebuję, tylko nie chcę się do tego przyznać.Nawet przed sobą, a to jużczysta głupota.Nie pamiętał, żeby kiedyś pragnął kobiety aż tak bardzo.Wszystko przez to, że dawno niezadawał się z kobietami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire