[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawetprzez okulary Z.Z.widziała go wyraznie.Był to chłopiec, ale z bliska już nie wyglądał nadziecko.Zamrugała i poczuła ucisk w gardle.Ten ktoś był niski i bardzo gruby, miałblisko osadzone, skośne oczy i niskie czoło.Z otwartych ust wystawał język.Doktor Rogers odwróciła się do Z.Z.- Muszę panią na chwilę przeprosić.86SRZ.Z.nie była w stanie wymówić słowa.Kiwnęła głową i patrzyła, jak lekarka zbliżasię do chłopca.- Witaj, Stephen - powiedziała przyjacielskim tonem.Pochyliła się tak, że jej twarzznalazła się na jego poziomie.- Dokąd idziesz?Popatrzył na nią.Mówił powoli i z wysiłkiem, ale oczy rozjaśniło mu coś w rodzajuuśmiechu.- Idę do świetlicy.Z.Z.zmusiła się, by zamknąć oczy.Co za potwory tutaj trzymają? O Boże, po co tuprzyjechała? Dlaczego nie zostawiła go w spokoju? Dlaczego?Wiedziała dlaczego.Walka o zniszczenie Hlne Junot otworzyła stare rany i Z.Z.musiała zobaczyć, co uczyniła jej ta kobieta.Zmusiła ją do samotnego znoszenia tegowszystkiego - bez Sigiego.-.i bądz grzeczny.- Doktor Rogers pogładziła proste czarne włosy chłopca.Potemwróciła do Z.Z.- Przepraszam, że musiała pani czekać.- Uśmiechnęła się.- Ale Stephenzawsze potrzebuje ciepła.Z.Z.w milczeniu kiwnęła głową.Gabinet doktor Rogers znajdował się przy końcu holu.Weszły do małego pokoju zniskim sufitem, olbrzymim kamiennym kominkiem i ciemnymi panelami na ścianach.Metalowe szafki na kartoteki i chromowane biurko wyraznie do niego nie pasowały.Doktor Rogers wskazała Z.Z.fotel.Sama usiadła na obrotowym krześle zabiurkiem.- Muszę przyznać, że pani chęć zobaczenia Wilfreda była dla mnie niespodzianką,pani Bavier.Chłopiec jest tu od dziesięciu lat, a to pani pierwsza wizyta.- Doktor Rogersumilkła.Z.Z.bez słowa otworzyła torebkę i drżącymi rękami zapaliła papierosa.Doktor Rogers kontynuowała.- Pamiętam oczywiście pani prośbę, by podczas wizyty nie ujawniać pani nazwiska.- Spojrzała na Z.Z.raczej dziwnie.- W pewien sposób syn jest do pani podobny.Z.Z.zesztywniała.Oparła dłonie na poręczach fotela i zaczęła się podnosić.87SR- Proszę, pani Bavier - powiedziała doktor Rogers - niech pani zostanie.Zapewniampanią, że Wilfred fizycznie jest całkiem normalny.Poza tym, że ma głęboko uszkodzonymózg, wygląda jak inni chłopcy w jego wieku.yle by się stało, gdyby go pani wreszcienie zobaczyła.Z.Z.powoli kiwnęła głową.- Gdzie on teraz jest?- W świetlicy.- To znaczy z tym.tym.- Głos jej się załamał.Doktor Rogers złożyła ręce nablacie biurka.- Ze Stephenem? - zapytała spokojnie.Z.Z.przytaknęła.- Tak, ze Stephenem i kilkoma innymi pacjentami.Stephen i Wilfred są dobrymiprzyjaciółmi.Stephen miał nieszczęście urodzić się z mongolizmem, ale to przecież nie je-go wina.Z.Z.w milczeniu paliła papierosa.- Proszę się nie obawiać kontaktów syna z pozostałymi pacjentami.Jego relacje zinnymi pacjentami są zupełnie normalne.Zachęcamy ich do wspólnego spędzania czasu.Oczywiście zawsze obok czuwa ktoś z personelu.Widzi pani, nasi pacjenci są całkiemnieszkodliwi.Dla nich Spruce Point to nie tylko dom, ale także ich cały świat.Bardzo nie-wielu z nich mieszkało kiedyś na zewnątrz", jak to określamy.Ich świat składa się z tychkilku hektarów lasów i trawników, które otaczają nasz ośrodek.Większość naszychpensjonariuszy nie chciałaby opuszczać tego miejsca.Czują się tu bezpieczni.Taknaprawdę byliby przerażeni perspektywą życia na zewnątrz".- A Wilfred? - Głos Z.Z.był szeptem.- Wilfred jest upośledzony, ale myśli - odrzekła doktor Rogers ostrożnie.-Przejawia zainteresowanie otoczeniem, pragnie nowych przeżyć.Z.Z.pochyliła się i zgniotła niedopałek papierosa w popielniczce.- Proszę mnie dobrze zrozumieć, pani Bavier.Nie próbuję wywierać na paniąnacisku.To, że wyraziła pani chęć zobaczenia syna, nie obliguje pani do zabrania go dodomu.88SR- Czy on.wie, kim jest?- Nie wie nic o swojej rodzinie - odrzekła łagodnie doktor Rogers.- Czy.?- Pyta? Tak.Większość z nich jest w naturalny sposób ciekawa.Ale zgodnie z paniżyczeniami nic mu nie mówiliśmy.- Lekarka uśmiechnęła się życzliwie.- Pójdziemy gozobaczyć?Z.Z.przytaknęła i powoli wstała.Cieszyła się, że wzięła okulary przeciwsłoneczne.Ukrywały łzy w jej oczach.Doktor Rogers poprowadziła ją do świetlicy.Kiedy tam dotarły, uchyliła drzwi izawołała do holu jedną z opiekunek.Pojawiła się piękna, młoda kobieta o jasnychwłosach, ubrana w biały fartuch.Z.Z.zdjęła okulary i chciała zajrzeć do sali, ale drzwiszybko się zamknęły.Doktor Rogers przedstawiła piękną kobietę jako Janet Kovacs, nauczycielkęplastyki.Kiedy Janet ujrzała Z.Z., w jej oczach pojawił się błysk rozpoznania.Z.Z.tozauważyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]