[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdjął kapelusz irzucił go na schody.Pózniej go zabierze.Jeśli będzie miał czas.Przygładził rękąwłosy, odetchnął głęboko i pchnął drzwi.Wewnątrz panował półmrok.Uwaga wszystkich obecnych była skoncentrowana na tym, co działo sięprzy ołtarzu, więc nikt nie zauważył przybycia Rossa.Cassie stała na wprostpastora, który donośnym głosem przemawiał do zgromadzonych w świątyniwiernych.Brat szeptał jej coś do ucha.Zapewne jakieś grozby.Stojący u jejdrugiego boku przygarbiony, brzuchaty staruszek na cienkich, krzywych nogachwłaśnie sięgał po rękę Cassie.Ross ruszył wzdłuż nawy.Każdy jego krok odbijał się echem w kościele.Wszyscy odwrócili głowy.Również Cassie.Jej twarz rozjaśniła się na jegowidok.Serce wezbrało mu miłością i tęsknotą.Ross zatrzymał się kilka kroków od ołtarza, żeby mieć na oku Elliotta ijego ludzi.- Panie McLean - powiedział uroczystym tonem.- Proszę przerwaćceremonię.Panna Cassandra Elliott nie jest wolna, nie może więc wstąpić wzwiązek małżeński.Jest zaręczona ze mną.Brat Cassie zaczął głośno, ale niewyraznie bełkotać jakieś protesty,wściekle rozglądając się dokoła.Sięgnął do surduta po broń, której, rzecz jasna,nie miał.To była oczywista korzyść z rzucania mu wyzwania na terenieświątyni.- 214 -SR- Kapitanie Graham, to doprawdy oburzające! - Duchowny nie zamierzałprzyjmować od nikogo poleceń, stojąc przed ołtarzem we własnym kościele.-Doskonale pan wie, bo nie dalej jak wczoraj sam pana o tym poinformowałem,że panna Elliott wyraziła zgodę na ten związek.- Pod przymusem.Jeśli mi pan nie wierzy, proszę teraz ją o to zapytać.Cassie odsunęła się od brata i niedoszłego małżonka.Spojrzała naMcLeana, a potem na obecnych w świątyni dżentelmenów, po czymoświadczyła zdecydowanym głosem:- Brat zmusza mnie do małżeństwa z panem Robertem Munro, którywypłacił mu pięć tysięcy funtów w zamian za moją osobę.Wśród zgromadzonych w kościele gości rozszedł się głuchy pomruk.- Biorę Boga i wszystkich tu obecnych na świadków, że nie zgadzam sięna ten związek - ciągnęła Cassie, wpatrując się promiennym oczami w twarzRossa.Wyciągnął do niej rękę.- Zaręczyłam się z kapitanem RossemGrahamem.Jestem pełnoletnia, więc nikt - tu odwróciła się, by spojrzeć na brata- absolutnie nikt nie ma prawa mi tego zabronić.Z lekkim uśmiechem przeprosiła pastora za to, że wprowadziła go w błąd,i podała rękę Rossowi.- Jeszcze chwileczkę, moja droga.- Ross postanowił wykorzystać okazję,by raz na zawsze usunąć zagrożenie ze strony Jamesa.- Panie McLean,panowie, chciałbym, aby nie było najmniejszych wątpliwości co do tego, cotutaj zaszło.Ten człowiek.- Tu wskazał Elliotta, który dosłownie kipiał zwściekłości.- Ten człowiek potraktował własną siostrę jak przedmiot.Jak rzecz,którą ma prawo sprzedać, by spłacić długi, jakie zaciągnął na hazard, alkohol i.nie tylko.Wszyscy chyba wiedzą, co mam na myśli.Co więcej, James Elliottwykradł siostrę z domu jej ojca chrzestnego po drugiej stronie Solway.Następnie grozbami zmusił do tego haniebnego małżeństwa.Uniósł brew i spojrzał na Cassie, która kiwnęła głową.- 215 -SR- Powiedział, że będę trzymana pod kluczem bez jedzenia i picia.Jeśli niezgodzę się na ślub, to zagłodzi mnie na śmierć - oznajmiła szybko.Zebrani w kościele głośno wciągnęli powietrze, wstrząśnięci jejwyznaniem.- Niech nikt z tu obecnych nie stanie po stronie Elliotta.To nikczemniknad nikczemnikami.Nie powinien być przyjmowany w przyzwoitych domach.Pułkownik Anstruther energicznie skinął głową.Rzucił Jamesowimiażdżące spojrzenie.Bez wątpienia postanowił dopilnować, by nie uniknąłsprawiedliwości.Ross ścisnął dłoń Cassie i oboje ruszyli do wyjścia.- Nie zabierzesz jej! - zawył Elliott za ich plecami.- Wpierw cię zabiję!Byli już przy drzwiach, gdy zadudniły za nimi kroki.Ross nie odwróciłsię.Otoczył tylko ramieniem Cassie i przepuścił ją przed sobą.Fraser jużsiedział na koniu.Ross posadził Cassie na grzbiecie Hery, a potem lekkowskoczył na siodło.Rozejrzał się.Powóz Elliotta stał na swoim miejscu wraz z zaprzęgiem.Wierzchowce zniknęły.- Do dzieła, Hero.- Wbił obcasy w boki klaczy, która ruszyła z kopyta,nic sobie nie robiąc z podwójnego ciężaru.Fraser podążył za nimi, oglądając się za siebie.Nagle ryknął głośnymśmiechem.Ross nawet się nie odwrócił, ale Cassie wyprostowała się, by dojrzeć cośponad jego ramieniem.- Ojej! - zawołała z nerwowym chichotem.- James próbował nas gonić.To twoja sprawka, Fraser?Ordynans nie mógł odpowiedzieć, bo zanosił się od śmiechu.Ross kiwnąłgłową.- Przeciął lejce.- 216 -SR- Jamie nabawi się parę ładnych siniaków, i to nie tylko na nogach -zauważyła z zadowoleniem.- Konie ciągnęły go za sobą przez pół ulicy.Mieszkańcy Annan mieli niezłą zabawę!- Morag! Jak to dobrze, że tu jesteś!- Za nic w świecie bym tego nie opuściła, panienko Cassie.- Zaczynajmy - ponaglił je Fraser.- Nie wiadomo, ile mamy czasu.- Czy to naprawdę konieczne? Nic nie wskazywało na to, że James ruszyłza nami w pogoń.Możemy jechać do Longtown czy do Carlisle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]