[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rano w pogodnym nastroju odkurzawspólnie użytkowane korytarze, zbiera porozrzucane wszędzie puszki od piwa i butelki poalkoholu.Czyścioch, tak jest nazywany przez współlokatorów, zresztą wszyscy tutaj mająprzezwiska, jak grupka chłopców z domku na drzewie.Jest Wysoki Sąd (sześć-dziesięcioletni sędzia z nieuleczalnym pociągiem do hazardu), Czupryna (były zecer,chudy jak szczapa, o bujnych kręconych włosach, który stracił lewą dłoń, próbując na-prawić kosiarkę), Szczęściarz (posępny, niedoszły dramatopisarz), Złota Rączka (potrafiwszystko naprawić, kiedyś był dżokejem), Podeszwa (niedoszły stepujący tancerz) i Jimbo(potężny, radosny facet.nie wiem, czym się zajmuje).Również pokoje każdego z nich mają swoje nazwy.Na przykład idealniewysprzątany pokój Abla to Zwiątynia.Mieści się na ostatniej kondygnacji domu i maogromne okno z widokiem na stary kasztanowiec.Mówi, że gdyby miał dobry aparatfotograficzny, postawiłby go na trójnogu przed oknem i codziennie rano, o tej samejgodzinie robił zdjęcie, a potem, gdy już zebrałby trzysta sześćdziesiąt pięć z całego roku,każde z datą, rozwiesiłby je na wysokości oczu wokół całego pokoju.SR- Zabrałbyś je, gdybyś się przeprowadzał? - pytam.- Nigdzie indziej by nie pasowały.Cała rzecz polega na tym, że patrzysz przez oknodowolnego dnia i roku, powiedzmy, piętnastego września tysiąc dziewięćset osiem-dziesiątego, i widzisz, że kasztany są jeszcze zielone.Potem spoglądasz na zdjęciezrobione piętnastego września pięć albo sześć lat wcześniej i stwierdzasz, że wszystkie sąbrązowe.Wtedy i teraz.żyjesz równocześnie w dwóch światach.- Wspaniały pomysł - mówię zachwycona, chociaż to nie ten pomysł wprawia mniew zachwyt.Chodzi o to, że nie obruszył się na wzmiankę o przeprowadzce.Niepowiedział: Wyprowadzić się? A po co miałbym to robić?"Najwyrazniej czuje się tu zadomowiony, szczególnie w tym pokoju, który bardzoprzypomina jego pokój w domu w Greenwoods: ściany pomalowane w tym samymodcieniu oliwkowej zieleni, identyczny regał na książki, biurko i sztaluga.Jest też łóżko zbaldachimem przykryte ciemnozieloną szenilową narzutą.Dla mnie leżenie na tym łóżkujest spełnieniem dziecięcych marzeń.Często kładę się na nim i czytam, gdy Abel gra wbarze.Blokuję krzesłem klamkę w drzwiach, by zabezpieczyć się przed intruzami, potemwybieram kilka tomików poezji, ponieważ ich tu jest najwięcej.Książki na półkach mapoustawiane według wysokości, najwyższe po lewej stronie na górze, najniższe po prawejna dole.%7łeby znalezć tytuł albo dzieło konkretnego autora, trzeba przyglądać się grzbie-tom książek, a ponieważ niektóre z nich są dość kuszące, zwykle na nich się zatrzymuję.(Mówi, że ustawia książki w takim porządku wyłącznie ze względu na wizualny efekt, alemnie się wydaje, że dokładnie to sobie zaplanował, mniej lub bardziej świadomie, by niepoddawać się z góry narzuconym wyborom.)Czytanie w samotności przychodzi pózniej.Przez pierwszych kilka tygodni staramsię każdą minutę spędzać przy nim.Najwięcej dni upływa mu na jeżdżeniu rowerem doróżnych podupadających barów, a ja tułam się za nim na jednym z porzuconych rowerów,na które zawsze można się natknąć w korytarzu.Czeka tam na nas albo ktoś, kto mawielkie plany, by założyć wydawnictwo publikujące wyłącznie poezję, albo by otworzyćwegetariańską restaurację ze sklepem zoologicznym, w której stoliki ze szklanymi blatamipełniłyby jednocześnie funkcję terrariów.Jeden facet, Abel mianował go najlepszymSRfotografem w Kanadzie, chce nakręcić film dokumentalny - dwanaście godzin, minuta pominucie, z życia jakiegoś owada.- Uważam, że pająk byłby o wiele lepszy - podsuwa Abel.- Jaki pająk? - pyta tamten.- Samica czarnej wdowy.- Można ją znalezć gdzieś w okolicy?Wyrywa mi się krótki śmiech.- Musisz jechać dalej na południe - tłumaczy Abel, jakby to pytanie miałojakikolwiek sens.- Na Florydę albo do Kansas.- Będę potrzebował pieniędzy na podróż - mówi tamten.Skąd Abel zna tych wszystkich ludzi? Ze szkoły, z knajp.Niektórzy są już siwi, inninawet młodsi od nas, część z nich zdaje się mieć problemy z psychiką, zdarzają się teżrzeczywiście błyskotliwi goście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]