[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja nie jestem Edwardem.Lubię fasolę.Kryjąc przed nim twarz, żeby nie zauważył, że wciąż się rumieni, znalazłapuszkę fasoli i otworzyła ją.W końcu musiała jednak usiąść naprzeciwko niego.- Gdzie jest twoje jedzenie? - zapytał Flynn.- Ja nigdy nie jadam śniadań.No.prawie nigdy.A w każdym razie nie oczwartej nad ranem.Flynn nie odpowiedział.Nałożył na widelec wszystkiego po trochu i zwrócił siędo niej:- Otwórz szeroko usta.- Nie, naprawdę.Ja nie potrzebuję.Ty zjedz.- Udawaj, że jesteś pisklęciem.Otwórz usta.- Chichocząc, Grace posłuchała.Nie chciała rozpoczynać dyskusji.Flynn ostrożnie włożył jej jedzenie do ust.- No,proszę.Zjadła, wciąż się śmiejąc.Jedzenie było pyszne.Nie miała pojęcia, że jestgłodna.Flynn nałożył na widelec następną porcję, a ona znowu posłusznie ją zjadła.Wtym, że siedzą naprzeciwko siebie i że on ją karmi, było coś głupiego, słodkiego iczułego.Grace nie czuła się jak pisklę, tylko jak samiczka, karmiona w gniezdzieprzez swego partnera.Po trzech porcjach miała naprawdę dosyć, a na jego talerzu zaczęło się robićpusto.- Dosyć.Naprawdę.Ale to było miłe.- To prawda - potwierdził Flynn.Patrzył jej w oczy i raczej nie myślał w tej chwili o jedzeniu.- Chyba lepiej zrobię herbatę - powiedziała w końcu Grace i pomyślała, żepowinna zerwać tę niewidzialną nić, która powstała między nimi.- 247 -SRNie dlatego, że tego chciała, tylko dlatego, że sytuacja wydała jej sięniebezpiecznie intymna.Flynn przykrył dłonią jej dłoń, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.A potem niecofając ręki, wstał, obszedł stół i zmusił ją, żeby także wstała.Objął ją, a jego ramiona okazały się tak silne, że poczuła się lekka jak piórko.Walczyła z zawrotem głowy, zamknęła oczy.Jego pocałunek miał smak bekonu ifasoli i sprawił, że poczuła się jak w niebie.Opierała się trochę, resztką świadomości usiłując zachować rozsądek.Zachwilę wszystko to będzie takie żenujące, pomyślała, i zepsuje ten nasz dziwny wątłyzwiązek.Jest przecież na to za wcześnie po Edwardzie.Flynn przyciągnął ją do siebie tak, że wtuliła się mocniej w jego ciało.Zapomniała o Edwardzie, a także o tym, że się wstydzi i całkiem odprężona poddałasię jego pocałunkowi.Który trwał bardzo, bardzo długo.albo też.ona straciła poczucie czasu.Kiedy w końcu Flynn oderwał się od jej ust - choć, dzięki Bogu, nie od ciała - poczułasię tak, jakby była pozbawiona kości i mózgu.I szaleńczo szczęśliwa.Resztką świadomości zmusiła się do powrotu do realnego świata.To tylkopocałunek, powiedziała sobie, nic nadzwyczajnego.Ludzie ciągle się całują.To nic anic nie znaczy.Jakby wyczuwając jej wątpliwości, Flynn wsunął jej dłoń we włosy i wpatrzyłsię w nią uważnie.Prawie czuła jego wzrok na twarzy - oczy dostrzegające każdy z jejpiegów, linię ust, pieprzyk na policzku.Opuściła powieki, zmieszana intensywnościąjego spojrzenia.- Chodz - powiedział i obejmując ją, wyprowadził z kuchni korytarzem do holu,a potem schodami na górę.- Co ty robisz? - roześmiała się, znając doskonale odpowiedz na swoje pytanie.- Kładę cię do łóżka - odrzekł, otwierając drzwi sypialni.- Wejdziesz ze mną? - szepnęła, kiedy zawahał się w progu.Wiedziała, że go nie przekroczy bez jej zaproszenia.I nie chciała, żebyzniknęło to szaleńcze, ckliwe, płynące z braku snu uczucie.- Jedynie pod warunkiem, że ty tego chcesz.Grace westchnęła.- 248 -SR- Wiem, że rano będę tego żałowała, ale: tak, chcę tego.- Już teraz jest rano.I pamiętaj: żadnych żalów.Niech w twojej głowie niepowstanie żadna zła myśl.Zrób to z całkowitym zaangażowaniem rozumu.Nie mamzamiaru cię uwieść, korzystając z chwili, kiedy jesteś zmęczona i słaba.Więczastanów się nad tym, Grace.- Oj, zamknij się - szepnęła, a potem wzięła go za rękę i wprowadziła doswojego pokoju.Rozdział siedemnastyEllie przewróciła się na wznak, szukając wygodniejszej pozycji.Leżała nafutonie Rana w jego dodatkowym pokoju, pełnym zapasowych sprzętów wszelkiegorodzaju, wśród których brakowało jednak łóżka.Z początku nawet spała, ale materacbył tak twardy, że wkrótce się obudziła.Leżała i wspominała upokorzenia, którychdoznała tego wieczoru.Była tak nieskończenie pewna, że uda jej się go uwieść!Sukienka miała jej dodać seksapilu.Jednak czy w dżinsach i topie byłaby go całkiempozbawiona? Nie wystarczyło jej czasu na przejrzenie wszystkich małych topów, któreznajdowały się w jej posiadaniu - w poszukiwaniu takiego, w którym odsłonięteramiona nie wyglądałyby zbyt grubo, dekolt byłby ponętny, a brzuch nienadmiernieobciśnięty - ale gdy w końcu na wybrany przez siebie top wciągnęła polar, poczuła sięumiarkowanie zadowolona ze swego wyglądu.Zbiegając po schodach do holu, gdzieczekał na nią Ran, odczuwała takie podniecenie, jakiego nie doświadczyła chyba odlat.Kiedy po wszystkich perypetiach z kluczami znalezli się w końcu w domu, Ranzachowywał się jak przystało na gospodarza.Zaproponował jej coś gorącego do picia,a ona przyjęła tę propozycję - nie dlatego, że marzyła o kakao, tylko dlatego, żechciała popatrzeć, jak on je przygotowuje - no i zmusić go, by dostrzegł, jak ona naniego patrzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]