[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie potrafił tego ogarnąć.Zwyczajnie nie był w stanie.Ani zrozumieć.Musiał się ruszać.Chodzić.Biegać.Wynieść się z domu.Dusił się.Otworzył drzwi wejściowe; jaskrawe światło słońca wlało się do domu.Zatrza-snął drzwi i przycisnął powieki palcami.Był w potrzasku.Z biegiem lat znalazł sposoby radzenia sobie ze swoją chorobą.Zawsze potrafiłspokojną autoperswazją zażegnać panikę, która czasem go ogarniała.Przez chwilę spacerował w tę i z powrotem, a w końcu poszedł do biblioteki izaczął przeszukiwać duży, wbudowany w ścianę regał, aż wreszcie znalazł to, cze-go szukał: bourbona.Wyciągnął korek i powąchał płyn, po czym wypił łyk z kryształowej karafki.Ciepło spłynęło mu po gardle i zagniezdziło się w żołądku.Poczekał, aż rozejdziesię po żyłach.Uniósł karafkę jeszcze raz, zawahał się i w końcu odstawił ją, wtyka-jąc korek w szyjkę.Zły pomysł.Graham zaraz będzie w domu.Musiał pomyśleć otym, co mu powie.To mogło zdecydować o jego przyszłości.O jego życiu.Musiałdobrać właściwe słowa.Przez mętlik w jego głowie przebiło się trzaśniecie drzwi.Schował bourbona doregału i wyszedł z biblioteki.Zastał Grahama stojącego na środku salonu.Chłopak wpatrywał się w ekran laptopa.W końcu uniósł głowę.- Tu jest napisane zgodność".- Przełknął ślinę.- To znaczy, że jesteś moimojcem, tak? To potwierdzenie?To by było na tyle, jeśli chodzi o łagodne przygotowanie go na tę wiadomość.- Tak.- Ty naprawdę nie wiedziałeś, prawda?Dzieliła ich połowa długości pokoju, ale Graham wyczuwał konsternację Eva-na.- Myślałem, że próbujesz się wymigać od odpowiedzialności, ale ty naprawdęnie wiedziałeś.Evan widział, że chłopak nie może pojąć, jak to było możliwe.Sam nie mógłtego zrozumieć.Jeszcze przed chwilą nie miał syna, a teraz nagle będzie musiał znim rozmawiać o seksie.To wielki skok.- Nie wiesz, skąd się biorą dzieci? - Graham rzucił książki na kanapę.- Mogę cito wyjaśnić, jeśli potrzebujesz dodatkowych informacji.Cholera, szczeniak miał z tego ubaw! Zwietnie się bawił, patrząc, jak Evan sięwije.- Mamy zacząć od męskiej i żeńskiej anatomii?- Nie chcę się wdawać w szczegóły - odparł Evan.Nie mówi się nastolatkowi,że jego matka była dziwką i przespała się z połową chłopaków z miasta.- W porządku - powiedział Graham.- Wiem, jaka była, kiedy dorastałem.Mo-gę się domyślić, jaka była, zanim się urodziłem.Spostrzegawczy dzieciak.To ułatwiało sprawę.Evan wpatrywał się w syna, przypominając sobie, jak przyglądał się jego ja-snym, kręconym włosom i szczupłej twarzy. Nie może być moim synem", myślałtamtego pierwszego dnia.A teraz:, jest moim synem".Nagle, pod wpływem uczucia, jakiego nigdy przedtem nie doświadczał, prze-szedł przez pokój, otoczył Grahama ramionami i go uściskał.Graham odepchnął go i cofnął się o trzy kroki.- Co ty wyprawiasz? Dlaczego mnie obejmujesz? Cholerny hipokryta.- W jaki sposób to, że cię przytulam, czyni ze mnie hipokrytę?- Wczoraj byś tego nie zrobił.Kiedy myślałeś, że nie jestem twoim dzieckiem.- To nie znaczy, że jestem hipokrytą.Nie ściskam ludzi na prawo i lewo.Gdy-byś przyprowadził kolegę, nie zacząłbym go obejmować.Graham roześmiał się sarkastycznie.- Nie, pewnie, że nie.Ale powiedz, gdybyś wiedział, że będziesz miał dziecko,czy cokolwiek zrobiłbyś inaczej? Tylko szczerze.Evan nie wiedział.- Nie byłem wiele starszy niż ty teraz.Pomyśl o tym.To zastanowiło Grahama.Wyglądał na lekko zaskoczonego.- To nie będzie łatwe, ale jakoś przez to przebrniemy.Jakoś to poukładamy.- Więc.co teraz?- Myślę, że powinieneś w dalszym ciągu chodzić do szkolnego pedagoga.Mo-że dwa razy w tygodniu, jeśli to możliwe.Przynajmniej przez jakiś czas.Zadzwo-nię i sprawdzę, co uda się załatwić.Może raz w tygodniu obaj moglibyśmy się znią spotykać.- Nie, mnie chodzi o to, co teraz.Zostaję?- Cokolwiek się stanie, zawsze tutaj będzie twój dom.- Cokolwiek się stanie? A co się stanie?- Musimy znalezć twoją matkę.Prawnie wciąż jest twoją opiekunką.- Ale ja mam szesnaście lat.- To nie ma znaczenia.- Evan urwał nagle.- Szesnaście? Myślałem, że piętna-ście.- Skończyłem szesnaście.- Kiedy?- Dziewiątego.Dzień po tym, gdy wyciągnąłeś mnie z aresztu.Jeszcze jedenpowód, żeby czuć się winnym.Gdy Graham już spał, Evan podszedł do kuchennej szafki i wyjął czerwone pu-dełko.Puste.Ale kto by się przejmował angielską herbatą w takiej chwili? Miałsyna.Syna, o którego istnieniu do niedawna nie miał pojęcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]