[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak mogłem być taki głupi? Nie chodziło o to, czy mam jakąś moc, czy nie.Nigdy niechodziło o mnie.Chodziło o nas.Moc miało to, co było między nami, co od zawsze istniało.Odnalezienie jej w deszczu nadrodze numer 9.Skręt w tę samą stronę na rozwidleniu.Nie potrzeba było żadnego wiążącegozaklęcia, żeby nas połączyć.A teraz udało im się nas rozdzielić.Byłem bezradny.A Lena tejnocy, kiedy najbardziej mnie potrzebowała, została sama.Nie mogłem się skupić.Czas uciekał, a ja nie zamierzałem stracić kolejnej osoby, którąkochałem.Podbiegłem do taty i chociaż było to zaledwie kilka kroków, miałem wrażenie, żemoje nogi zapadają się w bagnie.Zobaczyłem, że Ridley zrobiła krok do przodu.Jej włosy zaczęły falować na wietrze, skręcałysię i przypominała Meduzę z głową całą w wężach.Link podszedł do niej i chwycił ją zaramię. - Nie rób tego, Rid.Przez ułamek sekundy nie wiedziałem, co się stanie.Wszystko działo się jak na zwolnionymfilmie.Tata obrócił się i spojrzał na mnie.Zobaczyłem, że puszcza poręcz.Zobaczyłem różowe i jasne pasma włosów skręcające się wokół głowy Ridley.I zobaczyłem Linka stojącego przed nią, patrzącego w jej złote oczy, szepczącego coś, czegonie mogłem usłyszeć.Spojrzała na Linka i jej lizak poleciał przez poręcz w dół.Spadł naziemię, wybuchając jak szrapnel.Skończyło się.Ojciec błyskawicznie odwrócił się do mnie.Złapałem go za ramiona i zacząłem ciągnąć przezporęcz na balkon.Upadł na stertę szmat i leżał przerażony jak małe dziecko.- Dziękuję, Ridley.Cokolwiek to było, dziękuję.- Nie chcę twoich podziękowań. Z szyderczym uśmieszkiem odsunęła się od Linka,poprawiając ramiączko bluzki.- Nie zrobiłam uprzejmości żadnemu z was.Po prostu niemiałam ochoty go dzisiaj zabijać.Jeszcze nie.Starała się, żeby zabrzmiało to groznie, ale w efekcie wyszło dziecinnie.Zakręciła różowepasmo włosów na palcu.- Nie wszyscy będą z tego powodu zachwyceni.Nie musiała dodawać, o kogo chodzi, w jej oczach ujrzałem strach.Przez ułamek sekundydostrzegłem, ile gry było w jej zachowaniu.Pomogłem ojcu wstać i nagle mimo wszystko zrobiło mi się jej żal.Ridley mogła miećkażdego faceta, jakiego tylko chciała, a przecież była bardzo samotna.Nie była tak silnapsychicznie jak Lena.Lena.Leno, wszystko w porządku? Wszystko dobrze.Co się stało?Popatrzyłem na ojca.Nie mógł otworzyć oczu i miał problem z utrzymaniem się na nogach.Mc.Larkinjest z tobą?Tak, idziemy do Ravenwood.Z tatą wszystko dobrze? Tak, pózniej ci opowiem.Wsunąłem rękę pod ramię taty, a Link złapał go z drugiej strony.Nie odchodz od Larkina iwracaj do domu, do rodziny.Sama nie jesteś bezpieczna.Zanim zdołaliśmy się ruszyć, Ridley przeszła obok nas.Jej długie nogi przekroczyły prógotwartych drzwi na balkon.- Cześć, chłopcy.Mam samolot.Może wrócę do Nowego Jorku na trochę? Trzymajcie się.-Wzruszyła ramionami.Link nie mógł od niej oderwać oczu, chociaż była potworem.-Rid?Zatrzymała się i popatrzyła na niego prawie z żalem.Jakby nic nie mogła poradzić na to, żejest tym, kim jest, że rekin jest rekinem.Ale gdyby mogła.- Co tam, Skurczaku?- Nie jesteś wcale taka zła.Spojrzała mu prosto w oczy i prawie się uśmiechnęła.- Wiesz, jak to się mówi, taką mnie stworzono. Jedenasty lutegoZjazd rodzinnyTata był bezpieczny pod opieką lekarzy czuwających na wszelki wypadek przyrekonstrukcji bitwy.Wróciłem na przyjęcie najszybciej, jak tylko mogłem.Przepchnąłem sięprzez tłum dziewczyn z Jackson, które zdążyły zrzucić kurtki i teraz wyglądały wyzywającow koszulkach bez rękawków lub na ramiączkach, wirując w takt muzyki granej przez zespółHoly Rollers.Bez Linka, który - trzeba mu przyznać - ani na chwilę mnie nie opuścił.Byłogłośno.Zespół grał na żywo i podkręcił na fuli wzmacniacze, a na dodatek wszystkozagłuszały strzały z armat.Nie słyszałem, co mówi Larkin.- Ethanie, tutaj! - Larkin stał wśród drzew tuż za świecącą taśmą, oddzielającą bezpiecznąstrefę od Jeśli Nie Chcesz Dostać w Tyłek, to Nie Przechodz przez Tę Linię.Co on tutaj robi,poza bezpieczną strefą? Dlaczego nie wrócił do domu? Pomachałem do niego, a on skinął miręką, znikając za wzniesieniem.Normalnie przeskoczyłbym przez taśmę bez wahania, ale niedziś.Tyle że nie miałem wyboru, musiałem za nim iść.Link, potykając się, szedł tuż za mną.- Ethanie! -Co?- Jeśli chodzi o Rid, powinienem był cię słuchać.- Nie ma sprawy.Nic nie mogłeś zrobić.Moja wina, że nie powiedziałem ci o wszystkim.- Nie przejmuj się.I tak bym nie uwierzył.Nad naszymi głowami rozległ się echem huk strzałów armatnich.Obaj instynktownie siępochyliliśmy.- Mam nadzieję, że to ślepa amunicja - zauważył podenerwowany Link.- Byłoby głupio,gdyby mnie zastrzelił własny ojciec.- Biorąc pod uwagę mój fart ostatnio, nie zdziwiłoby mnie, gdyby zastrzelił nas obu.Wspięliśmy się z Linkiem na sam szczyt.Widziałem gęste zarośla, dęby i dym z dział.- Tu jesteśmy! - zawołał Larkin z drugiej strony zarośli.Powiedział  my", więc domyśliłemsię, że chodzi o niego i Lenę.Pognałem najszybciej, jak tylko mogłem.Jakby od tego zależałożycie Leny.A obawiałem się, że mogło tak być.I wtedy uświadomiłem sobie, gdzie jesteśmy.Rozpoznałem łuk, pod którym przechodziło siędo ogrodu w Greenbrier.Larkin i Lena stali na polanie, tuż obok ogrodu, w tym samymmiejscu, gdzie kilka tygodni temu rozkopaliśmy grób Genevieve.Kilka kroków za nimiwynurzyła się z cienia jakaś postać i stanęła w świetle księżyca.Było ciemno, ale księżycświecił tuż nad nami.Zamrugałem.To była.była.- Mamo, co ty tutaj robisz, u licha? - Link był całkowicie zdezorientowany.Bo przed nami stała jego mama, pani Lincoln, najgorsza zmora mojego życia, a przynajmniejznajdująca się w pierwszej dziesiątce.Wyglądała dziwnie nie na miejscu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire