[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kajucie panował niemal całkowity mrok.Odrobina światła wpadała jedynie przez maleńki wąski bulaj, obrosły przez lata skorupąwodorostów i organicznych resztek.Alicji trudno było utrzymać równowagę.Chwyciwszy sięzardzewiałej rury, usiłowała przyzwyczaić się do ciemności, próbując zarazem nie zwracaćuwagi na panujący wokół fetor.Potrzebowała kilku minut, by jej oczy przywykły do niemalcałkowitego braku światła i by móc sprawdzić, jaki też gościnny apartament przygotował jejKain.Poza drzwiami, które Kain zamknął, odchodząc, nie było chyba stamtąd wyjścia.Alicjazaczęła po omacku szukać jakiegoś metalowego pręta lub podobnego narzędzia, za pomocąktórego mogłaby spróbować wyważyć drzwi.Ale nic nie mogła znalezć.Ostrożnie poruszającsię w ciemnościach, z rękoma wyciągniętymi przed sobą, nagle wyczuła, że jej palcenatrafiają na coś opartego o ścianę.Odskoczyła wystraszona.Szczątki kapitana Orfeuszaosunęły się pod jej nogi i Alicja zrozumiała, co Kain miał na myśli, mówiąc o dobrymtowarzystwie.Fortuna nie sprzyjała staremu Holendrowi tułaczowi.Huk fal i wichura zdusiłykrzyki Alicji.* * *Rolandowi zdawało się, że jest coraz bliżej, ale co kilka metrów morska furia wsysałago pod wodę, by po chwili wyrzucić na powierzchnię w kotłujących się wirach piany, zktórymi walczył resztką sił.Przed nim statek to opadał, to się wznosił, atakowany wściekleprzez gigantyczne fale, które huśtały nim jak łupiną orzecha.Im bliżej statku, tym trudniej mu było walczyć z prądem coraz bardziej miotającymnim we wszystkie strony.Przestraszył się, że gwałtowna fala może roztrzaskać go o kadłub.Bał się, że straci przytomność, a żarłoczne morze pochłonie go na zawsze.Zanurzył się, byuniknąć spiętrzającego się nad nim grzbietu, po czym wyłonił się i zobaczył, jak fala oddalasię w stronę brzegu, tworząc ogromną kaskadę mętnej i kłębiącej się wody.Od Orfeusza dzieliło go kilkanaście metrów, ale patrząc na ścianę stali, błyszczącąrozjarzonym do białości światłem, zrozumiał, że nie zdoła się dostać na pokład.Mógł tozrobić, jeśliby dotarł do wyrwy w kadłubie, wyszarpanej przez skały dwadzieścia pięć latwcześniej.Widoczna na linii zanurzenia wyrwa w bujającym się na falach statku to pojawiałasię przed Rolandem, to znikała mu z oczu.Roztrzaskany szkielet kadłuba, wystający z czarnejwyrwy, przywodził na myśl szczęki morskiego potwora.Na samą myśl, że musi wejść do tejpaszczy, ogarnęło go przerażenie, ale była to jedyna szansa, by odnalezć Alicję.Raz jeszczezanurzył się przed atakującą go falą, a poczuwszy nad sobą jej grzbiet, ruszył ku mrocznemuotworowi w kadłubie, znikając w nim niby torpeda ludzka.* * *Zdyszany Victor Kray przedarł się przez łany wysokich traw między zatoką a ścieżkąz latarni.Zacinający deszcz i smagający wiatr utrudniały mu marsz, jakby czyjeś niewidzialneręce usiłowały odciągnąć go od morza.Kiedy wreszcie zdołał dotrzeć na plażę, Orfeusz wkokonie nadnaturalnego światła unosił się na środku zatoki, dryfując prosto na skały.Zkażdym atakiem oceanu dziób statku przełamywał zalewające pokład fale i wznosił chmurębiałej piany.Rozpacz ścisnęła Victorowi serce: sprawdziły się jego najgorsze przeczucia.Przegrał.Upływ lat uśpił jego czujność, a starość przytępiła umysł.Książę Mgły znów gooszukał.Mógł jedynie błagać niebiosa, by pozwolił mu uratować Rolanda przed losem, jakimiał mu przypaść w udziale z woli Kaina.Victor Kray oddałby teraz wszystko, nawet własneżycie, gdyby tylko wiedział, że dzięki temu Roland zyska szansę ucieczki.Złowieszczeprzeczucie mówiło mu jednak, że nie zdoła wypełnić złożonej matce chłopca obietnicy.Skierował się ku chatce Rolanda, chociaż niespecjalnie liczył na to, że odnajdziechłopca.Nie było tam śladu obecności Maxa czy dziewczyny.Na widok wyrwanych zzawiasów drzwi, które leżały na plaży, ogarnęły go najgorsze przeczucia.W ich miejsceszybko jednak pojawiła się nikła iskierka nadziei, gdy dojrzał odblask światła wewnątrzchatki.Szybko ruszył ku wejściu, nawołując Rolanda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]