[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takiej żony nie widział od bardzodawna.Wyglądała, jakby spała.%7ładnej kobiecie nie dał z siebie tyle, ile jejofiarował.Chyba zbyt skwapliwie podejmował się różnych misji, któreodciągały go od zamku Grey i od chorej żony, tak niepodobnej do cudownejistoty, jaką kiedyś była.Tym razem nawet go nie poznała, gdy wrócił.Gorzej,bo pocieszenie znalazła u zupełnie obcej osoby.%7ładnej innej kobiecie nie pozwolił wejrzeć we własną duszę, mimo żejeszcze za życia Catherine nie odmawiał sobie miłosnych igraszek.Były tokobiety na jedną noc, nic dla niego nie znaczyły.Miał jednak dojmującepoczucie winy, ponieważ opuszczał dom i chorą żonę nie tylko dlatego, żewzywały go obowiązki.Wyjeżdżał, bo tego chciał. Catherine, błagam o przebaczenie wyszeptał.Początkowo nie zwracał uwagi na odgłosy dobiegające z korytarza.Wiedział, że nikt nie ośmieli się zakłócić mu ostatniego sam na sam z żoną,zanim jej ciało zostanie złożone do trumny, ale poruszenie było tak wielkie, żenie mógł go dłużej ignorować.Otworzył drzwi i ujrzał Tristana roz-mawiającego ze służebnymi Gwenyth.Obie kobiety były mocno wzburzone. Co się dzieje? zapytał Rowan. Tristanie, odjęło ci mowę? Milordzie, nie chcielibyśmy zakłócać pańskiego spokoju.Powstałpewien problem, ale damy sobie radę, obiecuję. Co to za pewien problem"?74RS Lady Gwenyth wyjechała konno z zamku i dotychczas nie wróciła wyjaśniła Annie. Wyjechała z zamku powtórzył jak echo Rowan. Tak. Kto jej pozwolił? Milordzie, wiem, że powinienem być bardziej uważny, ale ona nikogonie pytała o zgodę odparł Tristan, gotów stawić czoło niezadowoleniu pana. Kiedy wyjechała? Chyba kilka godzin przed zmierzchem.Zaraz zwołam ludzi.Znajdziemy lady Gwenyth. Jadę z wami.Powiedzcie pastorowi, że kobiety mogą przygotowaćciało lady Catherine do nabożeństwa żałobnego. Jest tam kto? zawołała Gwenyth. Jest tam kto? powtórzyła jużmniej pewnie.Zza krzaków wyłonił się mężczyzna i złapał za uzdę klaczy. Dlaczego panna samotnie włóczy się po lesie? zapytał w narzeczu,którym posługiwali się mieszkańcy Highlands.Z ciemności wyłonili się dwaj inni mężczyzni i podeszli do siedzącej naklaczy Gwenyth z drugiej strony. Przepraszam, że zakłócam wam wieczorny odpoczynek odezwała sięgrzecznie. Jestem lady MacLeod z Islington.Znacie chyba mojego stryja.Podróżuję pod ochroną lairda Rowana Grahama i obecnie zatrzymałam się wzamku Grey.Będę wdzięczna, jeśli wskażecie mi drogę powrotną do zamku. Lady MacLeod? zapytał jeden z mężczyzn.Przysunął się bliżej izapalił pochodnię. Laird Rowan Graham będzie mnie szukał. Czyżby? mruknął ten sam mężczyzna.75RSBył wysoki, broda sięgała mu do piersi.Niemłody, krępej budowy,wyglądał na silnego.Obok niego stał drugi, młodszy, także brodaty i tak doniego podobny, że nie miała wątpliwości co do ich pokrewieństwa: ojciec isyn.Trzeci wyglądał zupełnie inaczej.Był jasnowłosy, podczas gdy tamcidwaj byli ciemni, i szczupły.Jego klanowy tartan był lepszego gatunku i miałna nogach porządne buty. Lady MacLeod? upewnił się. Spadasz nam z nieba stwierdziłstary. Czy moglibyście wskazać mi drogę powrotną do zamku? zapytałacoraz bardziej zdenerwowana Gwenyth. MacLeod powtórzył młody ciemnowłosy. Jestem damą dworu królowej oznajmiła Gwenyth. Ach, więc to prawda, że królowa wróciła stwierdził blondyn. Katoliczka burknął z pogardą stary i splunął pod nogi. Jest wyrozumiała.Nikogo nie będzie nawracała na swoją wiarę stanęła w obronie królowej Gwenyth. Milady raczy zsiąść z konia odezwał się z nieoczekiwaną galanteriąstary. Jestem Fergus MacIvey dodał, po czym zdjął ją z siodła i postawił naziemi.Problem tkwił zapewne w tym, że nazywam się MacLeod, uznałaGwenyth.Czyżby MacLeodowie mieli jakiś spór z tymi ludzmi? Królowa jest wielce łaskawa, ale doradza jej brat, Jakub Stuart, który,jak zapewne wiecie, potrafi być okrutny i mściwy.Trzej mężczyzni wymienili między sobą powątpiewające spojrzenia. Milady zaczął blondyn, skłoniwszy się nieznacznie nazywam sięBryce MacIvey, jestem przywódcą klanu.To mój krewniak, syn Fergusa,76RSMichael. Bryce wskazał młodszego brodacza. Stoisz, pani, na zieminależącej cło naszego rodu. Milordzie, zabłądziłam.Przepraszam za zakłócenie waszego spokoju.Gdybyście wskazali mi drogę do zamku Grey. Nie wystawimy milady na niebezpieczeństwo, nie pozwolimy, żebypodróżowała po nocy bez eskorty odrzekł Bryce. W odróżnieniu od lairda Rowana dodał Fergus. Dobrze jeżdżę konno zapewniła. Możliwe, ale nie powinnaś, pani, podróżować sama po ciemku.Nie podobało się jej taksujące spojrzenie, jakimBryce lustrował jej postać.Wiedziała, że musi ostrożnie dobierać słowa. Dzisiaj zmarła żona lairda Rowana powiedziała. On jest w żałobie,nie w nastroju do żartów.Znów ta zbijająca z tropu wymiana spojrzeń. Chodzmy.Dostaniesz, pani, piwa do przepłukania gardła i mięsa, żebyzaspokoić głód.Fergus poprowadził klacz, a Bryce wziął Gwenyth pod ramię.Pozwoliłazaprowadzić się do ogniska.Przygotowali jej siedzenie na zrolowanymtartanie, podali piwo w rogu zwierzęcym, kto wie, czy nie odziedziczonym poodległych przodkach.Przyjęła poczęstunek, bo naprawdę była bardzospragniona, chociaż wołałaby wodę.Piwo było mocne i gorzkie, omal się nimnie zakrztusiła.Fergus poczęstował ją kawałkiem mięsa.Podziękowała izaczęła przeżuwać.Podczas gdy się posilała, trzej mężczyzni oddalili się od ogniska.Udawali, że naradzają się na temat najkrótszej drogi do zamku Grey, alerozmawiali o niej.Strzępki ich rozmowy, które podsłuchała, napawały zgroza. Jedna z MacLeodów. powiedział Bryce.77RS Duży posag. wspomniał Fergus. Rewanż na starym Angusie! triumfował Michael. A gniew królowej? miał wątpliwości Bryce. Laird Rowan.gorszy zapewniał Michael.Udając, że pragnie wygodniej usadowić się przy ogniu, Gwenythprzysunęła się do nich, żeby lepiej słyszeć, co mówią.Fergus namawiał do powściągliwości. Bryce, pomyśl, co zrobią, jak się do niej dobierzesz tej nocy? Czy nielepiej poczekać i wziąć ślub rano? Aadna z niej bestyjka, nie ma co.Wiem, żecię kusi. A laird Rowan? mitygował ich Michael. Jest w żałobie i nawet nie zauważy jej nieobecności, aż będzie za pózno uznał Bryce. Nie zamierzam czekać do rana dodał. Posiadanie to poważny argument w obliczu prawa stwierdził Fergus.Gwenyth udawała, że nic nie słyszała.Jeśli chcesz wymknąć się tejbandzie, musisz opanować strach, nakazała sobie w duchu.Nie mogła uwie-rzyć, że ośmielą się użyć wobec niej przemocy, jednak wszystko wskazywałona to, że właśnie tak chcą postąpić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]